Zapewne stali bywalcy naszych skromnych progów wiedzą, że poszukiwanie noclegów należy do moich zadań. Wybierając się w Bieszczady było identycznie. Zatem opowiem Wam, gdzie nocowaliśmy i dlaczego mogliśmy poczuć klimat Łodzi w Ustrzykach Dolnych, co mnie wściekało na Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej (i nie tylko), oraz czy po piwnych krówkach da się prowadzić pomarańczowe BMW. Gotowi?
LOFT Ustrzyki. Pozory mylą
Jestem pewny, że jeżeli szukacie czegoś wygodnego i będziecie przeglądać ogłoszenia apartamentów w Bieszczadach do rzucicie okiem na LOFT Ustrzyki. Najpierw wybałuszycie jedną gałkę oczną, a po chwili drugą. Jest też szansa, że chwycicie za telefon. My chwyciliśmy. Zlękliśmy się na jedną frazę. Brzmiała ona: „to stary blok”. Tu pojawił się wielki pytajnik, bo czy chcemy jechać z wielkiej płyty do wielkiej płyty? Kto nie ryzykuje ten nie ma. Poza tym, może będzie trochę klimatu jak z „Watahy”?
Padło też ostrzeżenie „bo ten balkon to jest malutki”, ale do niego za chwilę dojdziemy. Jak jesteśmy już przy tym człapaniu to może się zdarzyć, że będziecie przeklinać czwarte piętro i brak windy, zarazem jak już dotrzecie na pierwszy ze swoich szczytów podczas pobytu w Bieszczadach to… ujrzycie zamek elektroniczny przy drzwiach, co jest po prostu bardzo wygodne. Tak dla Was, jak i dla właścicielki. Jest kod, dostajecie go i już. Choć muszę przyznać, że jako bałucki blokers z wieloletnim doświadczeniem widząc takie cudo w bloku bez domofonu zacząłem się śmiać.
OK, po otwarciu drzwi pojawia się piękna loftowa przestrzeń. Człowiek z Łodzi to lofty lubi i zna. Wiadomo, zatem z miejsca można się poczuć jakby wprowadził się na Księży Młyn. Tylko widok się nie zgadza. Zerkasz przez okno, a w oddali góry. Tak z jednej strony, jak i z drugiej, gdy w końcu ochłoniesz i wybiegniesz na balkon. Nie jest duży, ale dwa krzesełka weszły, klimatyzatora nie trzeba było unicestwić lotem z czwartego piętra.
Samo mieszkanie jest fajne. Tak po prostu fajne. Chętnie się do niego wraca, siada w fotelu, czy zalega na łóżku. Wszystko jest przemyślane i w stylu, który po prostu nam bardzo odpowiada. Czy czegoś brakuje? Może piekarnika? Jest świetnie wyposażona kuchnia, z nowoczesną mikrofalówką, ale… „Kakusiu, zrobisz swoją pyszną pizzę?”. Magdaleno, wiem, że Pani to przeczyta, następnym razem dajcie mi okazję wykazać się w kuchni. Podzielimy się 😉 Jak jesteśmy przy osobie właścicielki to kontakt był wzorcowy. Mimo, że musiała wyjechać to opiekuńczo wysyłała SMSa z pytaniem czy wszystko jest w porządku, i nie chodziło jej raczej o to, czy mieszkanie nie zostało zalane przez sąsiadów. Wiemy też, że LOFT Ustrzyki to pierwszy krok w branży noclegowej właścicieli, na ten kolejny bardzo mocno czekamy.
Samo położenie „amparentu” jak to mawia Młody jest lepiej niż dobre. Wspomniałem, że z okien mamy cudowny widok, ale pod nosem jest i kompleks basenowy, boiska oraz korty (w ogóle nie zniszczone, a ogólnodostępne, jednak są dzieciaki, które szanują to co mają), czy skwerek z przyjemnym placem zabaw i siłownią (w naszych testach dostałoby dobrą ocenę ;)). Zatem nie ma co oceniać po… elewacji, że stary blok, bez windy, z mikrobalkonem.
Radość z jazdy i nauka cierpliwości
Kocham kręte drogi. Kocham ja, i kocha nasz synek. Kocha je też Roxi, a przede wszystkim kocha je nasze BMW. To tu człowiek przypomina sobie hasło „Radość z jazdy”. Bieszczady to nie tylko słynna Wielka Pętla Bieszczadzka. To wiele innych świetnych dróg, poznaliśmy ich sporo, gdyż Google Maps nawet do Przemyśla przeprowadziło nas bokami. Czasem bywało śmiesznie i strasznie zarazem, jak obcierając wszystkimi osłonami próbowałem podjechać na mostek, który wyglądał jakby Kazimierz Wielki zapomniał o tym miejscu i zostawił samo drewno. Jakość niektórych dróg też nie powala i tu człowiek się radował, że jednak został przy „czterech szesnastkach”, a „osiemnastki” zostawia na inne czasy. Tak, chodzi o felgi.
Ale do meritum, lubię jeździć dynamicznie, z zaglądaniem w zakręty, hamowaniem biegami. Zaawansowane szkolenia na torze też nauczyły mnie pokory, ale i dużo większej empatii dla innych użytkowników drogi. Nigdy nie byłem kierowcą wiszącym innym na ogonie i trąbiącym przy każdej okazji wściekle przy tym migając długimi.
Tym samym jak w pewnym momencie wlokłem się za panią, która na wąskich ścieżynkach chciała niemal przegryźć kierownicę swojego pojazdu nie męczyłem jej. Z drugiej strony, jeżeli pokazujesz się takiej osobie w lusterku, a widać nasz samochód naprawdę doskonale (w końcu jest POMARAŃCZOWA), to nie umiem pojąć dlaczego dalej taki kierowca kurczowo trzym się środka jezdni. Sytuacji z takim wyprzedzaniem było kilka i człowiek nie martwił się, że może dotknie delikatnie pobocza, albo że zbliża się zakręt, a tylko o to, że ten wyprzedzany, poruszający się na „70” z prędkością trzydziestu kilometrów nie wykona nerwowego ruchu i nie wjedzie ci w bok. To jedyny mankament.
Jednak to były incydenty. Wielka Pętla Bieszczadzka ma łącznie 144 km i przede wszystkim cudowne widoki. Chce się jeździć. Pokonywać kolejne zakręty, z których wpada się na prostą, by podziwiając piękno natury dohamować i wejść w kolejną partię zakrętów. Jeździć można bez celu, ale w sumie, gdzie byśmy nie chcieli dotrzeć, to kawałki tej trasy widokowo-turystycznej pokonać trzeba.
Można ją jeść wielką chochlą przy okazji robiąc masę innych rzeczy. Nie jestem wielkim fanem sztuki sakralnej, ale możliwość zobaczenia takiej cerkwi jak ta w Smolniku, która jest wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, to po prostu wielka przyjemność. Choć trzeba mieć świadomość, że większość cerkwi przekształcono na kościoły rzymskokatolickie.
Gdy usłyszysz „jestem głodny”…
W sumie z jedzeniem to był mały problem i ten piekarnik to by się przydał 😉 Choć to pewnie zależy od tego jak czuły jest żołądek danego osobnika. Z czystym sumieniem możemy polecić Muzeum i Karczmę w Młynie w Ustrzykach. Zjecie tam sporo regionalnych potrwa, w tym doskonałą kisełycię, czyli żur owsiany. Roxi jadła go za każdym razem, gdy tam zaglądaliśmy. Czyli cały raz. Żart, byliśmy trzy razy na obiedzie.
Trzeba mieć na uwadze, że to knajpka dedykowana motocyklistom, zatem może się zdarzyć, że parking będzie wypełniony jednośladami wszelakiej maści. Ciekawostką jest, że to miejsce poleciła nam właścicielka apartamentu, gdy wracaliśmy z Przemyśla po dość niemiłym incydencie w podobno najlepszym tamtejszym lokalu. Tu pozdrawiam panią kelnerkę, prawdziwie to Cuda Wianki nie podejść do klienta przez 30 minut, w tym czasie potykając się o Młodego, któremu zaraz po wejściu miała dostarczyć krzesełko. Podobo jedzenie mają smaczne, ale my wolimy jednak trochę szacunku.
Inny wymiar „idę na browar”
Gdyby partnerki panów notorycznie rzucających hasło „idę na browar” wiedziały, że ich drugie połówki udają się do Ursa Maior, same by się zabierały. Nie dlatego, że piwo jest tam doskonałe. Uherce Mineralne mają prawdziwą perłę, która promuje się hasłami „zainspiruj się” i „smakuj”.
Niby wyskakujesz na piwko, a trafiasz w unikalne miejsce promujące sztukę, i to nie tylko warzenia piwa, ale i taką tradycyjną. My w Salonie Sztuki Pogranicza Ursa Maior spędziliśmy sporo czasu. Co ciekawe, znajdziesz tam także Punkt Informacji Turystycznej i serio dowiesz się wszystkiego co potrzebujesz, ale i tego, czego nie wiedziałeś, że potrzebujesz, lecz po wyjściu już wiesz, że to było niezbędne.
A wychodząc skusisz się na jakiś smakołyk. Wystarczy pyszna kanapka ze świeżutkiego chleba z pesto z czosnku niedźwiedziego, smaczny koktail, a na deser krówka piwna Dwa Misie. Tak, można po niej prowadzić samochód. Nawet tak wściekły jak pomarańczowe BMW. I tak, dzieci też mogą dziabnąć, choć jak krówka to i cukier, ale, i tu duży plus, jest syrop glukozowy, a nie glukozowo-fruktozowy. Inna bajka, że Młody i tak stwierdził, że „niedobre, słodkie” 😉 W taki to sposób pięknie uzupełniłem kwestię stołowania się, prawda?
Zatem, co? My czekamy na oddanie do użytku inwestycji właścicielki apartamentu. To tam będziemy chcieli wrócić w Bieszczady, bo to, że wrócimy nie ulega wątpliwości. Najlepiej na jesień. Wówczas chętnie podejmiemy się lepszego zwiedzenia Przemyśla, co już dobrze przemyśleliśmy, a także zaliczenia Soliny w innym świetle. Choć teraz też było cudownie, a przeczytacie o tym TUTAJ.
Uwielbiam lofty, studiowałam w Łodzi, a wpis genialny!
Dziękujemy 🙂
Przepiękne miejsce!
To prawda 🙂
Loft przecudny!
A może więcej szczegółów na temat tego apartamentu? Jaka cena i jakiś namiar na właścicielkę. Ostatnio interesuje nas wyprawa w Bieszczady. Przekopanie sie przez masę ogłoszeń bywa kłopotliwe i czasochłonne, nie ukrywam że takie wpisy ze szczegółami sporo ułatwiają i skracają czas no i najważniejsze – miejsca są sprawdzone:)
Idę poczytać o Solinie.
Miłego weekendu
Wystarczy wrzucić w Google “LOFT Ustrzyki”, taka jest nazwa własna obiektu. Myślę, że znajdziesz w ten sposób wszystkie interesujące Cię informacje, od telefonu po cenę.
o! Super, dzięki, już zaraz zerknę co i jak:)
Miłego wieczoru
Byłam w Bieszczadach, ale Wy wypatrzyliście w nich fajne smaczki. A loft mnie wprost zaintrygował – chętnie bym wypróbowała… To musi być dziwne uczucie – miejski apartament, a za oknem góry, i to w Polsce..!
Nieoczywiste połączenia bywają najlepsze 🙂
Zarówno apartament jak i piwiarnia wyglądają świetnie, ale… Dla mnie Bieszczady to namot na polu biwakowym po sezonie. Nie. Tak nie chciałabym oglądać Biesów.
Może należałoby zadać pytanie czy próbowałaś? Bo często niechęć bierze się z tego, że czegoś nie doświadczamy. Jeden woli chodzić po górach dojeżdżając autobusem i pociągiem, inny woli poszaleć serpentynami, dojechać na parking, wyskoczyć na szlak, wrócić do fajnego miejsca, gdzie się człowiek relaksuje. Jeden i drugi jest pełnoprawnym turystom.
I zdecydowanie się z tym zgadzam. My na Irlandzkich szlakach wybieramy miejsca gdzie i tłumów nie ma. Jak się chce, to człowiek i takie znajdzie 🙂 Ludzie chodzą ,,znanymi” szlakami, my zawsze zbaczamy z drogi i mamy najpiękniejsze widoki
Czekamy aż najmłodszy trochę podrosnie I może w przyszłym roku też uda nam się wybrać
Trzymamy kciuki, warto 🙂
Nie byłam jeszcze w Bieszczadach. Świetnie się zapowiada.
Zatem kiedy ruszasz? 🙂
Dla każdego coś miłego – wśród propozycji browarnich znalazłabym coś na pamiątkę dla rodziny – zawsze staramy się przywozić jakieś skarby z lokalnych browarów 🙂 No, a ja aż zrobiłam się głodna, bo na wakacjach najbardziej lubię próbować lokalnych specjałów 😀
Ja dostałem na Dzień Taty mega magnes na lodówkę, ale jest tam wiele pięknych rzeczy. No i krówki, które pożarłem 😀
Świetne miejsce, aż się zachciało wrócić w Bieszczady. Niewyobrażalne, że teraz można tam w takich luksusach mieszkać 🙂 Nie zapomnę jak podczas mojego pierwszego pobytu przed wielu wielu laty jedną noc spędziliśmy w pustych zabudowaniach po nieistniejącym już wówczas Igloopolu w Tarnawie Niżnej.
Pamiętam jak Igloopol sponsorował Wisłokę, jak upadali to razem… 😉 Takie skojarzenie z pracą 😉
Kręte, górskie drogi i BMW? Też to kocham <3
Byle bez xDrive’a 😉
Super zdjęcia. To musiała być świetna wyprawa
Było fajnie, ale jeszcze wiele do zobaczenia przed nami.
Ale Wam zazdroszczę 🙂 Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się tam pojechać, bo to takie moje małe marzenie
Każde marzenie trzeba realizować, wcześniej czy później. Trzymamy kciuki.
Apartament, w którym spaliście robi wrażenie! Wydaje się być urządzony z gustem i przytulny. Choć ja jednak wolę kiedy właściciele urządzają pokoje do wynajęcia zgodnie z tym, co dany region oferuje. W ogóle tych Bieszczad tam nie czuję 😉 W Browarze Ursa Maior byliśmy w tamtym roku i bardzo nam się spodobało jak to wszystko sobie przemyśleli i i le pracy włożyli w to miejsce. A piwka nam baaardzo smakują 😉
Właściciele sami przyznają, że to trochę eksperyment. Nie zmienia to faktu, że jest po prostu przytulnie i wygodnie, a przecież o to chodzi, by czuć się komfortowo. Zarazem chciałbym się dowiedzieć co Twoim zdaniem znaczy “urządzenie (…) zgodnie z tym, co dany region oferuje” w tym przypadku?
Świetna podróż 🙂
Świetny komentarz.
Fajnie się uzupełniacie,chodzi o tekst z humorem i zdjęcia.
Udana wycieczka za miasto.
Bardzo lubię Bieszczady, to już nie koniec świata z niedźwiedziami, tylko dobre miejsca do zatrzymania się i wypoczynku. Chociaż takie dzikie Bieszczady bez cywilizacji lubię.
Sporo zobaczyliście i zwiedziliście.Przyjemne z pożytecznym.
Mnie najbardziej podobają się tam cerkiewki.
Jak lubisz kręte drogi polecam objazd wokół kanionu Verdon we Francji lub przejście graniczne w Splugen, między Włochami a Szwajcarią. Czy trasy w Rumunii lub przełęcze w Szwajcarii na które można wjechac samochodem.
Mnóstwo wrażeń i adrenaliny gwarantowane!!!
Pozdrawiam-)
Oooo, takie komentarze to ja lubię 🙂 Wspomniane przez Ciebie miejscówki są na mojej liście 🙂 Co do samych Bieszczad to fajnie, że z jednej strony można poczuć klimat dzikości, i to w sumie dzieje się od momentu wjazdu w te rejony, szczególnie jak się leci bokami. Zupełnie inny świat. Z drugiej strony, Bieszczady komercjalizują się, co nie musi oznaczać niczego złego, o ile jest to zrobione z gustem.
Dzięki!
My uciekliśmy właśnie z okolic Soliny do małego schroniska,a raczej starego domu, do którego zaglądali bieszczadcy zakapiorzy i pędzili bimber.To był koniec świata, gdzieś za Cisną na południe.Takie prawdziwe dzikie Bieszczady, cudne.
No a te miejscówki mam nadzieję sprawdzisz-)
Ja byłam, jechałam i to na motocyklu.
świetne miejsce na rodzinny wyjazd
To prawda, polecamy.
Ja się już tyle lat wybieram w Bieszczady i zawsze mi nie po drodze, może w tym roku mi się uda
Oby, bo warto. My też długo się wybieraliśmy.
Świetny opis. Mieszkanko mieliście fajne, takie też w moim stylu.
Dzięki
Wspaniałe miejsca. Widać, że wyjazd mega udany. Ogrom atrakcji i pięknych widoków. uwielbiam korzystać z takich poleceń.
Polecamy się zatem na przyszłość 🙂
Witam, czy Pan podpowie inny nocleg z dwójką skarbów , poniewaz w Stodole dają zakwaterowanie tylko od soboty do soboty, a nam trzeba 3,4dni??!)
Pozdrawiam
Lena Matiaż
Komentarz umknął naszej uwadze. Niestety spaliśmy tylko w Lofcie i Bieszczadzkiej Stodole, także nie możemy polecić innego noclegu z własnego doświadczenia.
W Bieszczadach byliśmy, ale zdecydowanie za krótko. Chcemy wrócić na jesień. To co może z Łodzi wspólna wycieczka w góry?
Któż to wie, z tym, że my na jesień, ale prawdopodobnie przyszłego roku 🙂
Bardzo fajnie urządzone wnętrza – a zresztą w otoczeniu pięknych Bieszczad mogłabym nocować wszędzie, nawet pod przeciekającym namiotem 😉
Niedźwiedzie byłyby szczęśliwe 😉
W Bieszczadach jeszcze nie byłam. A loft piękny!
Młody jak wszedł to od razu rzucił tekst “Ale tu ładnie” 🙂 W istocie.
Hej góry! góry !! Hej!
Pięknie spędzony czas, miłe rejony i jest co robić. A domek bardzo miły i przyjemny.
Oj, nam brakowało ostatnio gór, a Bieszczady były dla nas całkowicie nieodkryte. Teraz jesteśmy pewni, że wrócimy.
BIESZCZADY! UWIELBIAM!
Może nawet w tym roku będę mogła pojechać jesienią. Do tej pory moje wyjazdy regulował kalendarz szkolny i obowiązki rodzinne i nigdy nie byłam tam jesienią, a jesienią musi tam być cudnie
Też się do tego przymierzamy, ale jeszcze nie wiemy, czy powrót nastąpi w tym, czy może jednak w przyszłym roku.
Ciekawy wpis. Ja na wakacje niestety wybieram się dopiero we wrześniu i nawet jeszcze nie mam planu.
We wrześniu też jedziemy 😉 Pocieszę Cię, my planu też jeszcze nie mamy, a podobno to ja mam go przygotować 😀
Bardzo mi się podobało wasze lokum w Bieszczadach lubię się w takich miejscach zatrzymywać
Polecamy, warto zajrzeć 🙂
Ciekawa relacja 🙂 Nigdy jeszcze nie byłam w Bieszczadach, to jest taaak daleko 😉 Ale myślę, że raczej celowałabym w jakiś drewniany domek.
Każdy ma swój sposób na wypoczynek. Co do odległości to fakt, droga potrafi być męcząca, ale jak już się będzie w okolicach to wszystko zostanie wynagrodzone 🙂
Ojoj jakie piękne wnętrza na tych pierwszych fotkach! Jeszcze nigdy nie byłam w Ustrzykach 🙂
To chyba daliśmy niezłą zachętę, wędka została na Ciebie zarzucona 😀
Po albańskich drogach, te bieszczadzkie nie byłyby już straszne. A mnie w okolicę Ustrzyk ciągnie. Byłam tam i bardzo dobrze wspominam ten pobyt. Nigdzie mi tak powietrze nie pachniało jak tam… cudowne wspomnienia przywołaliście.
Hmm, ale czy w którymś miejscu piszę, że są straszne? Jakość nawierzchni nie porywa, ale dramatu nie ma. Z całą pewnością nie byłoby problemem wjeżdżanie na przywołany mostek Toyotą Roxi, coś za coś. Częściej sportowe zawieszenie wymieniamy po podróżach po dziurawej Łodzi 🙂 Z kolei kultura jazdy w Polsce to pojęcie abstrakcyjne, co nie zmienia faktu, że w innych państwach potrafi być gorzej. Jednak to już jest kwestia na inny wpis, a takowy powinien się niebawem pojawić. Co do powietrza, samego klimatu, fakt, ono jest relaksujące 🙂
Ciekawy wpis, fajnie napisane i super zdjęcia 🙂
Za “ciekawy wpis” dziękujemy razem, za “fajnie napisane” miło mi, a “super zdjęcia” to już robota Roxi 😉
Świetnie spędzony czas. Fajne widoki no i oczywiście jedzenie, na które zwróciłam największą uwagę 😀
Właśnie zrobiłem błąd, bo zamiast przejść od razu na komentarze zatrzymałem się na jedzeniu… Chyba coś ugotuję 😀
Oh, też lubię kręte drogi! A lofty fajne, widoki fajne, no i jedzenie – zrobiłam się głodna, nosz kurcze! Bardzo ładne zdjęcia!
Coś polecasz z krętych tras w Polsce i w Europie?
Faaajnie było jak widze i czytam :-)) I z pocuciem humoru, to lubię, a swoją drogą , to nigdy tam nie byłam, szkoda jak widzę 🙂
Tak się zastanawiam, czy kiedyś tu był mój tekst bez żartów 😀 A co do Twojej nieobecności to… czas nadrobić nim będzie uwaga w dzienniczku 🙂
Życie jest stanowczo za krótkie, może tak z 200 lat by wystarczyło , chociaż nie wiem :-)))
Lubię góry , ale tak oglądać z samochodu, bo piesze wycieczki jakoś mi nie pasują.
Jak ktoś wychowany nad wodą, to i do wody ciągnie plus rower oczywiście 🙂