Ziemia Salzburska – spacer po Hallstatt, skocznia w Bischofshofen i zamek Hohenwerfen

Salzburgerland, czyli Ziemia Salzburska to jeden z najciekawszych, ale i najbardziej różnorodnych rejonów Austrii. Wystarczy wymienić tylko niektóre miejsca: Wodospady Krimml, Top of Salzburg, tamy pod Kaprun czy Großglockner Hochalpenstraße. Osobiście bardzo go lubimy, byliśmy tam wielokrotnie i do wielu miejsc wracaliśmy, żeby zobaczyć je ponownie. Materiałów z tych miejsc jest na blogu całkiem sporo, zatem zapraszamy do bliższego zapoznania się z nimi (wystarczy kliknąć w link, który przeniesie Was do dedykowanego materiału):

  • wodospady w Krimml – przyrodniczy spektakl z 380 metrowym! wodospadem w roli głównej;
  • tamy wysoko w górach, nasz absolutny must see w Austrii;
  • Top of Salzburg, i nie zapomnijcie że można tam sobie zrobić zdjęcie po naciśnięciu czerwonego przycisku i potem pobrać je ze strony 😉 ;
  • świetnie zorganizowana turystycznie, cudowna Großglockner Hochalpenstraße, którą widzieliśmy w 3 zupełnie różnych odsłonach (a nadal nie dotarliśmy na platformę widokową Franz-Josef-Höhe, choć przy lodowcu Pasterze byliśmy dwa razy). Uważajcie, są na niej fotoradary!

W tym materiale pokażemy Wam trzy nowe miejsca: Hallstatt, Bischofshofen i zamek Hohenwerfen. Są położone dość blisko siebie, od Bischofshofen do Hallstatt jest około godzina drogi. Natomiast warto zajrzeć też do pozostałych naszych artykułów o Austrii i wybrać najciekawsze atrakcje tego kraju dla Was, dopasowując je do planu podróży. A jest z czego wybierać.

Hallstatt – czy rzeczywiście warto tam jechać

O odwiedzeniu Hallstatt myśleliśmy kilka lat, ale jakoś nigdy nie byliśmy wystarczająco blisko. Sława tego miasteczka jest ogromna, wielu uznaje je za najpiękniejsze na świecie, a Chińczycy wybudowali sobie nawet jego replikę. Jest też przez to bardzo turystyczne i zatłoczone. Tym razem się udało i dotarliśmy na miejsce. Czy było warto?

Zaparkowaliśmy na parkingu P2 w mieście przy dolnej stacji kolejki do kopalni soli. Nie było z tym problemu, a byliśmy około południa. Z tym, że dzień był deszczowy i do tego początek maja. Generalnie parkingi zapełniają się dość szybko. Parking za to był koszmarnie drogi. Zapłaciliśmy 10 euro za 5 godzin postoju, ale w takich miejscach trzeba się z tym liczyć. Z parkingów położonych dalej od centrum turystów dowożą busy.

Zaczęliśmy od spaceru po mieście i podziwianiu klimatycznych uliczek oraz widoków. Znaleźliśmy plac zabaw przy kościele i najbardziej popularny spot do zdjęć z panoramą miasta i kościołem w tle. Zjedliśmy (dość średni i dość drogi) obiad w jednej z lokalnych restauracji. Potem, już tylko Roksana z Młodym, wjechaliśmy kolejką na górę na wysuniętą platformę widokową Skywalk (bilet normalny 22 euro, ulgowy 10 wjazd i zjazd). Planowaliśmy zejść spacerem żółtym szlakiem na dół, podobno widoki są piękne po drodze. Niestety pogoda był słaba i było zbyt ślisko, żeby iść.

Nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie kaplicy czaszek, rejs statkiem po jeziorze, zwiedzanie zabytkowej kopalni soli (40 euro bilet normalny, 18 ulgowy, dzieci do 4 roku życia nie mogą jej zwiedzać), czy wejście na punkt widokowy 5 fingers na masywie Dachstein od strony Hallstatt (około 37 euro wjazd bilet normalny, 25 ulgowy). Z jednej strony mieliśmy ograniczenia czasowe, z drugiej finansowe. Bo jakby to wszystko podliczyć na 3 osoby to można się nabawić bólu głowy.

Czy Hallstatt jest aż tak niesamowite jak je pokazują w internecie? Naszym zdaniem nie. Jest bardzo ładne, klimatyczne, dobrze zorganizowane turystycznie. Na pewno można tam pojechać będąc w okolicy, żeby wyrobić sobie własne zdanie. Ale czy jechalibyśmy specjalnie setki kilometrów? Nie. Jest w Austrii wiele pięknych miasteczek, które mają klimat a nie są tak zatłoczone. A i tak podczas naszej wizyty było dość pusto i spokojnie. W szczycie sezonu, kiedy osoba o osobę się potyka, nie wyobrażamy sobie radości ze zwiedzania tego miejsca.

To, co za to bardzo nas zainteresowało w okolicy to lodowiec Dachstein ze swoim wiszącym mostem, pałacem lodowym i schodami donikąd. Niestety podczas naszego pobytu był zamknięty wyciąg i obiekty z powodu przerwy technicznej. A pewnie na tą atrakcje byśmy się zdecydowali. Zabrakło nam też czasu na pobliski wąwóz Lammerklamm. Myślimy, że warto, bo kilka podobnych wąwozów widzieliśmy w Austrii, możecie poczytać o nich TUTAJ.

Skocznia narciarska w Bischofshofen – ostatnia w Turnieju Czterech Skoczni

Jedna z najbardziej znanych skoczni narciarskich na świecie, to właśnie na niej odbywa się ostatni konkurs Turnieju Czterech Skoczni (o skoczni Bergisel w Innsbrucku pisaliśmy TUTAJ). Miasto Bischofshofen nieodłącznie kojarzy się właśnie ze sportami zimowymi. Latem jednak również jest bardzo przyjemne, a wycieczka w okolice skoczni zapewnia wiele niezapomnianych widoków.

Można bez problemu podjechać pod skocznię, jest tam bardzo dużo miejsc do parkowania (oczywiście latem, nie wiemy jak zimą). Z dołu doskonale widać wielkość obiektu. Jeśli ktoś potrzebuje treningu lub sporej dawki ruchu, to schodami da się wejść na samą górę, aż do miejsca gdzie montowana jest belka startowa. W normalnych okolicznościach poszlibyśmy na taką wycieczkę, jednak tego dnia po południu Młodego czekał ogromny wysiłek fizyczny w postaci piłkarskich testów w ramach dnia otwartego do Rapidu Wiedeń, więc żadne dodatkowe obciążające fizycznie aktywności nie wchodziły w grę.

Na górę da się jednak wjechać autem, do miejsca gdzie jest początek rozbiegu prowadzi dobra, asfaltowa droga, a przy skoczni jest mały parking. Ale wcale nie tak łatwo to miejsce znaleźć, nie jest w żaden sposób oznaczone na mapie. Błądziliśmy i szukaliśmy go dobre pół godziny, ale się udało. Trochę na czuja, patrząc jak drogi na mapie są poprowadzone, wjechaliśmy na górę. Warto było, bo widoki są niesamowite. Miejsce znajduje się przy ulicy Laideregg (możecie wpisać w nawigację adres Haus Kleinschönegg – Familie Rohrmoser, to jest w sumie obok góry skoczni).

Na dole przy skoczni jest Besucherzentrum Erz der Alpen UNESCO Global Geopark Bischofshofen. Nie jest ono w żaden sposób powiązane ze skocznią, a raczej z wodospadem, który znajduje się kilka minut spaceru od skoczni. Przemiła Pani przekazuje informacje o okolicznej przyrodzie i geologii terenu. Jeśli jesteście bardzo wkręceni w takie tematy, to można tam spędzić nawet kilka godzin, jeśli nie to pół godzinki wystarczy, żeby kilku ciekawostek się dowiedzieć. Wejście i toalety są darmowe.

Zamek Hohenwerfen

Dojeżdżając do noclegu w okolicach Bischofshofen zobaczyliśmy stojący tuż przy autostradzie zamek. Nie wiedzieliśmy wcześniej o nim nic, w ogóle nie mieliśmy w planach jego zwiedzania. Ponieważ te 4 dni w tamtej okolicy były głównie zagospodarowane na spędzenie czasu z bliską nam osobą, która tam wtedy mieszkała, a do tego jeszcze nasz syn trafił na dzień otwarty dla młodych piłkarzy testowanych w Bischofshofen przez Rapid Wiedeń, czasu na zwiedzanie było bardzo mało. Wspólnie z Władkiem pojechaliśmy do Hallstatt, zwiedziliśmy skocznię narciarską i dużo czasu spędziliśmy na boisku piłkarskiego klubu SK Bischofshofen. Dla naszej trójki zostało jedno przedpołudnie, więc żadne dalsze eskapady nie wchodziły w grę. Zapadła decyzja, że jedziemy właśnie tam.

I to była najlepsza z możliwych decyzji!

Zamek znajduje się w miejscowości Werfen. Przed zamkiem jest spory, darmowy parking, gdzie bez problemu zostawiliśmy auto. Na górę można się dostać na dwa sposoby: kolejką-windą albo na własnych nogach. My poszliśmy spacerem na górę, co zajęło nam około pół godziny w jedną stronę. Polecamy, ścieżka jest dobrze przygotowana, niezbyt męcząca i zacieniona. Bilety na zamek należy wtedy kupić w kasie przy wejściu na górze (my w 2023 roku zapłaciliśmy 10,40 euro za bilet normalny i 3,10 za ulgowy za pokazy sokolnicze i 3 muzea zamkowe, ale bez zwiedzania z przewodnikiem, pakiet all inclusive kosztował 16,90). Jak jedziecie windą, kupujecie bilet na dole w pakiecie z wjazdem.

Samo zwiedzanie zamku jest ciekawe, widoki na okolice są piękne. Ale tak na prawdę to wcale nie sam zamek jest tu najważniejszy. Mieliśmy trochę farta, bo jak kupowaliśmy bilety to Pani w kasie powiedziała nam, żebyśmy szybciutko szli na dziedziniec, bo właśnie zaczął się pokaz (o którym jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, to zwiedzanie jednak było raczej spontaniczne niż przygotowane wcześniej). Na szczęście było to tuż za rogiem, więc wiele nie straciliśmy. A było co oglądać.

Wielkie, majestatyczne ptaki drapieżne w otoczeniu zamkowych murów wypuszczane przez sokolników w niebo i przelatujące tuż obok nas. Zafascynowało nas to ogromnie. Pokaz trwał około 45 minut i był niesamowity. To dla tego wydarzenia warto było tam pojechać. Pokazy są dwa, o 11.15 i 15.15 (lub trzy w wakacje), godziny zarówno pokazów, jak i otwarcia warto zawsze sprawdzać na stronie zamku (zamek jest całkowicie zamknięty dla zwiedzających od 6 listopada do 1 kwietnia).

Na terenie zamkowego dziedzińca jest też sporo przestrzeni dla dzieci. Są sale z edukacyjnymi tablicami o życiu rycerzy, są miejsca do zabaw. Dla naszego syna był to bardzo interesujący przerywnik w zwiedzaniu.

Na pewno Ziemia Salzburska jeszcze ma wiele do zaoferowania. Kolejka na Górę Schafberg, lodowe jaskinie w Werfen, Hangar 7 czy samo miasto Salzburg to miejsca, które nadal są przed nami. Mówimy zatem, do zobaczenia!

2 komentarzy Dodaj swój

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.