Jedziesz w Bieszczady z dzieckiem i zastanawiasz się, na jaki szlak się z nim wybrać? Maluch jest już za duży na nosidło turystyczne (np. takie jak TO), a jednocześnie za mały, żeby wędrować wiele kilometrów pod górę? Nie chcesz jednak rezygnować z wędrówek i pokazania potomstwu jak tam jest pięknie? Znamy to doskonale, bo właśnie jesteśmy na takim etapie. Od razu powiemy jedno: nie da się uniknąć kompromisu i pewnego uczucia niedosytu. Można jednak znaleźć takie rozwiązania, które sprawią przyjemność całej rodzinie.
Kiedy szukaliśmy pomysłów na łatwe szlaki w Bieszczadach, wszędzie pokazywały się nam podobne informacje. Że w Bieszczadach wszędzie da się wejść z dzieckiem. Że dzieci są bardziej wytrzymałe niż się dorosłym wydaje. Że półtorej godziny wędrówki na połoniny to lekki spacer. Pewnie są takie 3-, 4-, 5-latki, którym nie sprawi to problemu. To Wy najlepiej znacie swoje dzieci i potraficie to ocenić. My wiedzieliśmy, że nasz pięciolatek tym razem nie podoła wejściu na Tarnicę, czy nawet na Caryńską. A my nie damy rady go wnieść na plecach pod górę. Chcieliśmy mieć frajdę ze wspólnego czasu, a nie słuchać ciągłego marudzenia. Wcześniej weszliśmy z trzylatkiem na Wetlińską (KLIK!) i podbił tam swoją pierwszą pieczątkę w dawnej Chatce Puchatka. Ale szliśmy z nosidłem, i mimo że dużą część drogi szedł na swoich małych nogach, to jednak ojciec pociągowy był potrzebny.
Dlatego chcemy Wam pokazać alternatywę dla tych wszystkich poleceń, które możecie znaleźć w internecie. Szlaki łatwe, przyjemne i odpowiednie dla rodzin z dziećmi, czy osób ze słabszą kondycją. Miejsca ciekawe, często mało popularne. Szlaki bardzo łagodne i krótkie, które małe dzieci dadzą radę pokonać na swoich własnych nogach. Pewnie część znacie, ale założę się, że kilka Was zaskoczy. To zapraszamy na spacer!
Torfowisko Tarnawa z dziećmi
Bieszczadzki Worek jest dostępny dla ruchu turystycznego od niedawna. Wcześniej w okresie PRLu próbowano osuszyć torfowiska i stworzyć miejsce dla gigantycznych hodowli bydła. Plan upadł, ale prace przygotowawcze spowodowały ogromną degradację tych terenów. Dopiero po przejęciu go przez BPN w 1999 roku podjęto szereg działań mających przywrócić poprzedni stan ekosystemów bagiennych. Ta historia jest bardzo ciekawa i polecam poszukać na stronie Bieszczadzkiego Parku Narodowego więcej informacji na ten temat.
Torfowisko Tarnawa znajduje się prawie na końcu Bieszczadzkiego Worka. Z wyjazdu w te okolice można spokojnie zrobić całodniową wycieczkę z kulminacją właśnie na Torfowisku albo wejściem na wieżę na Jeleniowatym (na Bukowe Berdo z Mucznego nie porwaliśmy się tym razem, a to jedno z naszych największych bieszczadzkich marzeń). Miniecie po drodze Plenerowe Muzeum Wypału Węgla, gdzie warto się zatrzymać, poczytać tablice i opowiedzieć dzieciom historię jaka jest z tym związana.
I poszukać takich smaczków jak to zdjęcie.
A za kawałek można zrobić postój przy Pokazowej Zagrodzie Żubrów i przejść się do tarasów widokowych.
Trasa po Torfowisku Tarnawa nie jest bardzo długa. Spokojnie da się ją też pokonać z wózkiem. Parking należy do BPN i jest płatny 9 zł (albo w sezonie stoi na nim samochód w którym dokonujemy opłaty albo płacimy w Tarnawie Niżnej). Wstęp również jest płatny, ponieważ to teren Parku Narodowego. Są to jednak opłaty nieduże, 8 zł za osobę dorosłą, 4 zł za dziecko. Od parkingu można skierować się w dwie strony. Jedna kładka zaczyna się tuż obok i widać ją bezpośrednio z miejsca postoju. Jest krótsza (znacznie, ma około 600 m) i w pełnym słońcu. Przejście nią wolnym krokiem zajmie Wam około pół godziny.
Druga kładka leży nieco dalej. Należy pójść w stronę wiaty i dalej za znakami około 250 metrów. Zobaczycie wydeptaną ścieżkę i mostek w oddali. To od niego zaczyna się druga kładka. Spacer po niej jest dłuższy, liczy około 1800 metrów. My nie spieszyliśmy się w ogóle i zajęło nam to około 1,5 godziny. Większość ścieżki jest w cieniu w lesie. Przyjemnie się tam szło w upalny dzień. I było po prostu pięknie.
Wieża widokowa na Jeleniowatym w Mucznem z dziećmi
Albo jadąc na Torfowisko albo wracając, możecie wejść też na wieżę widokową. Macie ją po drodze. Pamiętajcie jednak, że trochę czasu Wam to zajmie. My daliśmy radę zimą w śniegu z pięciolatkiem po tym bardziej stromym szlaku tuż za budynkiem Centrum Promocji Leśnictwa, ale łatwo nie było. Mając teraz wiedzę po tamtym wejściu, poszlibyśmy drogą, którą wtedy zeszliśmy, czyli od strony ścieżki Brenzberg. Tam jest nieco dalej, ale duuuuużo łagodniej i łatwiej. Niestety, pomimo naszych pytań doradzono nam wtedy na miejscu wejście drogą ostro pod górę. My z dziećmi to rozwiązanie odradzamy. Ten spacer w górę i w dół (bo w sumie od strony ścieżki Brenzberg to spacer) zajmie Wam wolnym krokiem i z dziećmi około 2,5 do 3 godzin z przerwą na górze. A widoki są piękne! Tutaj więcej szczegółów i zdjęć z naszego zimowego wejścia KLIK! Po drodze z Tarnawy do Mucznego też jest przygotowane stanowisko obserwacji bobrów, nie przeoczcie go!
Wodospad Szepit na Hylatym z dziećmi
To bardzo ciekawy pomysł na wycieczkę na pół dnia. Jest po drodze jedna trudność, mianowicie stan kawałka drogi asfaltowej, który jest tragiczny przez około 3 kilometry. Jeśli jednak my daliśmy radę przejechać naszym naprawdę nisko zawieszonym samochodem, to każde standardowe auto osobowe też da radę. Tylko jedźcie powoli! Teoretycznie można dojechać aż do końca drogi szutrowej za ostatnie domy, ale nie ma to sensu, bo obok przystanku autobusowego w Zatwarnicy jest pierwszy ciekawy punkt do zobaczenia. Tam właśnie polecamy zostawić auto.
Gmina Lutowiska stworzyła w Zatwarnicy ścieżkę przyrodniczą „Hylaty”, na początku której można zobaczyć Ekomuzeum „W Krainie Bojków”. Centrum Ekomuzeum stanowi Chata Bojkowska, którą można też zwiedzać wewnątrz. Obok niej przebiega Botaniczny Plac Zabaw, czyli roślinna ścieżka edukacyjna. Kilkaset metrów dalej, po drugiej stronie mostu, u ujścia potoku Hylaty, zobaczymy miejsce po starym młynie wodnym. W górze potoku możemy natomiast podziwiać największy bieszczadzki wodospad. To on jest docelowym punktem naszego spaceru. Oczywiście można iść dalej na Dwernik Kamień (nawet z psem), podobno jeden z najładniejszych bieszczadzkich szczytów. Ale nie tym razem, dla Młodego byłoby to za daleko.
Spacer od przystanku zajmie Wam niecałą godzinę w jedną stronę w spokojnym dziecięcym tempie po płaskiej szutrowej drodze. Bez problemu dacie radę z wózkiem. W bezpośrednim otoczeniu wodospadu są ławeczki, stoły i taras widokowy. Cała niezbędna infrastruktura turystyczna pozwoli Wam zrobić na miejscu przyjemny przystanek na posiłek. Jedyna trudność to zejście po kilku schodkach na wspomniany taras widokowy. Bardzo polecamy!
Sine Wiry z dzieckiem
Wycieczka do Sinych Wirów to klasyka bieszczadzka. Był to chyba najczęściej polecany nam szlak dla dzieci. Samochód zostawiliśmy na bezpłatnym parkingu przy początku drogi dojazdowej do cerkwi w Łopience (ta dziura na parkingu nadal mnie boli – przyp. Piotrek). Po krótkim spacerze wzdłuż drogi przez most weszliśmy na nasz szlak. Przed nami były ok. 2 km dość monotonnej drogi szutrowej wzdłuż potoku, ale bez ładnych widoków. Najciekawszy fragment to odcinek od początku rezerwatu do pętli schodzącej nad Wetlinę przy łosiu z Zawoju.
Pierwsze, co zobaczycie to dość spektakularne kaskady na skałach. To miejsce, gdzie większość ludzi zatrzymuje się na postój i podziwianie przyrody. My zrobiliśmy to w drodze powrotnej, a teraz poszliśmy dalej.
Po około pół godzinie drogi dotrzecie do ścieżki przyrodniczej. Nie schodźcie pierwszym zejściem, kawałek dalej jest drugie, ciekawsze. Na dole skierujcie się w prawo, żeby zobaczyć najbardziej charakterystyczne drzewo rezerwatu. Przypomina łosia i stąd nazwa „Łoś z Zawoju”. Tam też są stoliki i miejsce na piknik. Po powrocie do ścieżki pójdźcie w lewo i po krótkim spacerze nad brzegiem rzeki wyjdziecie pod górę na główną drogę. Można iść dalej do nieistniejącej wsi Zawój (gdzie jest choćby miejsce ogniskowe), ale dla nas była to już zbyt daleka trasa i postanowiliśmy wracać na parking.
Cerkiew w Łopience z dzieckiem
Po powrocie ze szlaku na Sine Wiry można wybrać się jeszcze na spacer do cerkwi w Łopience. Macie dwie możliwości. Można tam dojechać autem (od niedawna jest to dozwolone) albo pójść spacerem ok. 2 km w jedną stronę po tejże drodze szutrowej lub wijącą się lasem ścieżką „Dolina Łopienki”. Jeśli wybierzecie spacer, polecamy w jedną stronę iść tak, w drugą tak. Dlaczego? Bo przy drodze znajdziecie retorty do wypału węgla (obecnie to już rzadkość w Bieszczadach), a przejście ścieżką przyrodniczą ogólnie jest ciekawsze dla dzieci, bo idzie się przez las i po różnych mostkach.
Jeśli wybierzecie auto, docelowy parking jest pod samą cerkwią. Droga jest jednak bardzo dziurawa, uważajcie na to. Na miejscu po cerkwią napotkacie ciekawą wystawę ze zdjęciami oraz historią odbudowy świątyni. Warto poczytać! Nas ta opowieść wzruszyła i zafascynowała. Bezinteresownosć ludzi w ratowaniu opuszczonych miejsc jednak istnieje naprawdę.
Otaczarnia w Bukowcu z dzieckiem
Jedna z nowszych atrakcji to ścieżka spacerowa przygotowana przez Nadleśnictwo Baligród biegnąca wzdłuż brzegu Solinki. Początek ścieżki znajduje się zaraz za mostem na Solince w Bukowcu. Jest tam bardzo duży parking i wiata z piecem, w którym możecie przygotować posiłek. Miejsce na ognisko też się znajdzie. Spacer długości ok. 2 km zatacza pętlę i w kilku miejscach pozwala na zejście nad brzeg potoku. Jest idealny na wózek lub rowerek biegowy. Po dojściu do schodów (w jednym miejscu jest kilka schodków ze względu na różnicę w wysokości terenu) można zawrócić albo pójść dalej leśną drogą, która doprowadzi do parkingu.
Bacówka pod Małą Rawką z dzieckiem
Jeśli wędrujecie z dziećmi i uznacie, że wejście na Rawki będzie zbyt długie i trudne, to podejdźcie chociaż do Bacówki. Widoki po drodze są piękne a trasa krótka i łatwa. My tym razem właśnie tak zrobiliśmy. Ponieważ jest to teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego, wstęp i parking są płatne. W Bacówce można zjeść posiłek i przyjemnie spędzić czas. Auto zostawiamy na parkingu na Przełęczy Wyżniańskiej, gdzie również zaczyna się szlak na Połoninę Caryńską. Do przejścia jest niecały kilometr po dość płaskim terenie. Spokojnie ten fragment przejdziecie nawet z wózkiem w około pół godziny.
Holica z Ustjanowej z dzieckiem
Nie są to już Bieszczady, a Góry Sanocko-Turczańskie. Jest jednak na tyle blisko i na tyle fajnie, że warto ten szlak poznać. Macie dwie możliwości wejścia. Albo dojechać do końca asfaltowej drogi w Ustjanowej Górnej i iść szlakiem prosto do góry, albo zaparkować na parkingu przy trasach biegowych i podążyć Ścieżką Dydaktyczną „Na stokach Żukowa”. Bardzo rekomendujemy wejście tą drugą opcją. Jest dłuższe, ale łagodniejsze i bardziej przyjemne. Po drodze napotkacie sporo tablic edukacyjnych i ławeczek. W kilku punktach ścieżka przecina podejście bezpośrednio do góry, ale w swoim ciągu łagodnie trawersuje zbocze.
Do góry szliśmy tempem bardzo spacerowym około dwie godziny. Razem z odpoczynkiem na szczycie warto zarezerwować sobie na ten szlak co najmniej pól dnia. Nie ma konieczności wracania tą samą trasą, my zeszliśmy drogą prosto w dół skracając nieco czas i odległość do pokonania.
Na parkingu przy trasach biegowych jest wiata, miejsce na ognisko i obiekty tzw. Zielonej Klasy. Kierunek marszu na Holicę (761 m. n.p.m.) pokazują wesołe tablice. Zatrzymywaliśmy się, na wyraźne życzenie Młodego, przy każdej z nich i czytaliśmy ciekawie podane informacje o lesie, zwierzętach i roślinach tych okolic.
Po dotarciu na szczyt zobaczyliśmy szeroką szutrową drogę techniczną, która ciągnie się szczytem całego pasma Żukowa. Idąc nią kawałek w lewo zobaczycie wiatę turystyczną z miejscem do odpoczynku np. przy ognisku. Z tym miejscem wiąże się ciekawa i jednocześnie nieco smutna historia. Jest opisana na tablicach, warto ją poznać. W skrócie powiemy Wam, że w okresie międzywojennym było tam największe w Europie szybowisko, gdyż wtedy zbocza Holicy były niemal bezleśne. Jednocześnie startowały aż 54 szybowce. Jest to do dziś niepobity rekord, choćby dlatego, że żadna szkoła szybowcowa nie ma aż tylu maszyn. Niestety, w 1939 roku Niemcy skonfiskowali sprzęt, a budynki zniszczyli. Dziś znajdziecie tam tylko miejsce do startu z paralotni. Zimą znajdziecie tu dobrze utrzymane narciarskie trasy biegowe.
A o tym, co jeszcze można robić z dziećmi w Bieszczadach pisaliśmy dwa lata temu. W tamtym poradniku znajdziecie podpowiedzi mniej górskie, miejsca które warto zobaczyć oprócz szlaków.
I jeszcze zajrzyjcie tutaj po kolejną dawkę inspiracji:
Głęboko wierzymy, że znajdziecie u nas przydatne informacje. Jeśli tak, podajcie tekst dalej, będzie nam bardzo miło!
I życzymy Wam udanego pobytu w tych pięknych górach!
Super wpis – takich informacji mi było trzeba 😉 Mieszkam na Podkarpaciu, ale z dziećmi w Bieszczadach byłam tylko w Polańczyku, Solinie, Myczkowcach, Uhercach Mineralnych… A sama przed laty “zaliczyłam” tylko Połoniny. Tak się ostatnio zastanawiałam nad jakimiś trasami, Połoniny chyba póki co odpuścimy – skorzystamy z Waszych propozycji 🙂
Bardzo nam miło, my też szukaliśmy przed wyjazdem takich informacji 🙂 Pomyśleliśmy, że dla wielu osób mogą być przydatne.
WItam
a czy z wózkiem damy radę? Wózek na dużych kołach , Thule urban glide.
Dzień dobry,
Torfowisko Tarnawa, żubry, wodospad Szepit (bez samego zejścia nad wodę bo jest po kilku schodach, ale spokojnie można zejść z dzieckiem na rękach), Sine Wiry (ale też bez zejścia nad samą rzekę, tam by trzeba zostawić wózek na górze i zejść np z nosidłem te ostatnie 100 metrów nad rzekę), cerkiew w Łopience drogą szutrową, Otaczania w Bukowcu, Bacówka pod Małą Rawką. Te miejsca spokojnie dacie radę odwiedzić z wózkiem. Dodatkowo możemy podpowiedzieć spacer do ruin klasztoru w Zagórzu i leśny zwierzyniec w Lisznej.
Z wózkiem raczej bym nie szła na wieżę na Jeleniowatym i na Holicę, bo momentami jest ostro pod górę i raczej się umęczycie niż sprawi to przyjemność.
Roksana