Z cyklu Panicz nie lubi się przemęczać, czyli recenzje dzieciowych środków transportu.
Jeszcze w ciąży dużo spacerowaliśmy. Uwielbiam wycieczki z kijkami, spacery po lesie i plaży. Spokojne wycieczki dolinami górskimi też potrafią być bardzo przyjemne (cóż, mamusia w wysokich górach też nie lubi się przemęczać ;). Sprzęty kupowane dla Młodego musiały spełniać nasze wymagania pod względem możliwości wygodnego podróżowania z dzieckiem. Dziś historia nosidła turystycznego Deuter Kid Comfort III.
Większość ludzi kupuje nosidło tego typu na wycieczki w góry. Ale nie my, bo my dużo rzeczy robimy inaczej i po swojemu. Piotrek jak dowiedział się, że zostanie tatą, od razu rozpoczął poszukiwania nosidła turystycznego. Trochę wcześnie, wiem 😉 Ale bardzo chciał i podskórnie czuł że dla nas będzie to dobre rozwiązanie. Wszystkie techniczne szczegóły można przeczytać na stronie producenta oraz stronach sklepów internetowych, więc nie będę się na nich bardzo skupiać. Również bardzo dokładne zdjęcia są tam dostępne, widać każdy szczegół. Ze swojej strony powiem, że oddają rzeczywistość i nie ma sensu się tu powtarzać w tej kwestii. Lepiej opowiedzieć o aspektach istotnych z mojej strony, a niekoniecznie oczywistych na pierwszy rzut oka. Pewnie Szanowny Małżonek jako główny i jedyny nosiciel też będzie miał coś do powiedzenia, a co sobie będzie żałował wypowiedzi 🙂
Słodki ciężar
Tak jak wspomniałam w poprzednim zdaniu, ja nie noszę Młodego w tym sprzęcie. Powód jest banalny, nie jestem w stanie wstać z pozycji klęczącej z pakunkiem na plecach. Jednak około 17 kg swoje robi. Także trzeba albo mieć bardzo silne nogi i brzuch albo być rosłym facetem, który da radę (albo być rosłym facetem z silnymi nogami i brzuchem – przyp. skromny Szanowny Małżonek). Mój jest 🙂 To jest dla mnie jeden ze sporych minusów, ponieważ bez problemu nosiłam dziecko w miękkim nosidle ergonomicznym Storchenweige Babycarrier (o nim innym razem). Piotrek bez problemu radzi sobie z włożeniem, zapięciem dziecka oraz zarzucaniem nosidła Deuter (a zupełnie nie ogarniał wiązania Storchenweige) na plecy bez pomocy, często korzystają z niego jak są sami.
Nosidło czekało na moment, kiedy Młody będzie stabilnie siedział. Pierwszy krótki spacer po Lesie Łagiewnickim odbyliśmy jak miał pół roku. Młody jest dość drobny, ale ponieważ był to listopad to zimowy kombinezon spowodował, że nosidło nie było za duże. Da się je bardzo dobrze wyregulować w różnych miejscach, polecam zrobić to wcześniej w domu. Jeśli mamy warunki zimowe, to wiadomo, że w domu nie będziemy ubierać dziecka w kombinezon, więc trzeba zostawić trochę zapasu.
Jeśli chodzi o ubiór to sprawa jest prosta. Zimą trzeba założyć coś ciepłego na nogi, bo to one są najbardziej odsłonięte i marzną. Ja zakładałam też sporo dłuższe spodnie, tak żeby po zgięciu nóg w kolanach nie odsłaniały kostek. I ciepłe buty. Reszta normalnie. Latem natomiast ubieramy w upały cieniutko bo grzeje, w chłodniejsze dni jedną warstwę np koszulkę więcej niż na spacer na nogach (testowane na wietrznej polskiej plaży).
Szanowny Małżonek: A myślałem, że tu będzie o moim ubiorze. No ale wiadomo, ojciec pociągowy jest od noszenia, a nie wyglądania. Poza tym w plecy grzeje, a czapkę i tak Panicz ściągnie. Bo może.
Technikalia, czyli dlaczego jest tak dobrze?
Z technicznych rzeczy krótko. Wszystko zgadza się z opisem. Małżonek mówi, że system nośny jest bardzo ok, wygodny i komfortowy. Natomiast w przypadku budowy anatomicznej jego obojczyków (dość mocno wystają) na dłuższe trasy upijają go szelki, ale to ma miejsce w każdym plecaku z dużym obciążeniem, nie jest to kwestia Deutera (Ponoście sobie tak kilkudziesięciokilogramowe bele drewniane, wówczas okaże się, że każdy inny ciężar wbijający się jest miłym masażem – przyp. Szanowny Małżonek). Nawet ja jak założyłam nosidło bez obciążenia i przeszłam się z nim to czułam, jak super z każdym krokiem pracuje system nośny (jakby buja się z naszymi biodrami na boki odciążając kręgosłup). Daszek w modelu III jest zintegrowany, ma specjalną zapinaną na ekspres kieszeń w oparciu w którą się go chowa jak nie jest potrzebny. Dodatkowo warto dokupić pokrowiec przeciwdeszczowy (naprawdę jest przeciwdeszczowy, testowany w dość dużej ulewie, dziecko suche, żadna część ciała Młodego nie wystawała).
My mamy jeszcze bukłak, na niego też jest dedykowana kieszeń. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, woda i dla dziecka i dla niosącego jest zawsze w zasięgu, nie trzeba zajmować kieszeni butelką. No właśnie, kieszenie. Jest ich kilka, wszystkie dobrze przemyślane i bardzo przydatne.Dwie otwarte po bokach są w zasięgu małych rączek, idealne na dziecięce gadżety, bidon czy przekąski. Młody do nich chowa swoje skarby, np. autka zwiększajac ojcu ciężar noszenia (metalowe resoraki swoje ważą). Dwie są z przodu. Jedna płaska dość spora, głęboka. Idealna np na laptop (i tu kłania się praca Piotrka, niestety właściwie wszędzie musimy go ze sobą targać), lub inne płaskie przedmioty. Droga jest mniejsza, najbardziej zewnętrzna i zapinana. Ma też smyczkę do przypięcia np. kluczy. Łatwo z niej wyjąć coś drobnego, choćby porfel. Na dole jest spory plecak, pomieści pieluszki, jedzenie, zapasowe ubranka (na plaży niezbędne), ręcznik itp. Jakby na plecaku a pod nogami dziecka nam mieścił się też kocyk plażowy, chociaż trzeba go albo jakoś przymocować albo uważać żeby nie zgubić. Przy zapięciu przedniej kieszeni, tej na laptop, dopinamy też kurtki. I tym sposobem Piotrek wygląda jak wielbłąd, ale wszystko się mieści w nosidle. Ja nie niosę nic, mogę spokojnie iść z kijkami jak księżniczka 🙂 Fajnie mam. W drobnych kieszonkach na pasie biodrowym jest lusterko do podglądania dziecka i miejsce na drobiazgi. Chociaż są dość mało poręczne, niewygodnie się do nich wkłada np. duży smartfon.
Warto? Nie warto?
Użytkujemy Deuter Kid Comfort III już dwa lata. Zdecydowaliśmy się na najwyższy model z wygody. W modelu II np nie ma daszku, więc trzeba by go dokupić i koszty rosną. Ma też wyższy zagłówek, dla nas istotna kwestia, bo Młody jest po tatusiu wysoki. No i maskotka w pakiecie, ona nas kupiła ;). A tak serio po prostu stwierdziliśmy, że właśnie to nosidło spełni nasze oczekiwania. Szukaliśmy używanego, ale nie było. Był to dość nowy model, więc pewnie dlatego. Znajomi testowali nasze nosidło i kupili też Deutera, ale model II, który bardziej im odpowiadał. Kwestia oczekiwań.
Po tym czasie dokonalibyśmy tego samego wyboru, mimo pewnych wad które dostrzegamy. Jakość wykonania, komfort niosącego i noszonego a przede wszystkim BEZPIECZEŃSTWO dziecka w tym nosidle powodują, że dla nas był to najlepszy wybór. Myślę, że jak Młody z niego wyrośnie, posłuży jeszcze niejednemu dziecku, bo nadal wygląda jak nowe. Niemiecka jakość 🙂
Szanowny Małżonek: Jest jeszcze jedna wada. Chyba, że ktoś ma wielkiego vana albo tak popularnego teraz SUV-a. Jak jedziemy na wakacje to zasłania widoczność do tyłu, bo gdzieś musi leżeć. Spore jest, ot co. Więc i w domu trzeba mu znaleźć dobre miejsce. Innych problemów nie zauważam. Testowałem również na spacerach z Odim przypiętym w pasie na smyczy biegowej. Ba, robiłem podbiegi pod wzniesienia z Paniczem na plecach. I budzi sympatię innych. Nie zdarzyło się pytanie, tudzież stwierdzenie, o męczenie dziecka. Swoją drogą, o męczeniu ojców pociągowych też nikt nie wspomniał…
Fajne to nosidło.
Nam nie było potrzebne.
Nie używaliśmy żadnych nosidełek, jakoś nie były nam potrzebne, wystarczył wózek, ale długo trwało zanim wybraliśmy taki, który nadawałby się nie tylko na miastowe ulice, ale i na leśne ścieżki.
My mieliśmy super wózek do zadań specjalnych za całkiem rozsądne pieniądze, ale nosidło to mega wygoda w pewnych sytuacjach 🙂
U nas problem z tego typu dużymi nosidłami jest taki, że ja bym nie dała rady czegoś takiego udźwignąć, a mój mąż ma bardzo chore plecy, więc dla nowego też coś takiego odpada. Ale wygląda na porządny sprzęt.
Ja też nie daję rady, za ciężkie to dla mnie. Tylko Piotrek nosi Młodego. Sprzęt jest bardzo porządny, myślę, że jak już nam nie będzie potrzebny to posłuży jeszcze niejednemu dziecku.
Pożyczyliśmy kiedyś nosidło tej firmy na wakacje, sprawdziło się, ale nie przekonało nas na tyle, żeby kupić własne.
Zależy jak aktywnie spędza się czas, i czego się oczekuje. Dla nas, na spacer 20-30 km jest dobrym wyborem. Zresztą na 5 km również 😉
Nigdy nie korzystaliśmy z żadnych nosideł. W sunie to patrząc na jego rozmiar odnoszę wrażenie, że przy mojej budowie ciała i wadze 50 kilogramów złamałabym się na pół 😉
Hmmm, dlatego to ja jestem ojcem-pociągowym 😉 Roxi też raczej się nie pisze na noszenie tego ekwipunku.
Nigdy nie mieliśmy żadnego nosidła dla dzieci, ale teraz chętnie bym takie sprawdziła gdyby tylko była ku temu okazja
Warto nadrobić 😉
Nie mieliśmy tego typu nosidełka…ale nigdy nie mów nigdy..może przy 3cim zechce się nam więcej wędrować.
Wędrówki są super. Szczególnie jak mały brzdąc, po 25 kilometrach drogi, pogania ojca-wielbłąda, by szedł szybciej 😉
Mieliśmy podobne do Waszego nosidło dla synka, i maz był mega zadowolony. Jasiek miał wygodnie i wszystko widział z góry. Super sprwa.
Tak z ciekawości, do jakiej wagi był noszony? 😉
Dziękujemy wam za przygodę z tym plecakiem, bo po przetestowaniu nabyliśmy model tej samej firmy tylko troszkę lżejszy. Poza tym, to fajne rozwiązanie by połazić tam gdzie rowerem czy wózkiem zwyczajnie się nie da. Zakup wart swojej ceny. Do czego ja bym mogła się przyczepić że to niestety nadal jest wisiadło, niewiele szerszy panel do siedzenia a byłoby idealnie , na szczęście duże odciążenie dają podnóżki i nie ma się wrazenia że dziecko wisi na ” jajkach , czy też w przypadku naszej córy – na pipce”
Hmm, jestem przekonany, że to kwestia regulacji i przystosowania nosidła pod “pupę”.
Ale akurat miejsca „na pupę” nie da się wyregulować i powiększyć. Ja tez, jak zobaczyłam, jak wyglada siedzisko poczułam się bardzo zawiedziona.
Siedzisko faktycznie nie jest tu tak szerokie jak mogłoby być. Ale z tego co widziałam (tylko na zdjęciach) w najnowszym modelu zostało to poprawione. W naszym modelu podparcie na nogi daje dobry rezultat i dziecko również nie “wisi”.