#KopaninaONtour, czyli podsumowanie oczami kierowcy

Sporo czasu minęło od naszej wrześniowej wyprawy, którą nazwaliśmy #KopaninaONtour. Tu od razu należy się Wam wyjaśnienie, a w sumie to dwa. Po pierwsze „ON” było tu mocno dwuznaczne. Nasza Pomarańczowa to niezniszczalny diesel, zatem tankujemy ON. Po drugie, na przełomie grudnia i stycznia miała być kolejna objazdówka, ale… plany popsuło zapalenie ucha u Młodego. Pod względem zdrowotnym czas przedszkolny daje nam się mocno we znaki… Ale do rzeczy.

Ile przejechaliśmy?

Trudno jednoznacznie powiedzieć, ale jak teraz wyznaczałem zbliżoną trasę na Google Maps to wskazuje 2235 kilometrów. Tu jednak pojawia się spora dygresja. Nie dość, że choćby w Austrii byliśmy w Krimml, pojeździliśmy Großglockner Hochalpenstraße, czy Gerlos Alpenstraße, co dołożyło kilometrów, to jeszcze… jeździliśmy bez winiet. Dlaczego? O tym za chwilę. Dodatkowo należy dorzucić różne prace na drogach, objazdy, czy… błędy nawigacji. Z tego co pamiętam to łącznie było to około 2700 kilometrów. Zatem i dużo, i mało.

Byliśmy w Polsce, przejeżdżaliśmy przez Niemcy, odwiedziliśmy Czechy, Austrię, i znów Czechy, by w końcu być w Polsce. Reasumując, zrobiliśmy całkiem przyjemne „kółeczko”.

Czy bez winiet da się jeździć po tym skrawku Europy?

Tak. Ba, nawet bym polecił. Zarazem, nie ufajcie w pełni nawigacji od firmy z Mountain View. W ogóle najlepiej nie ufajcie do końca żadnej takiej aplikacji. Co prawda, trasami bez opłat prowadziła nas bezbłędnie, ale przynajmniej raz mnie wściekła jako kierowcę.

To było w Czechach, kawałek za Brnem, lecieliśmy bocznymi drogami mając obok autostradę, zjechaliśmy do zajazdu na jakieś jedzenie, bo robiło się już późno, a przed nami było sporo do przejechania. Gdy chcieliśmy ruszyć dalej nawigacja zwariowała, wrzuciła nas na trasę z kocimi łbami, co przy naszym twardym, sportowym zawieszeniu, było… wspaniałą kołysanką dla Młodego. Tam też wpadłem w gigantyczną dziurę, gdzie myślałem, że przynajmniej zostawiłem pół samochodu. Na szczęście obyło się bez szkód… A jeżeli chodzi o wspomnianą autostradę to nawet na chwilę na nią wpadliśmy. Na jakieś 15 km, które toczyliśmy się 45 minut, bo kawałek przed nami akurat doszło do wypadku…

via GIPHY

OK, pewnie niektórzy już pomyśleli „jeżdżą Beemką, a nie mają na winiety”. Cóż, początkowo mieliśmy w planach ich nabycie, by w końcu uznać (patrząc także na czas podróży na danych odcinkach), że nie ma to sensu i po prostu sobie pojeździmy bocznymi drogami.

I wiecie co?

Absolutnie nie żałujemy. Pewnie, po autostradach i drogach szybkiego ruchu pewnie byśmy szybciej przedarli się choćby z Austrii do Czech i z Czech do Polski, lecz pytanie jest zasadnicze: po co? My lubimy jeździć, a przelatywanie przez różne ciche wioski, urokliwe miasteczka, czy w końcu wymagające, kręte drogi wspinające się ku górze, by po chwili gwałtownie spadać, przy okazji zachęcając do szybkiej, ostrzejszej jazdy to coś niezwykle przyjemnego. Choć jak wspomniałem, parę razy nas wytrzęsło.

via GIPHY

Czy coś mnie zdenerwowało z punktu widzenia kierowcy?

Polskich kierowców uważa się za nerwowych i niemyślących, ale ci w Czechach są gorsi. Przynajmniej ja mam z nimi negatywne doświadczenia. Kręta szosa ze wzniesieniami, jadą cztery samochody. My i 2 Skody oraz sypiący się od rdzy Renault Scenic. Dolatujemy do ciężarówek przewożących drzewo. Jadą wolno, są zakręty, jest wąsko, dość przeciętna widoczność. Jestem drugi, wyprzedzam w luźniejszym miejscu Skodę, by ewentualnie później wyprzedzić pojazdy przewożące kłody. Nadarza się ku temu okazja, ale na trzeciego próbuje wyprzedzać Scenic. Jechał na samym końcu kawalkady, Widząc co się dzieje, i że gość pójdzie za mną, chowam się między tiry, robię mu miejsce lekko dohamowując, bo jednak żadna to przyjemność zaliczyć za jednym zamachem ciężarówkę i drzewo, ale lokals gubiąc niemal koła próbuje jeszcze wyprzedzić mnie. No bo przecież jak to!?! Jak jakieś pomarańczowe BMW na blachach spoza Czech może być pierwsze? Ostatecznie robię mu miejsce przed sobą, by nie zabił siebie, nas, i osób jadących z naprzeciwka. Kawałek dalej, w terenie zabudowanym, wyprzedza dalej… Gdy kilka kilometrów dalej znów byłem za nim jechał środkiem, bym przypadkiem go nie wyprzedził.

via GIPHY

Była też utarczka z czeską młodzieżą w Passacie o słynnym silniku TDI. Nie mam nic do kierowców tych samochodów, ale w tym przypadku z powodzeniem można parafrazować słynne zdanie „Passat TDI, król czeskiej wsi”. Chłopcy nadal chyba stoją na środku skrzyżowania blokując je i nie mogą wyjść z szoku, że łysol z BMW odważnie przejechał obok nich trąbiąc. Ileż to wymachiwania łapami było.

Uwaga na wideorejestrator i… paliwo

Oczywiście, przynajmniej ze dwa razy wybiegły pod koła zwierzęta, ale do tego jestem przyzwyczajony. Serio, nawet na drodze do mnie lgną. Tak czy inaczej, warto zaopatrzyć się w wideorejestrator. W razie problemów może pomóc. Zarazem trzeba wiedzieć, że w Austrii nie powinno się go używać i są za to nawet wysokie kary.

Na ceny paliwa nie będę narzekał. Nasze BMW pali normalnie, mniej niż choćby służbowa Toyota Avensis Roxi, która ma także diesla od BMW… Warto jednak napomknąć, że najprawdopodobniej najdroższe paliwo spotkaliśmy w Czechach i tam w sumie uniknęliśmy tankowania do pełna. Natomiast z dolewaniem paliwa wiążą się dwie ciekawe historie.

Po wjeździe do Austrii, mając świadomość, że przed nami trochę krętych dróg, a do opróżnienia baku pozostało jakieś 100 km uznaliśmy, że nie ma co czekać. Pierwsza lepsza stacja, okazało się, że samoobsługowa. Miała straszny problem z Revoultem. Nie udało się zatankować, a kilka dni później przyszło powiadomienie, że niby ta stacja chce ściągnąć koło 500 zł. Rzecz jasna nic się nie stało, ale było to o tyle dziwne, że przed nami tankowały inne samochody, zatem trudno przypuszczać, że ktoś próbował tam okraść biednych podróżujących.

Druga sytuacja miała miejsce w Czechach. Po krętych podjazdach Pomarańczowa zażądała napitku. Mała mieścina, malutka stacja z budynkiem oddalonym od dystrybutora. Na parkingu stara S klasa, czarna, z przyciemnionymi szybami. Dystrybutor nie miał ochoty drgnąć. Choć chwilę wcześniej tankował starszy pan tylko trochę mniej starą Skodę Favorit. Odjechaliśmy. Ta czarna „esklasa” budziła niepokój w takim miejscu. Choć może naoglądałem się zbyt wiele filmów.

Co wzbudziło pozytywne reakcje z drogi?

Może na początek policja w Austrii i Niemczech. Serio, może to efekt koloru samochodu, a może po prostu tacy są. Nie mieliśmy żadnej kontroli, ale kilka „okejek” wyłapaliśmy. Z prędkością nie przesadzałem, zarazem… odniosłem wrażenie, że są oni bardziej wyrozumiali jak widzą, że ktoś ogarnia i robi to z rozsądkiem. Szczególnie jeżdżąc w górach.

via GIPHY

Pozytywne reakcje pojawiały się nie tylko przy okazji spotkań z policją, ale i ogólnie na trasach. Dla przykładu panowie stojący w jednym z zaułków Großglockner Hochalpenstraße z rozwalonym Ferrari, obok nowej 911 i Maseratti również byli bardzo zainteresowani naszym autkiem. Podobnie jak wiele osób w trasie, także z innych BMW.

Świetną sprawą, oczami kierowcy, ale i Młodego, były grzmoty towarzyszące mocnym samochodom zjeżdżającym z gór. W Hollersbach, gdy szliśmy pierwszego dnia na kolację, akurat zjeżdżało mocno „podłubane” Audi R8. Staliśmy jak zaczarowani. To zawsze jest cudowne.

Tak jak i cudowne były drogi. Absolutnie. Właśnie także przez to, że jeździliśmy bez winiet można było poznać trochę inny wymiar. Nie zawsze było równo, nie zawsze było szybciej, w sumie to pewnie prawie zawsze było wolniej, ale warto. Po prostu. Dlatego też trzeba planować podróż w odpowiednich odstępach czasu, by się nie zajechać, a przy okazji cieszyć się jazdą, bo jeżeli to lubisz, z całą pewnością sprawi ci taka podróż mnóstwo frajdy.


35 komentarzy Dodaj swój
  1. Marzy mi się taka fajna wyprawa samochodem Ale na razie podróżujemy tylko po Polsce.
    I też wolimy zwykle drogi niż autostrady i trasy szybkiego ruchu;) lubimy podziwiać krajobrazy poznawać nowe miejscowości A nie pędzić monotonne autostradą z zaslonami po bokach.

  2. Zrobiliście świetną wycieczkę, opis jest rewelacyjny, a gify dopelniły całości 🙂 I jakbyś nie napisał w tresci, ze jezdzcie bmw to bym nie zauwazyła, kolor przyciąga wzrok bardziej niż znaczek 🙂

    1. My też. Możemy jechać razem, ale… uprzedzam, Pomarańczowa choć robiła już za wiele dziwnych pojazdów, także terenowych, nie jest jednak terenówką, zatem uprasza się o zachowanie rozsądku w wymyślaniu miejsc 😀

  3. Lubię jeździć, ale za granicę jeszcze się nie wybraliśmy autem. Szczerze mówiąc nawet nie wiem jak sie do tego przygotować 🙂 Może kiedyś 🙂

    1. Przede wszystkim zadbać o stan techniczny pojazdu oraz odpowiednie, bezpieczne przewożenie bagażu. Warto zerknąć na przepisy jakie obowiązują w krajach, które zamierzamy odwiedzić. Sprawdzić ubezpieczenie i w drogę.

  4. Ciekawa trasa za Wami 🙂 Podziwiam, że chciało Wam się tak długo jechać samochodem i że Wasz syn wytrzymał taką trasę 🙂

  5. Fajnie się czyta Wasze wspomnienia.
    Też bardzo lubię drogi poza autostradami.Sporo podróżuję po Europie, więc te Wasze wspomnienia i mnie są bliskie.Podobnych przygód doświadczyłam.Najbardziej denerwuje mnie nawigacja,bo jeszcze nie znalazłam naprawdę dobrej.Często zdarzało mi się patrzeć na zwykłą,papierową mapę,aby wiedzieć,gdzie jadę.
    No a co do przepisów, w każdym państwie inne.
    Pozdrawiam serdecznie!

    1. My też posiłkujemy się mapami papierowymi 😉 Co do regulacji prawnych to najzwyczajniej warto się choć trochę z nimi zapoznać. Niektórzy zapominają, że nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialność.

  6. Fajna relacja i podsumowanie. To nasz ulubiony sposób spędzania wakacji, objazdówka i tez troche udało sie po Austrii pojeździć, aż nam auto padło i musieliśmy zostawić

  7. Uwielbiam prowadzić auto! A co do tekstu, to cholernie przeszkadzały mi te giphy- żeby móc czytać zasłaniałam je dłonią na telefonieb na kompie zrezygnowałam z czytania….

  8. Uwielbiam prowadzić auto, ale wybieram zdecydowanie samolot 🙂 Nie potrzebuję takich przygód na drogach. Ale napiszę Ci, że nawet jak przejeżdżam całą Polskę, czy calą Słowację prowadząc, mam to wielkie szczęście, że takie przygody mnie omijają… Miedzykrajowo prawie zawsze lot – wyjątek to 1. granica Irlandii z Irladią Północną, 2. granica Wegier ze Słowacją 🙂

    1. Przygody, nawet mniej sympatyczne, są po to, by je później wspominać. Samochód daje dużą niezależność, no i… w naszym przypadku, masę zabawy. Nic tak nie odstresowuje jak przejechanie kilku zakrętów bokiem na spowitej mgłą i opadami deszczu ze śniegiem Großglockner Hochalpenstraße 🙂

  9. Świetny wpis. Może kiedyś uda nam się pojechać do Austrii i dobrze wiedzieć o ich zasadach. Chociaż, w obecnym czasie, gdzie kamerki są na topie, to trochę dziwne, ale cóż. Fajny wpis, trasa robi wrażenie 🙂

    1. Dziwne, to prawda. Ale z tego co wiem, co sprawdzałem, to Austria nie jest jedynym wyjątkiem. W Niemczech, w przypadku zdarzenia, jeżeli chcemy użyć materiału nagranego wideorejestratorem należy powiadomić o tym innych uczestników zdarzenia 😉 Natomiast, tak w Austrii, jak i w Niemczech, jest zdecydowanie inna kultura prowadzenia samochodu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.