Urokliwe okolice Krosna. Dlaczego warto odwiedzić Bóbrkę i zrelaksować się w Iwoniczu-Zdrój lub Rymanowie-Zdrój?

Gdy w 2021 roku ruszyliśmy w drogę powrotną z Ustrzyk Dolnych do domu odwiedziliśmy trzy bardzo ciekawe miejsca. Zdecydowanie są one godne polecenia, a dlaczego? Już tłumaczę. 

Poznaj historie pioniera naftowego w Bóbrce

Do Bóbrki dotarliśmy niestety dość późno. Czemu niestety? Cóż, w tej gęsto otoczonej lasem wsi położonej nieopodal Krosna znajduje się wyjątkowe miejsce. Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza zaskoczyło nas nie tylko obszarem, na jakim jest położone, ale i ekspozycjami. 

Ale po kolei. Po pierwsze, obiekt został zlokalizowany na terenie najstarszej na świecie nadal działającej kopalni ropy naftowej. Znajdziecie tam choćby dwa oryginalne szyby naftowe z XIX wieku o wdzięcznych imionach „Franek” oraz „Janina”. Musicie wiedzieć, że to kopanki wykonane ręcznie i nadal produkują one olej skalny!

Na 20 hektarach można spotkać wyeksponowane unikatowe urządzenia i narzędzia związane z przemysłem tak naftowym, jak i gazowniczym oraz rafineryjnym. W budynkach umiejscowiono ekspozycje multimedialne, które pomogą Wam się przenieść do czasów pracy samego Ignacego Łukasiewicza. A jeżeli pytacie kim był Łukasiewicz, to już wyjaśniam. Był farmaceutą, ale przede wszystkim przedsiębiorcą żyjącym w XIX wieku i… absolutnym pionierem przemysłu naftowego na Starym Kontynencie. To on wynalazł lampę naftową. Można by rzec, że jej światło wspierało jego działania rewolucyjne oraz niepodległościowe. 

Innymi słowy, warto tam się wybrać, by poznać jego spuściznę, dowiedzieć się czegoś więcej o nim samym, ale i… dowiedzieć się w jaki sposób gaz trafia do naszych domów. Jest to doskonale wytłumaczone w jednej z muzealnych realizacji, gdzie poprzez rozwiązania multimedialne można zobaczyć ścieżkę od poszukiwań i badań geologicznych, przez wydobycie, aż po wspomnianą dystrybucję. 

My tam spędziliśmy trochę ponad godzinę i… prawie nas zamknięto, bo nie mogliśmy wyjść. Tak wciąga to muzeum. Warto zarezerwować sobie więcej czasu i my na pewno tam wrócimy będąc w okolicy. Musicie przy tym pamiętać, że obiekt działa od wtorku do niedzieli. Warto na stronie sprawdzić godziny otwarcia, gdyż są zróżnicowane, zależnie od pory roku. 

Bilet normalny to 25 zł, a ulgowy 15. Można też zwiedzać z przewodnikiem, w takiej opcji dostępne są trzy trasy:

1. „Śladami naftowych pionierów” (czas zwiedzania ok. 1 h) – cena za przewodnika: 50 zł

2. „Od kopania do wiercenia” (czas zwiedzania ok. 2 h) – cena za przewodnika: 75 zł

3. „Trzy wieki kopalni w Bóbrce” (czas zwiedzania ok. 3 h), dostępna od wtorku do piątku – cena za przewodnika: 120 zł.

Iwonicz-Zdrój, czyli mała Szwajcaria dla znerwicowanych

Iwonicz-Zdrój leży w Beskidzie Niskim, w dolinie Iwonickiego Potoku i słynie z tego, że jest tam… dobra lodziarnia. No dobra, nie tylko. Przede wszystkim to uzdrowisko, gdzie leczy się głównie choroby układu nerwowego, ruchu, trawiennego, reumatologiczne, dróg oddechowych, czy choroby kobiece.

Z tymi nerwami to jednak trzeba uważać. Bo choć mogą Was ukoić tamtejsze wody z leczniczych źródeł, to jednak najpierw trzeba gdzieś zaparkować. Można się tam nakręcić, dlatego polecam dość obszerny parking na wjeździe. Co by się nie irytować. Skąd tam tyle aut? Cóż, to kurort o sławie, która go wyprzedza. Dwa wieki temu zjeżdżali się tam kuracjusze z całej Europy. Duża w tym zasługa rodu Załuskich. Co nie zmienia faktu, że Iwonicz-Zdrój zyskał prawa miejskie w 1973 roku. Od tego czasu podkarpackie miasteczko rosło i uchodzi za absolutny uzdrowiskowy top. Ponoć rok w rok gości około 50 tysięcy kuracjuszy. Drewniane wille i pensjonaty z XIX wieku wzorowane są na budownictwie uzdrowiskowym Szwajcarii. 

Pijalnia wód imponuje, a znajdziecie w niej tak wody typu chlorkowo-wodorowęglanowo-sodowe, jodkowe, jak i termalne. Uprzedzę pytanie – najpyszniejsze trunki to to nie są, ale przecież nie o to chodzi. Jak chcecie coś smacznego to wodę można przegryźć pysznymi lodami naturalnymi Daniela Staronia. Usiąść na ławeczce i podziwiać piękno tego miejsca. Bo jest uroczo. 

Co do źródeł, jest ich tam sporo. Najstarszym i najpewniej najsłynniejszym jest Bełkotka. Znajdziecie je na stokach góry Przedziwnej. Skąd nazwa? Z dna źródła wydobywa się gaz ziemny, co wywołuje bulgotanie wody. Niegdyś gazu było ponoć tak dużo, że kuracjusze podpalali go, co sprawiało wrażenie płonącej tafli. Teraz już nie da się tego zrobić. Dodam, że Bełkotce kilka wersów swojej twórczości poświęcić Wincenty Pol, częsty bywalec Iwonicza.

„W cieniu tych lasów coś tam szemrząc słodko,

Dziś jak przed laty witasz nas „Bełkotko”!

O jak natchnienie przez dusze przepływa!

Czysty się płomień z twych nurtów dobywa!

A czcią przejęci nad źródłami twemi,

Wielbimy Boga w cudach naszej ziemi!

Bo ogień czysty i szmer źródła rzewny

Co tajemniczo spod ziemi wychodzi,

Jest jemu życiu serc naszych pokrewny,

Co się z płomieni i łez cichych rodzi!”

Czujcie się zaproszeni. 

Rymanów-Zdrój łączy klimat górski i morski 

W sumie powyższy podtytuł to zabrzmiał trochę jak z folderu reklamowego, ale… to prawda. Zaznacie tam unikalnego klimatu. Ma on walory górskie, ale i poprzez zawartość jodu sporo cech klimatu morskiego. 

Tak zwane Wzgórza Rymanowskiego, które pełne są lasów i krystalicznych wód, przyciągają kuracjuszy leczących choroby dróg oddechowych, układu krążenia, ortopedyczno-urazowych, reumatologicznych, neurologicznych oraz dróg moczowych. Ale przyciągają też turystów. I to nie dziwi. Za narodzinami Rymanowa-Zdroju stoi rodzina Potockich. 

O Rymanowie-Zdroju można usłyszeć, że to Podkarpacka Stolica Dzieci. Pod tą nazwą organizowana jest cykliczna impreza, której celem się promocja leczenia sanatoryjnego wśród najmłodszych. To nie jest przypadek. Jeszcze w 1885 roku wybudowano pierwszą kolonię „Lwowską” inaugurującą lecznictwo dziecięce w miasteczku. W pierwszym dziesięcioleciu po II wojnie światowej Rymanów-Zdrój stał się dziecięcym uzdrowiskiem czynnym przez cały rok. 

Dziś można tam pospacerować wśród urokliwej zieleni. Kuszą koncerty odbywające się w Parku Zdrojowym, wszakże kiedyś swój kunszt prezentował tam choćby Mieczysław Fogg. Alejki i okoliczne szlaki zachęcają do spacerów. A dodam, że nad powstaniem parku czuwała Anna Potocka. Z tą myślą warto zajrzeć do drewnianego budynku Pijani Wód Mineralnych, gdzie, gdy masz własny kubek, możesz pić do woli. Oczywiście wodę, najlepiej słynną Celestynkę. 

No to zdrówko i do zobaczenia na Podkarpaciu! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.