Wystarczy 15 minut, a może i mniej. Do czego? Do wielu rzeczy, ale na przykład do sparaliżowania ulic przy okazji intensywniejszych opadów śniegu. Nagle okazuje się, że Kowalski to nie jest mistrzem kierownicy, a Iksiński ma problem z ruszeniem ze świateł. W ogóle ma problem z ruszeniem. Także głową.
KAKU, SZYBCIEJ!!!
Jak zobaczyłem z Młodym takie opady to szybko się ubraliśmy i zbiegliśmy do naszej tylnonapędowej Pomarańczowej. Ruszyliśmy do lasu narobić hałasu, a raczej porzucać się śnieżkami i trochę pospacerować w pięknej scenerii. Nie przez przypadek wspomniałem jaki to napęd mamy w aucie. Prawda jest też taka, że daje on w takich warunkach sporo frajdy. No, trochę więcej niż sporo. Syn zawsze zachęca w takich warunkach pogodowych „Kaku, szybciej!”, co nie znaczy, że gnamy i łamiemy wszystkie możliwe przepisy. Zarazem dziś… wyprzedzaliśmy wszystkich jadąc raz lewym, raz prawym pasem. Najczęściej prawym, bo jakoś w Polsce, choć ruch mamy prawostronny, to jednak niektórzy są przyspawani do lewej strony jezdni.
Nie obyło się bez wymiany poglądów, gdy mimo faktu, że z naprzeciwka od godziny nic nie jechało to pani nadal stała na środku Włókniarzy zastanawiając się, czy przypadkiem auto, które jest miliard kilometrów dalej nie wjedzie w jej bok. Nie wjechało, ale my ją, a jakże, jadąc bardziej bokiem, wyprzedziliśmy. Na następnych światłach, gdy się doczłapała, wyraźnie bolała ją głowa. Tak pokazywała. To zrozumiałe. W końcu te ciągłe zmiany pogody…
Zmierzam do tego, że od razu było widać, że nie każdy zmienił opony, ale i większość kierowców po prostu jest sparaliżowanych intensywnymi, choć krótkotrwałymi, opadami śniegu. To nie jest nowość, ale irytuje. To także pokazuje jak bardzo nieudolnie szkoli się w Polsce kierowców. Tym bardziej jestem zwolennikiem, by korzystać z takich przybytków jak choćby Tor Łódź i doszkalać się. To nikomu nie wyjdzie na złe, a także, najzwyczajniej w świecie, usprawni ruch.
Kiss the wall tree
PS. Żeby nie było tak różowo, nie jestem miszczem kierownikiem, co pożarł rozumy i tylko by zapitalał na złamanie karku siedząc na ogonie innych kierowców. Na parkingu w Łagiewnikach prawie mieliśmy „kiss the tree”, gdy zachęcony namowami Młodego jeździłem bokiem. Na szczęście samochód uratowany dobrą reakcją, a blacharz nie ma dodatkowej roboty. Ale to także pokazuje, że na pustych placach, choć można dostać mandat, co jest totalną głupotą, po prostu warto poćwiczyć. To procentuje później na szosie.
Ja nie mam prawa jazdy – bo boję się prowadzić nawet w zupełnie komfortowych warunkach, a co dopiero po śniegu.
Z czego wynika ten strach? Miałaś kiedyś jakieś zdarzenie?
Rozwaga przede wszystkim, zwlaszcza w takich warunkach!
Ach ta zima! Aż mi za nią tęskno! Od kiedy mieszkam w Meksyku nie widziałam śniegu! Fajny wpis! Pozdrawiam
Ja czasem tęsknię za piękną pogodą 🙂 Szczególnie jak u nas jest chlapa.
Takiej zimy dawno nie było! Miałam przyjemność kursowania Zakopianką tuż po nowym roku. Podhale zasypane, bez łańcuchów się nie obeszło. Jednego dnia w Krakowie była szklanka, wiele wypadków, obwodnicą jechaliśmy ponad godzinę. Takie opady lubię, ale tylko wtedy, kiedy nie mam ważnych wypadów.
To fakt. Niestety kierowcy często nie są przygotowani do warunków zimowych. Sporo osób, o zgrozo, nie zmienia opon…
Dlatego kurs robiłam zimą. Ja raczej nie słuchałabym podszeptów Młodego do szaleństw na placu.
Hmm, wystarczy raz trochę się pobawić i chce się więcej. I tu nawet nie chodzi o podszepty 😉
Dokładnie! Warto poćwiczyć własną reakcje w momencie wpadnięcia w poślizg. Sam miałem takie sytuacje na drodze – czasami się udało, a parę razy miałem farta, że nic nie jechało z naprzeciwka.
Farta też parę razy miałam, nawet niezmiemskiego ze dwa razy 😉 ale oboje z mężem odbyliśmy też szkolenia na torze i zamierzamy szkolić się dalej
Pamiętam jak uczyłam się jeździć i mój nauczyciel mówił mi że najlepsi kierowcy to Ci co uczą się jeździć zimą i zimą zdają egzamin. Bo potem zima im nie straszna na drodze
Też uczyłem się w śniegu, ale nie tylko. Egzaminu w ekstremalnej śnieżycy nie zdałem, bo… uratowałem się przed gościem wymuszającym pierwszeństwo przecinając linie ciągłą. To jest właśnie to, nie liczy się to jak reagujesz i jeździsz, a czy zmieścisz się w liniach. Nie uczą jeździć, a uczą zdawać egzamin. Później jest uliczna patologia.
ludzie w ogóle nie potrafia jeździć po sniegu i sliskiej nawierzchni, powinny być obowiązkowe szkolenia w warunkach poslizgu
Niestety, by się doszkalać trzeba samemu sobie za to płacić, a jak chcesz poćwiczyć na pustym parkingu to przyjedzie policja i wlepi mandat 😉
Mnie irytuje to, że kiedy pada śnieg albo deszcz, ludzie przesiadają się z komunikacji miejskiej do samochodów. Kończy się to oczywiście gigantycznymi korkami.
To jest w ogóle osobna historia. Ludzie, którzy w samochód wsiadają w niedzielę nagle ruszają na szosy sprawdzić się w deszczu i śniegu 😉
Kurczę, jak ja nie znoszę jeździć po zaśnieżonych ulicach. A gdy mam jechać po ciemku to w ogóle horror
Jazda po śniegu, także w ciemności, może dać dużo zabawy 😉