Po krótkiej, zaledwie dwumiesięcznej przerwie, znów coś tu napiszę. Ba, będzie to powrót do cyklu „Czego powinniśmy uczyć się od dzieci?”.
Było już o mówieniu, co się myśli (czytaj więcej). Było też o braku zahamowań (czytaj więcej). No to czas na presję. I tu, od razu na wstępie gong. Do cholery, przestańcie zmuszać i wywoływać sztuczną presję u swoich pociech. Jeżeli poczuliście się urażeni tym powyższym stwierdzeniem to cóż, pewnie już tego nie czytacie. Jeżeli jednak nie, bo a) chcecie się czegoś fajnego dowiedzieć lub b) chcecie zmienić swoje podejście, ewentualnie c) chcecie pohejtować, ale merytorycznie, to zapraszam.
Presja nas wykańcza
Nie wiem jak Ty, ale ja, stary ojc, jak mówi o mnie syn, wielokrotnie kończyłem robienie czegoś lub zobowiązywałem się do zrobienia rzeczy, których na dobrą sprawę nie chciałem i nie miałem ochoty robić. Czułem, że powinienem.
Zdaje mi się, że to poczucie, w większym lub mniejszym stopniu, zakorzenione jest w każdym z nas. Ale walczę z tym. Choćby piszę tutaj, gdy mam ochotę, a nie muszę. To samo z ostatnią pracą. Po 9 latach zarządzania pewnym projektem nagle ktoś chciał mnie zmusić do pewnych rzeczy. Nie dałem się. Projekt beze mnie dogorywa, a ja się tym już nie przejmuję.
Wiem, że presja czasem jest potrzebna, ale warto ją dozować. Przymuszanie się do czegoś może zabić nasze chęci do całości projektu, pracy itp. Luz. On by się przydał. Tak samo jest z dziećmi. Jeżeli je zmuszasz do czegoś, to w końcu zabijesz w nim chęci.
A jakby zachowywać się jak dziecko…
Zaczęlibyśmy rozważać opcje, które mamy przed sobą, a w razie potrzeby byśmy po prostu powiedzieli „NIE”, albo „bujaj się”.
Jeżeli maluchowi nie odpowiada robienie czegoś, czy nie podoba mu się czegoś wygląd, po prostu nie robi tego. I tyle. Krótka piłka.
Bo dlaczego miałby to robić?
Jeżeli dziecko nie ma ochoty się z kimś pobawić, to tego nie zrobi. I tyle. Czy to złe wychowanie? Raczej nie. Raczej zamykanie w ramy. Pewnie, powinniśmy wytłumaczyć, że powinno się powiedzieć „dzień dobry”, ale koniec końców, jeżeli nie ma ochoty z taką osobą przebywać to dlaczego miałoby to robić? No sorry. Też nie spędzam czasu z kimś kogo nie lubię.
A Ty masz odwagę, by powiedzieć „Sorry, nie mam ochoty” w sytuacji, w której powinniście coś zrobić? Zrobić to bez tych głupich wymówek „Mogę dołączyć do Ciebie później. Zobaczę jak się będę czuł” itp.
Mówisz po prostu „Nie, dzięki”. I koniec pieśni.
Fajna też jest dziecięcą bezpośredniosc. Mówią co myślą bez owijania w bawełnę:)
Stosowałem sam. Ale niestety raczej w dorosłości się nie chce sprawdzać 😉
Zmuszanie dzieci do robienia czegoś, na co nie mają ochoty do niczego dobrego nie prowadzi. I zgadzam się z Tobą, że umiejętności życia bez presji moglibyśmy się od naszych dzieci uczyć. W. Sumie to wina wychowania, że presja w dorosłym życiu na nas wciąż ciąży i nie zawsze umiemy się z nią żyć
Presję narzucają nie tylko rodzice, ale choćby system edukacji itp. Ba, panie przedszkolanki potrafią budować sztuczną presję, która na pewno dzieciom w wieku przedszkolnym nie jest potrzebna, by później “przetrwać”…
Oj tak! Tego można dzieciom zazdrościć. Można też podjąć próbę wcielenia w życie kilku dziecięcych sposobów na życie właśnie bez presji:)
Ba, nie tyle można, co należałoby. Wówczas powinno być nam trochę łatwiej żyć 🙂
Coś w tym jest- dzieciaki na początku nie znają pojęcia presji. Dość szybko może się ona pojawić, zwłaszcza ze strony wymagającego rodzica. I faktycznie presja jest w stanie zabić w człowieku największą pasję. Dlatego właśnie nie lubię przelewania na dzieci własnych ambicji. W ten sposób zniechęcamy ich do czegoś, co mogłyby pokochać. Fajna lekcja dla dorosłych, czekam na kolejny odcinek cyklu:).
Cieszę się, że podoba Ci się cykl. Postaram się niebawem rozwinąć go o kolejną część. Pomysły są 🙂