Znowu w życiu mi nie wyszło…

Inspiracją do napisania tego wpisu jest samo życie. Mamy w sobie coś takiego, złego „duszka”, który lubi umniejszać wszystkiemu, co zrobiliśmy. W naturze ludzkiej jest trochę samodestrukcji. Ale nie o tanią psychoanalizę tu chodzi, a o zrozumienie tego, co gra nam w duszy.

Obserwuję siebie, obserwuję też ludzi z mojego otoczenia. Każdy z nas lubi ponarzekać, poroztrząsać swoje porażki i niepowodzenia. Ile razy złapaliście się na tym, że najlepsza riposta albo argumenty przychodzą Wam do głowy już po fakcie? Bo ja całe mnóstwo. Powtarzam sobie w głowie trudne rozmowy, i męczę, i dręczę. Bo przecież zamiast tego i tego, mogłam powiedzieć to i to. Jak to mówią, mądry Polak po szkodzie… Tyle że takie ciągłe rozpamiętywanie nic nie daje. Przecież wystarczy raz przemyśleć sprawę i wyciągnąć wnioski. A nie ciągle, i ciągle…

Uczę się i mam nadzieję że nigdy nie przestanę. Samorozwój jest dla mnie bardzo istotny. Dzięki temu staram się zmienić swoje myślenie. O ile nie potrafię jeszcze wyłączyć roztrząsania byłych sytuacji, w tu i teraz mam jedną, najważniejszą zasadę! W sumie to kilka zasad.

Szklanka do połowy pełna

Rany, ileż razy to powtarzałam. W większości sytuacji w życiu da się zobaczyć pozytywy. Chodzi o podejście. Jak będziesz myśleć, że się nie uda, to się nie uda na pewno. Jak będziesz myśleć o sobie źle, to inni też będą tak o Tobie myśleć. Bo z jakiego powodu miałoby być inaczej?

Chcesz coś zrobić – znajdziesz pomysł, nie chcesz – znajdziesz powód

Nie wiem, czy jest tu coś do dodania. Esencja prostej prawdy!

Myśl pozytywnie

Po prostu, po co zamartwiać się na zapas. Nie chodzi tu o ignorancję, czy nieumiejętność przewidywania. Ponownie chodzi o to, że jak myślisz, że coś się nie uda, no to się nie uda! Nie widzę sensu w rozmyślaniu o abstrakcyjnych, mało prawdopodobnych sytuacjach, które mogłyby się wydarzyć. Jeśli się wydarzą, albo znacząco zwiększy się ich rachunek prawdopodobieństwa, wtedy zacznę się nimi martwić. Wcześniej zadręczać się zwyczajnie nie chcę.

Jedno życie

W moim dorosłym świecie przyświeca mi myśl, że mam jedno życie. I wbrew pozorom to coś najbardziej ulotnego, co nam się przytrafia. Czy naprawdę chcę zmarnować je na umartwianiu się? Czy chwile, które mogłyby być szczęśliwe, muszą być smutne z mojego własnego wyboru? No nie. Ta ciągła pogoń za więcej nie prowadzi do wielkiego szczęścia. Daje za to ogrom frustracji. Zawsze będzie ktoś, kto ma więcej. No chyba, że jesteś Billem Gatesem. Ale on na pewno miał inne problemy, bo każdy jakieś ma.

Uczę siebie i swoją rodzinę uważności. Doceniania tu i teraz, rozumienia bycia razem. Nie chcę obudzić się za (oby 😉 ) 50 lat jako staruszka i żałować straconego życia. Chcę się śmiać, bawić, spełniać marzenia. Chcę żyć pełnią życia na tyle, na ile dana chwila mi na to pozwala.

Znowu w życiu mi nie wyszło… A może właśnie znowu w życiu mi wyszło! Nie mam willi z basenem, Porsche za 2,7 miliona (tak, ostatnio jak byliśmy z Młodym w salonie tej marki to widzieliśmy takie właśnie auto), nie zarabiam jak Bill Gates, nie mam też milionów obserwujących bloga (ale zapraszam, możecie dołączać 🙂 ). Wielu rzeczy nie mam, a inni w moim wieku tak. Mogę więc myśleć, że nic nie osiągnęłam.

Ale tak nie jest. Bo mam cudowną rodzinę, mam gdzie mieszkać i czym jeździć. Na szczęście nie martwię się, czy mi starczy do wypłaty, albo za co kupić dziecku buty. Mogę podróżować, mogę spełniać przynajmniej część swoich marzeń. To jest dla mnie sukces. Lubię swoje życie. Patrzę nieraz na byłe koleżanki, które „dobrze się zapowiadały”, ale coś nie poszło. Tym bardziej doceniam to, co mam. Mam ambicje na osiągnięcie czegoś więcej i mnóstwo planów. Nie zamierzam się zatrzymać na tym etapie. Potrafię się zarazem cieszyć z tego, co mam. Problemy są, jak wszędzie. To jest część życia, z którą po prostu trzeba nauczyć się sobie radzić. Albo poszukać fachowej pomocy.

A czy Ty potrafisz być dobry/dobra dla siebie?

21 komentarzy Dodaj swój
  1. Chyba jestem raczej z tych pozytywnie myślących i nie dopuszczam złych i czarnych myśli ale to niestety nie wszystko. Jeśli chodzi o realizację planów czy nawet marzeń raczej jestem sceptyczna i często odpuszczam pewne założenia po jestem zbyt ostrożna.

  2. Wiesz, kiedy mąż zaczyna rozmyślać: to bym zrobił, tamto zrobił, to zdarza mi się, że sprowadzam go na ziemię i tłumaczę, że tego czy tamtego nie damy rady, bo finanse, bo to czy tamto przeszkadza. Natomiast nie raz i nie dwa powtarza i dzieciom, i mężowi i sobie, że jak czegoś nie spróbujemy, to się nie przekonamy czy to możemy, czy to nam wyjdzie itp.

  3. Ostatnie lata jestem dla siebie tak dobra, że nawet zaczęłam się zastanawiać nad tym, aby być lepszą, dobrą dla innych. Pewnie dziwnie to brzmi. A droga człowieka polega właśnie najpierw na byciu wyrozumiałym dla siebie, a wtedy można być dobrym dla Innych. 🙂

  4. Chyba już tak mamy w sobie zakorzenione roztrząsanie tego co negatywne, że przychodzi to łatwiej niż docenianie

  5. Bardzo fajnie sie czyta ten wpis. Daje dużo do myślenia. Ja jestem z tych osób, które zawsze widzą pół szklanki pustej. Szkoda, że życie nie zawsze toczy się tak jak chcemy.

  6. Nsze życie skłąda się z sukcesów i porażek. Absolutnie nie powinniśmy porównywać się do kogoś innego, najważniejsze to cieszyć się z tego co się ma i starać się spełniać swoje marzenia. Te całkiem malutkie jak i te większe. Mam nadzieję, żę jeszcze wiele pięknych miejść wspólnie odkryjecie.

    1. Bo życie to proces. A w proces jest wpisana zmiana. Czasem trudno to zaakceptować, bo nie wszystko idzie gładko. Ale moim zdanie warto skupiać się na tym, co dobrego nas spotyka.

  7. Wpis z rodzaju tych zdecydowanie motywacyjnych i dających kopniaka. 🙂 Super, że go napisałaś. Jestem na tak. I tak, potrafię być dobra dla siebie, czasem aż za bardzo, no ale – życie mamy jedno, tak jak piszesz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.