U nas wyboru nie było. Odi jest z nami już wiele lat, powoli staje się leciwym Panem Psem i zostaje już z nami na cała resztę swojego życia. Także wersja pierwsze dziecko w życiu psa zagościła w naszym domu w maju 2016. Ponieważ jest to osobnik z charakterem, a nawet charakterkiem, czyli w domu pies idealny, czasem zapominamy, że w ogóle jest, a na spacerze istny Mr. Hyde, mieliśmy mnóstwo obaw jak to będzie. Dużo czytałam na ten temat, dużo pytałam ludzi, którzy byli w podobnej sytuacji jak oni rozwiązali taką sytuację. I tak jak zwykle, życie samo układa dobry plan, któremu tylko trzeba trochę pomóc.
Dwa słowa od Małżonka Szanownego: Sporo się nasłuchaliśmy, w tym od niektórych członków rodziny, że Odiego trzeba będzie oddać. Nie napiszę jak to komentowałem, ale jak czytacie po 22 to możecie sobie użyć odpowiedniego słowa.
Jak przygotowaliśmy dom i Odiego na przybycie nowego członka rodziny?
Łóżeczko było rozłożone około miesiąca wcześniej. Ubranka dziecięce też były prane wcześniej, żeby przyzwyczaił się do zapachu. Przychodziła też do nas mała sąsiadka i bawili się razem. Na szczęście okazało się, że Odi lubi małe dzieci (A one lubią jego ogon – przyp. Piotrek). Co wcale nie było takie oczywiste, bo każdego psa na spacerze chce zjeść na śniadanie/obiad/kolację (czasem też na przystawkę/deser/podwieczorek – przyp. P.).
Już po porodzie Piotrek przywoził do domu brudne ubranka i dawał mu do wąchania. Kładł je na łóżeczku, żeby było wiadomo, że tam właśnie coś się zmieni. Bardzo się stresowałam samym momentem wejścia do domu. Chcieliśmy być wtedy sami i wszyscy razem, więc nie było żadnej pomocy z zewnątrz. Ktoś mi powiedział, że powinno się wyprowadzić psa z domu, wejść z dzieckiem i dopiero wrócić z psem. Technicznie u nas niemożliwe. Zatem Odi w domu, a my z całym majdanem do domu. Weszliśmy, w drzwiach pozwoliliśmy na zapoznawcze wąchanko. Młody do łóżeczka i wtedy mogli się lepiej zapoznawać. Na wszelki wypadek założyliśmy Odiemu obrożę ze specjalną gumą, za którą można go krótko przytrzymać. I poszło. Bezproblemowo. Miłość wzajemna kwitnie do tej pory (i do ogona – przyp. P).
A piesek w pasach?
Inny ważny dla nas aspekt przygotowania to był sposób przewożenia psa. Już jak byłam w ciąży zaopatrzyliśmy się w specjalny pas samochodowy dla czworonoga.
I moim zdaniem było to najlepiej wydane 15 zł w kontekście bezpieczeństwa. Od tej pory Odi jeździ tylko tak, nieważne czy w aucie jest dziecko czy nie. Jest to bezpieczniejsze dla każdego z pasażerów i dla samego zwierzaka. W razie W nie leci jak torpeda tylko zostaje w obrębie tylnej kanapy. Pas ma wyregulowaną taką długość, że każdy z pasażerów z tylu ma swoją połowę kanapy i nie ma opcji dostania się do sąsiada. Baaaaardzo polecam.
Generalnie jest obowiązek przewożenia psa w taki sposób. Mój mąż nawet został kiedyś na światłach zapytany przez policjanta ze stojącego obok radiowozu : „A piesek w pasach?” 😉
Dwa słowa od Małżonka Szanownego: Co prawda była to konsekwencja dynamicznego poruszania się samochodem o niestandardowym kolorze, a że Odi akurat przy wymianie poglądów na światłach wychynął, to i pytanie padło. A zdziwienie było widoczne na licach mundurowych, oj było. Uśmiech zresztą też.
U nas z kolei kot był na długo przed dzieckiem. Też były teksty, by go oddać, a nasz kot ? Też jest często niezauważalny, do tego wiem, że nie skrzywdzi żadnego z domowników.
I właśnie o to chodzi 🙂 Bo zwierzak to nie jest mebel który można oddać.
Moje corki maja uczulenie wiec nie mamy ani kota ani psa
Siła wyższa, czasem się nie da.
Świetne te pasy dla psa…
Pierwszy raz widzę , ale tak powinno być…
To jest bezpieczeństwo wszystkich podróżujących w aucie.
🙂
miałam 4 suczki – każda co najmniej 20 lat przeżyła
Wow 🙂 życz tego naszemu Odiemu 🙂
Nigdy nie miałam psa, jestem zdecydowaną kociarą. Też naczytałam się tekstów, że jak się zajdzie w ciążę, to kota automatycznie trzeba się pozbyć, bo może zaatakować w niespodziewanym momencie. Przecież to takie fałszywe zwierzę. No cóż, jakoś zdjęcia wtulonych bobasów w koty i pilnowanie łóżeczka mówią coś wprost przeciwnego ;).
Zwierzęta w większości są bardzo przyjazne dzieciom, wręcz opiekują się nimi. Nie ma co się przejmować na zapas 🙂
Świetny post. Jeszcze nie byłam w takiej sytuacji. Mamy 2 kochane staruszki. 🙂
Nasz też najmłodszy nie jest i nie było mu łatwo, ale dał radę 🙂 całe życie mu się w sumie zmieniło