Norwegia samochodem –  jak dojechać? Którą przeprawę promową do Norwegii wybrać?

Z Polski do Norwegii można się dostać na kilka sposobów. My zdecydowaliśmy się na objazdówkę własnym samochodem, co wiązało się z wytyczeniem najbardziej korzystnej trasy. Przejrzeliśmy chyba większość dostępnych przepraw promowych pod kątem ich optymalnego wykorzystania oraz ceny. Na co i dlaczego się zdecydowaliśmy? Jak wyglądała nasza trasa w rejon fiordów Norwegii? O tym wszystkim przeczytacie poniżej.

Przeprawa promem Gdynia-Karlskrona (Szwecja)

Zdecydowaliśmy się na rejs promem StenaLine z Gdyni. Wypunktujmy powody tej decyzji:

  • z Łodzi do Gdyni mamy po prostu najbliżej. Inne porty skąd można się przeprawić są w Świnoujściu albo jeszcze dalej w Niemczech czy Danii (tam wracaliśmy, ale o tym potem);
  • odpowiadały nam godziny rejsu (rejs nocny, podczas którego można się było wyspać i od rana przejechać spory kawałek przez Skandynawię, z dzieckiem tak jest dużo łatwiej);
  • w Szwecji chcieliśmy odwiedzić muzeum IKEA, które przy takim układzie trasy było w miarę po drodze;
  • cenowo również wychodziło to sensownie (patrząc na cenę promu i koszt paliwa przeliczany też, jeśli chcielibyśmy dojechać do innego portu).

Jak wygląda przeprawa nocna Gdynia-Karlskrona?

  • obowiązkowo oprócz biletu trzeba wykupić kabinę. My kupiliśmy 4-osobową na 3 osoby, nie dodają nikogo obcego żeby wypełnić miejsce. Tak nam też powiedzieli na infolinii jak dzwoniliśmy się upewnić. Kabina nie była super czysta (piasek pod prysznicem, polecamy wziąć klapki), ale pościel była akurat bardzo OK. Jest łazienka z prysznicem i WC, nie ma czajnika, więc z herbatą czy kawą może być problem. Warto wziąć kabinę z oknem, bo wtedy można podziwiać wschód słońca nie wychodząc z łóżka;
  • na promie są restauracje, można też zjeść śniadanie;
  • wiele osób chyba zaczynało już tą przeprawą wakacje (wiecie, piffko te sprawy), ale nie było to uciążliwe, nie było głośno;
  • wjazd i zjazd z promu przebiega bardzo sprawnie (pamiętajcie tylko żeby zamknąć drzwi od auta jak zapniecie dziecko przed zjazdem, bo jak ruszycie i zacznie pikać to koniec, nie ma jak się zatrzymać i trzeba zjechać, rozległo się tylko gromkie „Młody trzymaj drzwi!” – były jakby przymknięte na pierwszy „zaczep” więc się nie otworzyły, true story 😉 );
  • jest sala zabaw dla dzieci, są też pokłady widokowe, więc można pospacerować i popatrzeć na morze.

DOBRA RADA

Spakujcie sobie osobną torbę na prom. Nie ma sensu zabierać wszystkich gratów na dwa tygodnie podróży. Ani to wygodne, ani praktyczne. Weźcie to, co będzie Wam niezbędne. Coś do spania, ciuchy na zmianę, my wzięliśmy też jedzenie na kolację i śniadanie oraz jakieś drobne zabawki dla Młodego. Na promie nie ma już czasu na przepakowywanie rzeczy, trzeba to przygotować wcześniej. A jeśli planujecie jeszcze potem nocleg tranzytowy (my tak właśnie zrobiliśmy) to w uwzględnijcie też i to w trakcie pakowania. Niech te rzeczy będą gdzieś na wierzchu łatwe do zabrania.

Ile kosztuje przeprawa promem Gdynia-Karlskrona?

  • wszystko zależy od dnia, rodzaju samochodu oraz liczby osób;
  • kabiny też są różne w różnych cenach;
  • nie ma opcji foteli lotniczych jak u innych przewoźników;
  • wszystko to można dokładnie wyliczyć w ich kalkulatorze na stronie www;
  • my na początku września 2022 za auto osobowe, dwoje dorosłych, dziecko 6 lat i kabinę z oknem dla 4 osób zapłaciliśmy 1150 zł;
  • płynęliśmy w jedną stronę (zazwyczaj jeśli wykupuje się też rejs powrotny to są rabaty).

DOBRA RADA

Warto zadzwonić na infolinię StenaLine i zapytać o kod rabatowy. My w ten sposób uzyskaliśmy 5% rabatu, zawsze coś. Informację na ten temat znaleźliśmy na ich stronie www i dzielimy się tą wiedzą teraz z Wami 🙂 .

Muzeum IKEA w Älmhult

Niecałe 2 godziny drogi od zjechania z promu zatrzymaliśmy się na nasz pierwszy przystanek. Zwiedziliśmy muzeum znanej szwedzkiej sieci sklepów IKEA. Znajduje się ono w miejscu ich pierwszego sklepu. Było zaskakująco ciekawe zarówno dla rodziców jak i dla dziecka. No i zjedliśmy tam obiad, bo dalej na jedzenie na mieście było już ciut drogo 😉 . O samym muzeum powstanie osobny materiał, więc nie będziemy się tu dłużej rozpisywać.

Granica Szwecja-Norwegia

Praktycznie nie zauważyliśmy kiedy przekroczyliśmy granicę. Nie było żadnej kontroli, żadnych pograniczników. Tylko dzięki znakom zorientowaliśmy się, że jesteśmy już w Norwegii. Nie wiemy czy tak jest zawsze, nie wiemy czy sprawdzane są czasem limity przewożonych różnych rzeczy przez granicę, a zastanawialiśmy się przed wyjazdem jak to będzie wyglądać. Dajcie znać jak macie doświadczenie w tym temacie.

Nocleg tranzytowy w drodze na fiordy

Droga przez Szwecję była bardzo monotonna i nie czarujmy się, nudna. Widoki żadne, kilometry strasznie się nam ciągnęły. Cały czas autostrada, co kawałek ograniczenia prędkości i fotoradary. Umęczyła nas bardzo i pewnie dlatego jak dojechaliśmy w miejsce naszego noclegu tranzytowego to ostatnie, na co mieliśmy ochotę to tankowanie. A następnego dnia nas za to pokarało. Co się stało, możecie przeczytać w TYM materiale. Noclegu szukaliśmy w okolicy Lillehammer, mniej więcej w połowie drogi do pierwszego dłuższego pobytu przy Drodze Atlantyckiej (pisaliśmy o niej TUTAJ).

Nocleg był niesamowity. Budynek tuż obok autostrady, więc bardzo wygodnie na tranzyt, bo nie trzeba nigdzie odbijać z trasy. Ale było bardzo cicho, w ogóle nie było słychać szumu aut. Budynek Wood Hotel, bo o nim mowa, oferuje zarówno pokoje hotelowe, jak i niezależne apartamenty. I jest piękny. Dużo drewna, wspaniały taras widokowy na dachu i fantastyczne położenie nad wodą. Zrobił na nas wrażenie. Poszliśmy na nasz pierwszy wieczorny spacer już w Norwegii zaczarowani okolicą. Spaliśmy w niezależnym, w pełni wyposażonym i bardzo wygodnym apartamencie z osobną sypialnią.

Następnego ranka jeszcze szybko spojrzeliśmy z tarasu na dachu na widoki, zatankowaliśmy (bolało!) i pojechaliśmy ku fiordom.

Poniżej wrzucamy mapę z tego odcinka trasy.

Skocznia w Lillehammer

Teraz ciekawostka. Ponieważ bardzo lubimy skoki narciarskie, podjechaliśmy po drodze pod skocznię w Lillehammer. I okazało się że tego dnia był konkurs letniego pucharu kontynentalnego, gdzie startowali też Polacy. Niestety, dotarliśmy tuż po jego zakończeniu… mogliśmy jedynie zobaczyć jak ekipy zbierają się do samochodów. Nauczka na przyszłość i dla nas i dla Was, zawsze trzeba sprawdzać takie rzeczy!

Przez kolejne kilkanaście dni zwiedzaliśmy Norwegię wzdłuż fiordów od Drogi Atlantyckiej aż do Stavanger. Opis tej trasy zamieścimy w osobnym materiale. Stamtąd dojechaliśmy do Kristiansand na południowym krańcu Norwegii i ponownie przeprawiliśmy się promem.

Dlaczego nie zrobiliśmy tego od razu w Stavanger? Przecież stamtąd też pływają promy do Danii. I to nocne. Pierwotnie był taki plan, ale…

Przeprawa promem Kristiansand-Hirtshals

Najbardziej logicznie byłoby przeprawić się do duńskiego Hirtshals ze Stavanger. Tam mieliśmy ostatnie kilka noclegów, właśnie pod kątem powrotu. A konkretnie nocowaliśmy w Jørpeland, bardzo blisko szlaku na Preikestolen (o tym dlaczego mamy na temat tego szlaku inne zdanie niż większość blogerów poczytacie TUTAJ). Niestety, za ten prom płaci się w euro, a cena zwaliła nas z nóg. Kalkulacja za naszą trójkę i samochód wyniosła odpowiednio:

  • z fotelami lotniczymi 440 € (ok. 2000 zł);
  • z kabiną na wyłączność 662 € (ok. 3300 zł).

Płynąc do Szwecji i płacąc w złotówkach wyniosło nas to o wiele mniej. Odpuściliśmy i zaczęliśmy szukać innej opcji.

Ze Stavanger do Kristiansand jest 230 km, czyli około 3 godziny jazdy. Połączenie promowe z Kristiansand również kończy się w duńskim Hirtshals. Rejs Kristiansand-Hirtshals wyceniono nam na 135 € (ok. 640 zł). Nocny prom ze Stavanger wypływał 16 września o godzinie 20. Popołudniowy z Kristiansand również 16 września, ale wcześniej, o 16:30. Traciliśmy ponad pół dnia w Stavanger i musieliśmy jeszcze gdzieś spać po zejściu z promu. Hotel tuż przy terminalu promowym w Hirtshals (bez szału, na jedną noc może być, ale śniadania miał pyszne i w cenie rezerwacji) kosztował nas 730 zł.

Szybkie porównanie kosztów:

  • Prom nocny ze Stavanger 3300 zł (w ogóle nie interesowały nas fotele lotnicze, komfort tam naszym zdaniem jest żaden, a po zejściu z promu czekałaby nas od razu droga przez całą Danię i kawałek Niemiec);
  • Koszty przeprawy z Kristiansand 1520 zł (prom 640 zł, nocleg 730 zł, paliwo 150 zł).

Wybór dokonał się sam. Jedziemy dodatkowe 230 km i płyniemy z Kristiansand. Tego czasu w Stavanger też nie było nam bardzo szkoda, bo zobaczyliśmy już wcześniej to, co chcieliśmy. I w perspektywie był sen w dobrych warunkach na łóżku, a nie w pozycji połamanej na fotelu i z marudzącym zmęczonym dzieckiem.

Jak wygląda przeprawa popołudniowa na trasie Kristiansand-Hirtshals?

  • wjazd i zjazd z promu przebiega bardzo sprawnie. Jednak pokład samochodowy, na który mieliśmy wykupiony bilet był bardzo niski (na promie z Gdyni aż tak nie było). Jeśli by ktoś podał niewłaściwą wysokość auta to mógłby się nie zmieścić. Przed wjazdem na prom obsługa ustawia każde auto na odpowiednim pasie do wjazdu. Pamiętajcie, że jeśli jedziecie z boxem dachowym, to trzeba go uwzględnić w szacowaniu wymiarów samochodu!
  • są restauracje, ale już praktycznie nie było miejsca do zabawy dla dzieci (tzn. było jedno małe ale zamknięte);
  • nie ma dostępnych kabin;
  • według rozkładu prom płynie troszkę ponad 3 godziny (i tak było);
  • jest sklep bezcłowy, gdzie można kupić przeróżne rzeczy od ubrań przez słodycze po alkohole;
  • ciężko znaleźć miejsce do siedzenia, jeśli nie popędzi się od razu z samochodu i nie będzie koczować jak latem na plaży nad Bałtykiem z parawanem;
  • są zewnętrzne pokłady z ławkami, gdzie spędziliśmy sporo czasu. Pogoda pozwoliła i tam było nieco luźniej.

Z naszej perspektywy łatwiejszy był ten dłuższy, nocny rejs. Szczególnie z dzieckiem. Własna kabina pozwoliła mu iść spać jak był zmęczony, a w drodze powrotnej dość mocno się nudził i musieliśmy się wspinać na wyżyny kreatywności, żeby jakoś to przetrwać.

Nocleg tranzytowy w drodze do Polski

Ostatni nocleg zarezerwowaliśmy w Hamburgu. Nie był to przypadek, ponieważ chcieliśmy pójść na mecz Hamburgera SV. Całe wydarzenie zrobiło na nas niesamowite wrażenie. To jak bardzo kibice żyją tam piłką, jak dopingują drużynę. Ten ogromny stadion (pojemność to 57 000 miejsc, dla porównania Narodowy w Warszawie ma 58 000 miejsc) był w przeważającej części zapełniony, a to był tylko mecz ligowy. Ludzie przychodzili dużo wcześniej, jedli, pili piwo, rozmawiali. Spędzali wspólnie czas również całymi rodzinami. Była nawet strefa z grą w piłkarzyki (za darmo) w sektorze rodzinnym. Ponieważ Hamburg to miasto portowe, to głównym daniem na stadionie była bułka ze śledziem. Pyszna! Frytek brak, kiełbasy też nie widzieliśmy. Młody musiał zadowolić się hot-dogiem bez dodatków (bo ich nie jada), ale tak mu weszła ta bułka z parówką że zjadł 2 sztuki 😉 .

Zachwyceni wróciliśmy po meczu do hotelu i rano jak cygański tabor z milionem tobołków (no bo po co wziąć do pięknego, eleganckiego hotelu porządną walizkę jak można tobołki 😉 )przemknęliśmy do windy i na parking. Czas wracać do domu.

Tekst się przydał? Zapraszamy do zajrzenia i polubienia naszego Facebooka oraz do śledzenia naszego profilu na Instagramie.

Możecie też zajrzeć do zakładki “Norwegia”, gdzie znajdziecie więcej treści z tego pięknego kraju.

Jeśli macie ochotę, możecie nas wesprzeć stawiając nam wirtualną kawę. Tym sposobem wspieracie tworzenie kolejnych przydatnych treści.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Komentarz Dodaj swój

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.