Bieszczady z dzieckiem. Co zobaczyć? Gdzie pójść? Na spokojnie i bez spiny

Chcieliśmy jechać do Białowieży. Nie udało się znaleźć sensownego noclegu. Piotrek wyszukał Loft Ustrzyki i tym sposobem stanęło na Bieszczadach. Ponieważ na stanie mamy małego podróżnika, atrakcje i sposoby na spędzanie czasu w dużej mierze dostosowujemy pod niego. Jakoś tak jednak wychodzi, że i my, rodzice, jesteśmy z nich zadowoleni. A okazało się, że w Bieszczadach na prawdę jest co robić i zmieścić wszystkiego w 5 dniach się nie udało. Co wybraliśmy?

Po pierwsze, Przemyśl to!

Nieplanowany jednodniowy wyjazd związany z pracą Piotrka. I dobrze, bo to miasto nas zauroczyło. Spędziłam z Młodym cudowne, spokojne trzy godziny na zwiedzaniu, ale o tym możecie przeczytać więcej TU!

Po drugie, jak góry, to trzeba gdzieś wejść

Nie chodziliśmy na poważnie po górach od czasu mojej ciąży, i oboje bardzo już za tym tęskniliśmy. W drodze do Ustrzyk zatrzymał nas patrol straży granicznej do rutynowej kontroli, bo jak to panowie powiedzieli „granicy trzeba pilnować” (Piotrek: dodali też, że pomarańczowe BMW trochę się wyróżniało…). Przy okazji stwierdziliśmy, że będą to najbardziej kompetentne osoby do wskazania nam najlepszego dla nas szlaku. Polecili Połoninę Wetlińską.

No dobra, to idziemy. Nosidło mamy, buty górskie mamy. Kondycji nie mamy. A nie, wróć. Ja nie mam, bo Piotrek to chyba jest jakiś cyborg w tym temacie. Biega po górach jak kozica, a ja sapę jak parowóz. Jedynie Młody jest w stanie go spacyfikować i tylko dzięki temu jakoś przeżyłam tą wycieczkę. Tempo trzylatka jest dla mnie super! Tak to mogę chodzić.

A jaki jest w ogóle ten szlak? Pan w punkcie zakupu biletów powiedział, że idealny dla emerytów.

via GIPHY

No cóż, jak dla mnie chyba takich mocno wysportowanych. Ale skoro ja z kondycją minus milion dałam radę, to chyba większość ludzi da. Choć widzieliśmy mnóstwo zasapanych osób pytających:

Daleko jeszcze?

Ale po kolei. Najszybszy sposób to żółty szlak od Przełęczy Wyżnej. Google Maps prowadzi na parking, gdzie skasują Was na jedyne 25 zł, potem jeszcze po 7 zł za osobę dorosłą za wejście na szlak i idziemy. Na początku płasko, potem jak to górach będzie jednak pod górkę. Spora cześć szlaku prowadzi przez las i w cieniu. Wybawienie w słoneczną i gorącą pogodę.

Jest kamieniście. Teściowa zapytała nas, czy bierzemy wózek? No więc, NIE! To nie jest Morskie Oko ani nawet Kościeliska. Tylko nosidło turystyczne (mamy TAKIE). To właśnie tu zobaczyliśmy największe stężenie nosideł na metr kwadratowy do tej pory. To było super pozytywne zaskoczenie. Mnóstwo ludzi chodzi z małymi dziećmi w góry. Nasz synek sporą cześć trasy pod górę przeszedł na małych nogach, ale zejście było na tyle wymagające, że bezpieczniej było w nosidle. Potem szlak wychodzi z lasu na połoniny i oczom ukazują się przecudne widoki. Na końcu jest najwyżej położone w Bieszczadach schronisko, Chatka Puchatka.

AKTUALIZACJA (30.08.2020): Niestety, Chatki Puchatka w dotychczasowej formie już nie ma. Mieliśmy wielką przyjemność, że mogliśmy odwiedzić to niezwykłe miejsce.

Miejsce na odpoczynek, posiłek i podziwianie widoków. Ale też na przybicie pieczątki w książeczce PTTK. To właśnie tutaj Młody przybił swoją pierwszą pieczątkę, i mówił, że chce więcej.

Zejść można różnymi szlakami (Piotrek: jeden pan pytał po drodze, czy można się sturlać), my zdecydowaliśmy się wrócić tą samą drogą od razu do samochodu. Ta wycieczka, mimo że w sumie dość spontaniczna, okazała się fantastyczna. Przede wszystkim nasz syn pokazał charakter i chęć do chodzenia po górach. No i jak zwykle był gwiazdą wycieczki. Każdemu mówił głośno „dzień dobry” i się uśmiechał. To powodowało pozytywny odzew w ludziach i mnóstwo radości. I niejednokrotnie ogromne zaskoczenie. Także ten, kochane góry, będziemy bywać częściej!

Po trzecie, kolej na kolej

To był główny punkt programu naszej wyprawy w Bieszczady. Młody kilka tygodni o tym marzył, oglądaliśmy wspólnie zdjęcia i filmy w sieci. Bilety na Bieszczadzką Kolejkę Leśną kupiliśmy wcześniej przez internet. Polecam takie rozwiązanie, potem na miejscu jest sprawnie i bez kolejki. Cena jest taka sama.

Rada na temat miejscówki w ciuchci: jeśli chcecie widzieć najwiecej, bądźcie wcześniej i siadajcie w tylnych wagonikach, ale jakby na początku każdego wagonu. Bo może trafić się Wam domorosły fotograf, tak, jak nam, którego głowa będzie ciagle wystawać w Waszym polu widzenia. Nici z oglądania, co jest z przodu, o dobrym zdjęciu nie ma co marzyć… A nie ma jak stanąć przed nim… Bo właśnie stoi z przodu wagonu.

Jechaliśmy trasą Majdan-Przysłup-Majdan, podobno tą bardziej widokową. Szczerze mówiąc, widoki oczywiście są cudowne, ale podobne zobaczycie z samochodu podczas drogi dojazdowej do stacji kolejki. Natomiast jako atrakcja dla dziecka, bomba! Młody był przeszczęśliwy. W Przysłupie jest dłuższy postój, można tam kupić choćby smacznego wędzonego pstrąga 🙂

Sama stacja Majdan jest bardzo ciekawa, warto ją również zwiedzić. Nam się nie udało, bo przed wycieczką było już za mało czasu, a po wycieczce Młody uciął sobie w pociągu drzemkę której nie zamierzał przerywać, a do tego lał deszcz 😉

Po czwarte: co je muflon?

Niedaleko stacji kolejki jest Leśny Zwierzyniec w Lisznej. Jechaliśmy z obawami, czy warto. Przypominam: Młody śpi i leje deszcz. Ale raz się żyje. Młody się obudził, a deszcz powoli uspokajał. Pod koniec wizyty nie padało już w ogóle. Kupiliśmy bilety po 12 zł i pani zaproponowała nam zakup karmy do karmienia zwierząt. Wahaliśmy się po raz kolejny, czy warto. Nie miejcie takich rozterek. Absolutnie, szczególnie jak jesteście z dziećmi. To była kolejna niesamowita przygoda. No bo jak nazwać sytuację z perspektywy trzylatka, kiedy jelenie, daniele czy muflony jedzą mu z ręki? Uśmiech to za słabe słowo. On miał radość w oczach. Chciał więcej i więcej (Piotrek: chciałem tylko zauważyć, że muflony nie chciały z nikim gadać, prócz mnie, co w sumie dziwne nie jest…)

Po piąte, czy w górach jest morze?

Wracając do Ustrzyk, postanowiliśmy zawitać jeszcze do Soliny. Czas był ograniczony, więc punktem docelowym była oczywiście zapora. I tu szok! Pan parkingowy zawołał od nas 20 zł!!! Niby za całą dobę, ale jak parkujesz na kilka godzin to jest dużo. Trudno, płacimy i płaczemy. Parking jest pod samą tamą, nie bierzemy wózka, więc lokalizacja jest kluczowa.

Widoki, jak wszędzie tutaj, są piękne. Powolny spacer, kierunek statki. Młody jeszcze nie wie gdzie idziemy. Widzi statki i informuje nas, że on też chce płynąć. Cena jest około 20 zł za dorosłego. Płyniemy. Znowu radość, tyle wrażeń jednego dnia. Pierwszy rejs, a od razu też dodatkowe atrakcje. W trakcie okazuje się, że można podejść do mostka kapitańskiego i pokierować statkiem. Oczywiście korzystamy. Synek potem wszystkim opowiada, że on też kierował! (Piotrek: prawie wypadłem wówczas za burtę, wiadomo, Młody wie, że statkiem da się driftować).

Całość trwa około godziny i zdecydowanie jest warta ceny. Można zobaczyć zalew od strony wody, zrelaksować się i potańczyć na pokładzie. Nie, nie ma parkietu, ale naszemu dziecku zupełnie to nie przeszkadza ;). Bieszczadzkie morze, czyli Zalew Soliński, kupiło nas całkowicie. No, może mnie i Młodego. Bo Piotrek nie znosi pływać stateczkami. A jeszcze za to płaci 😀 Takie życie 😀

Po szóste, rowerowy pociąg

Uherce Mineralne obfitują w atrakcje. My po dwóch intensywnych dniach ten spędziliśmy spokojnie. Odwiedziliśmy browar Ursa Maior, ale o tym w innym wpisie (czytaj więcej). Uwierzcie, jest tego wart! Przy nim jest stacja Bieszczadzkich Drezyn Rowerowych. Mieliśmy fart, bo akurat przejeżdżały. Machaniu nie było końca 😉 Wracaliśmy tam chyba ze trzy razy sprawdzić, czy nie jadą. Młody baaardzo chciał się przejechać, uznaliśmy jednak, że na to za wcześnie i przy jego energii i braku osoby pilnującej z tyłu (dwie przecież pedałują) byłoby to niebezpieczne. Ale w przyszłości chcemy! Za to pojechaliśmy obejrzeć pobliski wodospad. Również bardzo łatwo na niego trafić, a rzucanie kamieni do wody to najlepsza rozrywka!

Po siódme, dla każdego coś miłego

W Myczkowcach na terenie Caritas jest zaskakująco ciekawy obszar do spaceru dla całej rodziny. Ogród Biblijny, od którego warto zacząć, pokazuje chronologicznie historię zbawienia. Park Miniatur Centrum Kultury Ekumenicznej zachwyca drobiazgowością wykonania. Jest tam pokazany ogrom budynków sakralnych, architekturą których można się zachwycać bez końca za symboliczną opłatą 5 zł za dorosłego. Nawet nasz trzylatek podziwiał, oglądał i bardzo mu się podobało. Na koniec warto odwiedzić tamtejsze minizoo. Może tak jak nam, paw pokaże się też Wam od swojej najpiękniejszej strony?

Nie ma tłumów, cały teren jest spokojny i refleksyjny. A jeśli Wam mało, odwiedźcie mniejszą siostrę zapory solińskiej właśnie w Myczkowcach i obejrzyjcie malowniczy pejzaż na platformie widokowej na zakola starego koryta Sanu.

Po ósme, czy żubr jest w trawie puszczy?

Na pewno można go zobaczyć w Zagrodzie Pokazowej Żubra w Mucznem. Jadąc Wielką Pętlą Bieszczadzką, o której na pewno napiszemy więcej, warto zboczyć kilka kilometrów, żeby ją zobaczyć. Szczególnie z dziećmi. Atrakcja jest darmowa, wszystko dobrze zorganizowane włącznie ze ścieżką dydaktyczną. Dwa tarasy widokowe pozwalają obserwować zwierzęta w bardzo podobnych do naturalnych warunkach. To świetne miejsce na pół godziny przerwy.

Bieszczady to niekończące się możliwości. Dlatego nie dało się zamknąć tematu w jednym poście. W kolejnym napiszemy, gdzie spać i jeść, opiszemy jedną z najbardziej widokowych dróg w Polsce i przyznamy się, czego nie udało się nam zobaczyć. No i oczywiście gdzie wypić dobre piwo i w fantastycznym miejscu.

60 komentarzy Dodaj swój
  1. Witam pięknie, dopiero tydzień temu natrafiłam na super opis!!! Proszę napisać gdzie można nocować, jeśli chcemy z całą Rodzinką (2skarbów) przejść po Państwa sladach??
    Pozdrawiam
    Lena M.

    1. Dzień dobry 🙂 Miło mi to czytać, my spaliśmy w tym roku w Bieszczadzkiej Stodole w Ustrzykach Dolnych. Znajdzie ich Pani tutaj http://bieszczadzkastodola.pl. Bardzo mili ludzie, pomocni i sympatyczni 🙂 Mają wygodne apartamenty, budują też obecnie nowy osobny domek. A do dyspozycji gości jest całoroczne jacuzzi i zadaszone miejsce z piecem kaflowym, gdzie można np upiec prawdziwą pizzę.

  2. Jakoś nigdy nie przepadałam za górami, może dlatego,że jestem zbyt leniwa, a jednak tam trzeba być aktywnym, ale zdjęcia są przepiękne i aż chciałoby się tam być.

  3. Rodzice byli, maż był – ja jeszcze nie dotarłam, ale nadrobię. Muszę, warto – na pewno tam pojadę.

  4. Ależ fajna wycieczka. Widać, że świetnie się bawiliście, pomimo pogody 😉 Też kiedyś byłam w Bieszczadach, ale czas spędzaliśmy głównie nad Soliną. Jechaliśmy również tą uroczą, jedyną w swoim rodzaju górską kolejką. Ja też gorąco polecam te góry.

    1. Pogodę generalnie mieliśmy super, jedyna chwila z deszczem to ta pod koniec jazdy kolejką i na szczęście nie była dlatego bardzo uciążliwa. Bawiliśmy się świetnie 🙂

    1. Tatry to już większe wyzwanie jeśli chce się czegoś więcej niż Morskie Oko czy Kościeliska, ale jak najbardziej myślimy o tym 🙂

  5. W Bieszczadach byłam raz. Bardzo mi się podobało i chętnie tam wrócę. Przeraża mnie tylko ta długa podróż z naszego domu… ale wiem, że warto!

  6. Uwielbiam spacery po górach, ale z dziećmi jeszcze nie byłam. Wybraliście świetne miejsca. Aż miło się ogląda takie zdjęcia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.