Czy jesienią albo zimą warto jechać na Hel? Czy są tam zimą jakieś warte uwagi i oczywiście otwarte atrakcje? Czy jadąc z dziećmi uda się ciekawie zaplanować czas na Helu? Pewnie szukacie takich informacji, skoro czytacie ten tekst. Dobrze trafiliście, ponieważ jesteśmy ogromnymi fanami Bałtyku poza sezonem. Uważamy, że właśnie wtedy pokazuje swoje najpiękniejsze oblicze. Trochę tekstów o zimowych wyjazdach nad morze już u nas się pojawiło, Zapraszamy do poszukania inspiracji TUTAJ i TUTAJ.
Samochodem na Hel
Już sama droga na Hel jest niesamowitą przygodą. Jedziecie momentami tuż przy brzegu. Wykorzystajcie to i zatrzymajcie się na parkingu zaraz za Puckiem. Bliżej brzegu już stanąć się nie da. Na samym półwyspie też jest kilka ciekawych parkingów, ale nie aż tak spektakularnych.
Trasa rowerowa Władysławowo-Hel
To, co nas absolutnie zachwyciło to trasa rowerowa przez cały Półwysep Helski. Jest pięknie położona i daje dużo satysfakcji z jazdy. A jak się zmęczycie to zawsze można wrócić pociągiem. Tylko sprawdźcie wcześniej, czy są w nim miejsca na rowery bo bywa z tym różnie 😉 . Momentami biegnie samiutkim brzegiem. Tak blisko, że zimą były fragmenty zalane wodą. Inne jej odcinki ciągną się przez las i w upały dadzą nieco wytchnienia. Co ważne, na całej długości jest poza ruchem samochodowym. W każdej z miejscowości po drodze można się zatrzymać i odpocząć. Ale można też to zrobić na ławce z widokiem na wodę. Albo i bez ławki, na kamieniach albo kocyku.
Jurata poza sezonem
To właśnie Jurata jest nam w tym rejonie najbliższa. Ma cudowny klimat spokojnego miasteczka. Gdzie się nie obejrzycie, tam będzie las. Zupełnie inny niż w centralnej Polsce, jakiś taki bardziej bajkowy. Byliśmy tam kilka lat temu na przedłużony weekend w listopadzie i nas w sobie rozkochała. Niewiele jest tam poza sezonem otwarte, ale jakiś sklep czy restauracja się znajdzie. Za to jest mnóstwo spokoju, relaksu i odpoczynku w rytmie slow. W sezonie za to się nie wybieramy, bo na pewno ten obrazek wygląda zgoła inaczej. Za to zimą przemierzaliśmy kilometry z wózkiem (wtedy Młody jeszcze z niego korzystał) po pustej miejscowości i deptakach nad wodą. To był jeden z wyjazdów, które wspominamy najlepiej ze wszystkich.
Miasto Hel z dzieckiem
Ponieważ uważamy, że dla sześciolatka niektóre tematy są jeszcze zbyt trudne, miejsca do zobaczenia dobieramy starannie. Nie oglądaliśmy fortyfikacji, bo musielibyśmy odpowiedzieć na wiele pytań, które na pewno by się pojawiły. A te informacje mogą jeszcze chwilę w jego życiu poczekać. Natomiast miasto na samiutkim końcu Mierzei ma tyle do zaoferowania, że i bez tego trudno zmieścić się w jednym dniu. Z takiej trasy będą zadowolone tak samo dzieci jak i dorośli. Dla każdego coś fajnego. Samochód zostawiamy w okolicy fokarium i większość miejsc odwiedzamy pieszo.
Fokarium na Helu
Wizyta u fok to najpopularniejszy punkt wycieczki na początek Polski. Warto tam zajrzeć i faktycznie zagłębić się w temat. Poczytać tablice informacyjne, zejść poniżej lustra wody i zobaczyć foki przez szybę basenu. A na koniec oczywiście obejrzeć spektakl, jakim jest pokaz karmienia. Ale w tym wszystkim koniecznie trzeba mieć na uwadze, że fokarium to nie ZOO ani tym bardziej cyrk. To placówka naukowo-hodowlana, miejsce, gdzie foki dochodzą do siebie po trudnych chwilach. A sztuczki podczas karmienia służą ocenie ich stanu zdrowia. Wszystkie dochody za wstęp są przeznaczone na funkcjonowanie ośrodka. Wyleczone foki są wypuszczane na wolność, podobnie jak przychówek hodowlanego stada. Ośrodek spełnia ważną rolę pomocniczą w odtwarzaniu bałtyckiej populacji tego gatunku. Z rzeczy ważnych i praktycznych warto przed wizytą wiedzieć:
- są dwa pokazowe karmienia: o godzinach 11 i 14.
- wstęp kosztuje 2×5 zł / osoba (dokładnie tak, nie 10 zł 😉 ) Nie ma takich zwyczajnych kas z miłą panią bileterką. Trzeba mieć monety 5 zł, ponieważ tylko je przyjmuje automat przy wejściu. Dobra wiadomość jest taka, że jest tam rozmieniarka banknotów. Ale znowu: przyjmuje tylko takie po 10 i 20 zł. To co zrobić jak mamy np 100 zł? Warto zadzwonić dzwonkiem i spytać obsługę, czy mają rozmienić. Zazwyczaj pomagają 🙂
- Warto być wcześniej, jeśli zależy Wam na obejrzeniu karmienia, ponieważ wtedy jest sporo ludzi i ciężko jest zająć miejsce blisko basenu żeby dobrze widzieć (a z parkowaniem w okolicy różnie bywa, to też weźcie pod uwagę)
- Nie zapomnijcie zajrzeć do sklepu z pamiątkami. Jest poza samym ośrodkiem, po wyjściu trzeba iść do końca płotu i w lewo uliczką. Są tam piękne rzeczy: koszulki, maskotki, książki, magnesy i wiele innych. Dochód też jest przeznaczany na foki. Fokowy pluszak który z nami wrócił do Łodzi stał się najbardziej ukochaną dziecięcą maskotką 🙂
Fokarium jest częścią Stacji Morskiej im. Profesora Krzysztofa Skóry należącej do Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego. Ośrodek oficjalnie istnieje od 1999 r., choć badacze działali już wcześniej na rzecz fok.
Ile czasu tu zaplanować? Minimum godzinę.
Dom Morświna
Drugim ważnym obiektem Stacji Morskiej jest leżący niedaleko fokarium zbudowany w tradycyjnym stylu Dom Morświna. To małe muzeum jest poświęcone głównie temu ginącemu bałtyckiemu gatunkowi. Cena wstępu jest symboliczna (2 zł), więc nie ma się nad czym zastanawiać. Szkoda, że podczas naszej wizyty było nieczynne. Pozostało poszukać informacji na ich oficjalnej stronie i poczytać książkę „Morświn z czerwonego wiaderka” zakupioną w sklepie z pamiątkami. Obok budynku jest cała seria tablic o lokalnym rybołówstwie, a kawałek dalej znajduje się wystawa opisująca historię wieloryba (finwala) odnalezionego w sierpniu 2015 na polskim wybrzeżu. W gablocie jest porównanie wielkości czasek finwala i morświna. Ciekawostką jest znajdująca się przed budynkiem rzeźba ryby oklejona gazetami.
Park Wydmowy
Pomiędzy Fokarium a Domem Morświna czeka nas przyjemny spacer nad wodą. Park Wydmowy jest bardzo ciekawą inwestycją. Nie dość, że wygląda niesamowicie, to jeszcze pełni ważne funkcje w ochronie nadmorskich wydm. Poruszamy się po systemie kładek i pomostów nie niszcząc przy tym cennej przyrody. Po drodze są punkty osłonięte od wiatru, gdzie można usiąść na ławeczce i podumać. A jeszcze kilkanaście lat temu ten teren był praktycznie zniszczony. Cudownie, że udało się odtworzyć jego pierwotny stan. Naszym zdaniem to najładniejszy odcinek spacerowy na Helu, dużo przyjemniejszy od betonu na promenadzie.
Muzeum Rybołówstwa
Ciekawe jest już samo jego umiejscowienie. Znajduje się bowiem w budynku… dawnego ewangelickiego kościoła św. Piotra i Pawła. Budynek od XVI był wielokrotnie uszkadzany i odbudowywany. Przez jakiś czas pełnił nawet funkcję latarni morskiej. Na wystawie stałej można sporo dowiedzieć się o tym, jak wyglądało rybołówstwo na wodach Zatoki Gdańskiej. Dookoła budynku jest niesamowita ekspozycja skansenowa kutrów i wszelkich rzeczy związanych z połowami. Wiedzieliście, że starych łodzi się nie wyrzuca tylko można z ich połówek zrobić magazyny na przykład na sieci? Bo my nie 😉
Cennik biletów:
- normalny – 16 zł; ulgowy – 10 zł (cena biletu obejmuje także wejście na wieżę widokową)
- środa – wstęp bezpłatny na wystawę stałą. Tego dnia ceny biletów wynoszą: na wieżę widokową – 5 zł i na wystawę czasową – 5 zł
Czas na zwiedzanie? Minimum godzina.
Bulwar Nadmorski
Tuż obok Fokarium i Muzeum Rybołówstwa mamy nadmorską promenadę. Można nią dotrzeć do portu, a dalej kontynuować spacer po falochronie. To tutaj zacumowane są kutry rybackie, tu również jest nietypowy, bardzo charakterystyczny budynek kapitanatu. Jeśli miniecie zejście na falochron, to idąc prosto dotrzecie aż na sam początek Polski. Tam również (podobnie jak w Parku Wydmowym) są zrobione kładki dla pieszych, po których nawet z wózkiem można wygodnie chodzić. A przed Muzeum Rybołówstwa postawiono rzeźbę Neptuna, której nie sposób nie zauważyć. To jedna z najnowszych atrakcji miasta.
Wraki okrętów ORP Wicher II i ORP Gryf II
Kiedyś dzielnie służyły Polsce. Nazwy otrzymały w hołdzie zatopionym podczas wojny okrętom. Ale po przejściu na emeryturę też pełnią ważną funkcję. Zostały… falochronem. Hel od zawsze był podmywany od północy. Rozbrojone okręty umieszczono zatem obok portu wojennego, aby chronić te okolice przed falami. Niestety upływ czasu działa na nie destrukcyjnie, więc warto się pospieszyć, aby je zobaczyć. Jest tylko jedna możliwość dostania się w to miejsce.
My samochodem dojechaliśmy aż do końca ulicy Sikorskiego (do oczyszczalni ścieków). Następnie zeszliśmy na plażę i skręciliśmy w lewo. Spacer plażą to około 10 minut i jesteśmy na miejscu.
Co jeszcze warto zobaczyć na Helu?
- Latarnię Morską
- Muzeum Helu
- Fortyfikacje wojskowe
- Historyczną zabudowę na ulicy Wiejskiej
A na koniec takie małe spostrzeżenie. W wielu miejscach czytaliśmy, że na Helu nie wieje tak jak gdzie indziej nad morzem. Hmm… Dziwne… No bo Hel to stolica sportów wodnych zależnych od wiatru i fal. A poza tym za każdym razem jak byliśmy (co prawda nie było to latem) to wiało tak mocno, że głowę chciało urwać. A fale były tak duże, że idąc falochronem obok kapitanatu Piotrek został dość solidnie zmoczony. Taki urok Helu i my go akceptujemy 🙂