Ten temat jest trochę powiązany z pierwszym poruszonym w tym cyklu. Dzieci potrafią (i lubią) nie tylko mówić, co myślą, ale i działać bez zahamowań. To też kwestia, która w nas, starych, jest wypleniana społecznie, a nie do końca jest to dobre.
Nie mówię, że masz teraz wyskoczyć na środek osiedlowej ulicy i wysikać się do studzienki. Choć z całą pewnością niejeden jegomość po kilku „szczeniaczkach” ma takie skłonności. Zarazem, bez wspomagaczy, ciężko jest wielu z nas o przełamanie w różnych sprawach. Często nawet w teorii dość zwykłych.
Jesteśmy powściągliwi
Dzieciaki nie mają problemu, żeby się śmiać w głos od tak, niezależnie od otaczających je okoliczności. Po prostu eksponują swoje emocje. Jeżeli chcą potańczyć na środku Piotrkowskiej to po prostu to robią. Nie zastanawiają się, czy tak wypada.
Bo w sumie czy nie wypada? Ile razy zdarzyło się Wam iść ze znajomymi i jeden z nich zaczyna robić jakieś głupie rzeczy, a inni albo patrzą z politowaniem, albo ktoś z grupy nie wytrzymuje i rzuca „ej, weź przestań”.
Pogoń za czystym hedonizmem
Gdyby się głębiej zastanowić to można by dzieciakom przypisać uzależnienie od hedonizmu. W sumie to coś wspaniałego, bo czy Ty nie chciałbyś, aby przyjemność była dla Ciebie najwyższym dobrem i celem? Żeby to był głównym motyw Twoje postępowania?
Że to egoistyczne? Tylko pobieżnie. Jeżeli my będziemy odczuwali radość to jest spora szansa, że dobre samopoczucie przełoży się na nasze otoczenie. Chyba, że trafi się wybitny mruk.
Dzieciaki nie mają kompleksów swojego wyglądu, ubrania, czy cielesności. Są jakie są i dobrze im z tym. Dopiero z czasem, pod naszym wpływem, to się zmienia. Pociechy obserwują, zatem jeżeli mówisz do synka: „Zobacz jaki gruby śmieciarz” to z czasem ono zacznie tak nazywać swoich znajomych. Rodzą się kompleksy, kamuflowanie siebie. Bez sensu.
Wyj***ne
Większość z nas uwolnienia wciąż szuka w kieliszku lub kuflu. A to wszystko prowadzi tylko do większego żalu. Bez sensu.
Z drugiej strony, gdy trafi się ktoś, kto po prostu ma wywalone na otoczenie, to traktuje się go jako odmieńca. Przecież tak bardzo boimy się „nieznanego”. Choć może bardziej „zapomnianego”.
Czy chciałbyś nie przejmować się tym, co inni myślą o Twoim tańcu na środku parku? Albo mieć w poważaniu głupie uśmiechy, gdy paradujesz do sklepu w piżamie. Bo masz na to ochotę. Tylko i aż tyle.
Uczmy się od najmłodszych. Warto. Umiarkowany hedonizm nie jest taki zły. Ba, wręcz jest całkiem fajny.
Dzieci mają sto pomysłów na minutę i warto korzystać z nich
Dzieci nie lubią się nudzić 🙂
U nas jest nieco odwrotnie, ja szaleję, a dzieci mnie stopują, bo czegoś nie wypada, powściągliwość odziedziczyły po tacie. 😉
Nie przejmuj się, baw się życiem 🙂
ostatnio przestałam się hamować. Córka chce tańczyć, tańczymy, śpiewać, śpiewamy, co z tego, że ludzie się patrzą, czerpię z tego radość 🙂
Wiesz co, to jest fajne podejście. Ja też wychodzę z założenia że życie jest krótkie i mamy je jedno. Czas nie wróci i warto dobrze go wykorzystać. A nie przejmować się innymi.
Pogoń za czystym hedonizmem, to muszę zapamiętać 🙂 a może i wdrożyć w życie?
Bo dzieci wiedzą co dobre 😉 Instynktownie.
Oj tak. Beztroski czasem warto się od nich nauczyć 🙂 Zdjęcie skojarzyło mi się z dzisiejszym dniem- ależ mieli radochę z biegania po kałużach. A widział ktoś kiedyś dorosłego, który po nich skacze?
TAK! Sama osobiście tego dnia kiedy było robione zdjęcie miałam na nogach kalosze i skakałam razem z Młodym 😉
Masz rację. Czasem zazdroszczę tej cechy dzieciom. Ale to co jest fajne to to, że będąc w ich otoczeniu, człowiek może zachowywać się podobnie i nikt na niego krzywo nie patrzy. 😉
To fakt, obecność dzieci u wielu dorosłych powoduje poluzowanie stylu bycia 😉