Hazard to coś przed czym chronimy dzieci, a później skreślamy z nimi numerki w “totka”

Wchodzisz do kolektury, już chcesz wysyłać zakład, a tu stoi może 10. letnie dziecko i skreśla numerki dla mamy, która dała dychę na grę. Bierze jeden zakład i jeszcze kupuje sobie zdrapkę, którą nim opuści lokal szybko zdrapuje pięciogroszówką. Nie spotkaliście się z podobną sytuacją? Nie wierzę.

Pamiętam te czasy, gdy mnie, czy moich kolegów rodzice wysyłali, byśmy puścili kupon. Latało się, bez większego zastanowienia. Czy zatem szukam problemu tam, gdzie go nie ma? A może to znak czasów, że się czepiamy takich rzeczy? Wytłumaczmy sobie najpierw dwie sprawy.

“Hazard to wszystkie gry o pieniądze lub inne dobra, w których o wyniku decyduje los”

To ważne, by odróżnić rywalizację od uprawiania hazardu. Zdarzyło mi się usłyszeć sformułowania, iż mały zakład o stówkę między kolegami obstawiającymi rezultat meczu, który obserwują w telewizji jest równoznaczny z rywalizacją dwóch ekip na orliku grających o zgrzewkę piwa. No nie, to tak nie działa. Jeżeli wynik nie zależy od umiejętności, tudzież wiedzy, nie masz na niego wpływu, to właśnie bawisz się w hazard.

“Ludzie podejmują ryzyko obstawiania wyniku w grze, aby się pobawić”

To jasne, że hazard jest rozrywką. I tak, zdecydowanie wszystko jest dla ludzi, choć z umiarem. Gry hazardowe nieodzownie są związane z emocjami popartymi ryzykiem oraz niepewnością. Ach, te silne bodźce, z którymi nie zawsze radzą sobie dorośli… Właśnie sięgamy po klucz do dalszych rozważań, bo przecież przegrana może wywoływać złość i żądzę odzyskania pieniędzy. A to z kolei prowadzi do mniej lub bardziej nieświadomej dalszej gry. Tłumaczyć dalej?

We wrześniu w Dziwnówku byłem świadkiem, jak babcia z wnuczkiem, na oko 10-letnim, kupowała 20 zdrapek, w dwóch rzutach po 10. Dzieciak, niczym świstak, razem z ową 50. latką zamaszyście zdzierali farbę z losów i przeżywali, że znów się nie udało niczego wygrać. Niby sytuacja jakich wiele, ale te emocje oddziaływują na dziecko. Nie, nie jestem psychologiem, ale na hazard się napatrzyłem. Wstęp do problemów był tu jak najbardziej widoczny.

Tak jak i takim wstępem jest posyłanie dziecka, by wysłało „totka”.

fot. Totalizator Sportowy

“Przecież nie gra w kasynie, a zakładzik u bukmachera czy w kolekturze to nie jest tragedia”

Tak sobie myślę, że jeżeli dziecko jest w wieku szkolnym i gra to dla niego okazja do zdobycia uznania w środowisku oraz forma wypełniania czasu wolnego to stoi blisko urwiska. I nie ma tu znaczenia, czy jest z tak zwanego dobrego domu, czy z rodziny wręcz patologicznej. Jak u doświadczonego człowieka z uzależnieniem – nie zawsze wszystko widać na pierwszy rzut oka.

Jednak jeżeli poczyni zły krok to… Zerkając w raport CBOS z 2012 roku, okazuje się, że to właśnie wśród dzieci i młodzieży do „osiemnastki” obserwuje się najwyższy, w porównaniu z innymi grupami wiekowymi, odsetek osób zagrożonych uzależnieniem od hazardu – 12,3%.

Wracając do wspomnianego kuponu z kolektury, raport „Młodzież 2016”, także opracowany przez CBOS, uświadamia, że najpopularniejszą formą hazardu wśród dziewcząt (34%) i chłopców (41%) stało się właśnie Lotto.

“Niemal wszystkie nastolatki grające obecnie w kasynach internetowych miały w dzieciństwie w swoim otoczeniu osoby grające w gry na pieniądze” CBOS

Tak, tak. Właśnie te niewinne zabawy w typowanie numerków do kuponu kupowanego w Totalizatorze Sportowym, te zdrapki wycierane paznokciem, są wstępem na szlak do urwiska. To przerażające, że inicjacja hazardowa według badań u niemal co piątego ankietowanego miała miejsce przed 10. urodzinami.

Tu też należy sobie zdać sprawę z tego, że rozwój lub zarażenie hazardowym wirusem następuje, gdy… rodzice mają w poważaniu poczynania swoich pociech. Nie interesują się ich problemami, codziennym życiem, czy rozterkami. Gonią za pieniądzem, który dzieciaki spożytkują na zakład. To też typowe dla innych uzależnień, prawda? Chyba nie trzeba odpowiadać na to pytanie.

Mam do Ciebie prośbę…

Wiem, że się aż tak dobrze nie znamy, ale jeżeli chociaż jedna osoba zareaguje to będzie to już forma sukcesu. O co chcę Cię prosić? Nie zapraszaj dziecka do zabawy w puszczanie „totka”, nie kupuj z nim zdrapek, nie informuj wszem i wobec, że obstawiłeś wygraną ulubionej drużyny. Jeżeli widzisz jak ktoś w sklepie czy innym punkcie sprzedaje dzieciakom zdrapki czy pozwala puścić zakład, zareaguj. To może tylko pomóc…

106 komentarzy Dodaj swój
  1. Raczej nie będę mieć problemu ze spełnieniem Twojej prośby, bo sama w ogóle nie bawię się w gry hazardowe 🙂 Mój tata często gra w zakłady sportowe, ale na mnie to jakoś nie przeszło 😉 Nie widzę w moim otoczeniu negatywnych skutków hazardu, jestem jednak świadoma, że to groźny nałóg.

  2. Moja mama czasami kupuje moim dzieciakom zdrapki, na szczęście rzadko i chłopcy traktują to jak zabawę. Gdyby zdarzało się to częściej lub wywoływało duże emocje to na pewno bym tego zabroniła. Sama im zdrapek nie kupuję, zresztą ja też nie gram, czasami sporadycznie raz na kilka miesięcy.

  3. Ogólnie zgadzam się z Tobą co do zasady. Jednak myślę, że wiele zależy od tego jak rodzice wytłumaczą sytuację i czy będą ją w ogóle tłumaczyć. Moi rodzice pamiętam, kiedyś kupili kupony Lotto, bo ktoś poprosił o nie jako dodatek do prezentu weselnego. Tłumaczyli mi od zawsze jak “działają” pieniądze i takie zabawy. Zdarzały się pojedyncze sytuacje, kiedy sprawdzałam w domu Lotto, bo dziadkowie kupili ale zawsze traktowaliśmy to z przymrużeniem oka, wiedząc jak działa zasada. Poza tym moi rodzice nigdy nie wydawali pieniędzy na pierdoły, stąd we mnie duże poczucie oszczędności i tego, że pieniądze nie spadają z nieba. Sama nigdy nie kupiłam kuponów, właśnie dzięki temu. Na własnym przykładzie więc myślę, że wiele zależy od wychowania i tłumaczenia różnych spraw, a nie chronienia przed nimi. Lepiej poznać dziecko z czymś złym i pokazać dlaczego to jest złe, niż zabraniać i unikać tematu. W ten sposób jeśli dziecko się z tym spotka samo, może się to naprawdę źle skończyć.

    1. Co do zasady, rozmowa to podstawa. Natomiast, choćby przedstawiony przeze mnie przykład babci drapiącej z wnuczkiem “do skutku” jest słabe. Tam nie było tłumaczenia (przynajmniej w trakcie pobytu w kiosku), tylko chęć odgryzienia się ślepemu losowi.

  4. ja na szczęście jakoś od hazardu nie umiem się uzależnić i w totka zagrałam w życiu może ze 2 razy. Za to mój tata codziennie wysyła kupon 🙂

  5. Nie gram. Raz kupiłam zdrapke i wyvrałam 50 zl 😉 i stwierdziłam ze to tylko jednorazowe szczescie 😉

    1. To trochę jak ze znalezieniem kasy na chodniku. Albo się uda, albo nie, ale raczej od nas nie zależy. Jeszcze na zdrapkę trzeba wydać pieniądze 🙂

  6. Hmmmm. Zgadzam się z tym, że dzieci trzeba chronić przed hazardem.
    Co do skreślania cyfr w totka, nigdy tak o tym nie myślałam. Chodziłam z tatą do kolektury. Czasami skreślaliśmy rodzinnie. Czasami wszyscy graliśmy, gdy była jakaś super kumulacja. Ale hobbystycznie.

  7. Mój tato zawsze mawiał, ja codziennie wygrywam 10 zł, którego nie wydałem na kupon. Całe dzieciństwo to słyszałam i teraz w dorosłym życiu mówię tak samo. Niby wszystko jest dla ludzi, ale lepiej wydać pieniądze na inne przyjemności.

  8. Nie demonizowałabym, bo i gry losowe jak Chińczyk są formą hazardu. Albo Monopoly. Co z tego, że chodzi o rzut kostką czy fałszywe pieniądze? Czymże to się różni? Dla mnie niczym. Warto za to nauczyć, że pieniądze z nieba nie lecą i doceniać ich posiadanie, a nie tylko wydawanie i liczenie na łut szczęścia.

    1. Nie równałbym hazardu w rozumieniu ustawy do hazardu w rozumieniu definicji. Chińczyk to gra wymagająca przewidywani, myślenia, taktyki. Wysłanie kuponu wymaga pójścia do kolektury.

  9. Lotek to fajna okazja by nauczyć dzieci czegoś o prawdopodobieństwie i wartościach oczekiwanych zakładu.

  10. Totolotek to nie hazard!- tak myśli większość… to tylko 3 zł- nic. W sumie dawno nie widziałam sytuacji, gdy dzieci graja, tylko dorosłych, ale też nie bywam za często tam, gdzie puszczane sa losy. Co do uwagi, nie wiem czy byłabym w stanie to zrobić w takiej sytuacji. Inna sprawa, że bym musiała zapewne wdać się w dyskusję, a zwykle w sklepie chcę być jak najkrócej. Sam temat dobrze, że w ogóle poruszony! Niedawno oduczyłam męża, by nie wysyłał losów;)

    1. Dobrze, że się udało z mężem 🙂 Co do reagowania, wiadomo, że jest to sprawa indywidualna. Mnie przychodzi z łatwością, być może nawet nadmierną 😉 Natomiast cieszy mnie, że dostrzegasz problem postrzegania pewnych rzeczy przez społeczeństwo.

  11. Bardzo ciekawy artykuł. Przyznam się, że do tej pory czyniłem rozróżnienie na gry hazardowe sensu stricto – typu poker, ruletka itp. i inne, np. puszczanie lotka, różowy słonik, z kręconym ogonkiem konik… sporo tego. Ale faktycznie definicja pojęcia nie pozostawia złudzeń. Gra o kasę, gdzie decyduje przypadek (los). Super apel. Przekonuje mnie to co przeczytałem. Przyłączam się.

  12. Nawet by mi do głowy nie przyszło 😉 Ale dobrze, że o tym piszesz! My nie gramy wcale, także dziecko też nie. Pozdrawiam!

  13. Moi rodzice nie grali, ja nie gram. I nigdy nie widziałam,żeby dziecko kupowało zdrapki/totka, na szczęście :d

  14. Sama osobiście nie gram, nie lubię i nie chce. Dziecku także nie będę pokazywać że to dobre, bo nie jest… Dla mnie te losowania itp jest chore. I każdy powinien reagować gdy widzi dziecko w kolejce takiego przybytku.

    1. Jak przejrzysz komentarze, czy tu, czy na Facebooku, okaże się, że nie wszyscy tak uważają… Niektóre wypowiedzi bywają wręcz abstrakcyjne.

  15. Gdy byłam dzieckiem, a było to kilkanaście lat temu, pamiętam, że zdrapki były dołączane do chipsów. Oczywiście, potencjalną wygraną była kolejna ich paczka. Jakby tak na to spojrzeć to takie niewinne tricki marketingowe wciągają dziecko w takie “zabawy”. A co do wypowiedzi z postu… Jesli dziecko ekscytuje się tym, czy kupon kupiony przez rodzica okaże sie wygrany, świadczy to o tym, że sam rodzic właśnie taką postawe przyjmuje, więc dziecko też się wciąga, bo widzi, że to coś w czym warto brać udział. W innych, racjonalnych wypadkach, wydaje mi się, ze dziecko nawet jeśli ma możliwość zaznaczenia lub zdrapania jakiegoś kwitka z kolektury to raczej fascynacja zaczyna i skończy się na wybieraniu cyferek albo drapaniu o karton.

    kuferkulturalny.blogspot.com

    1. Pewnie, jeżeli drapanie w karton odbywa się raz na ruski rok… ale jeżeli opiekun wręcz zachęca do kolejnych takich aktywności to wydaje mi się to słabe. Wspominasz o zdrapkach do czipsów, chyba obecnie uniemożliwia je ustawa, ale… w grach wideo jest mnóstwo takich rozwiązań.

  16. Mój tata nałogowo gra, zawsze miała różne ciągoty brat ma to po nim ja unika jak ognia wszystkiego co może uzależniać.

  17. Może ze trzy razy zagrałam w totka, hazardu nie mam jednak we krwi, a rozmowy z dziećmi o nim już za nami, cieszę się, że nie mają zamiaru wpadać w sidła pustych obietnic i szans. 🙂

  18. Ciekawy wpis. Z jednej strony pamiętam właśnie, jak chodziłam z Tatą skreślać totka i była to dla mnie zabawa, wspominam to wręcz czule. Jednocześnie, jako psycholog, świetnie rozumiem Twoje obawy i wydają się być jak najbardziej uzasadnione. Bardzo ciekawe i trafne wnioski wyciagnąłeś, będę teraz musiała jeszcze trochę porozmyślać o tym temacie. Dzięki za inspirację!

    1. Cieszę się, że mi się to udało. Na Facebooku użyłem takiego sformułowania: temat uzależnień nigdy nie jest oczywisty, ale zawsze powinien być ważny. Często go widzimy, ale nie dostrzegamy. Ot co.

  19. Hmm, u mnie w domu często zdarzało się, że rodzice albo ciocia czy wujek pozwalali mi skreślić liczby w totku albo kupowali mi zdrapkę. Tyle, że zawsze podkreślali, że nie powinnam liczyć na wygraną, bo to zdarza się rzadko i sporo opowiadali o tym, że nie można tego robić zbyt często tłumacząc czym może skończyć się uzależnienie. Mojego syna wychowałam w podobnym duchu, bo uważam, że lepiej go z takimi tematami oswajać od małego niż ryzykować, że skusi go kiedyś “zakazany owoc”.

    I co ważne – zarówno moi bliscy jak i ja nigdy nie graliśmy w totka jakoś często. To jest bardzo ważne, bo inaczej tłumaczenia bez dawania przykładu nic by nie dały.

    1. Ależ oczywiście, rozmowa to podstawa, jak ze wszystkim. Najgorsze jest bezrefleksyjne posyłanie dziecka do kolektury, tudzież kupowanie zdrapek i mówienie “ej, zajmij się, to fajna zabawa”. Należy mieć świadomość, że gra losowa nie jest zależna od umiejętności itp.

  20. No i zmuszasz do refleksji, przynajmniej niektórych:)
    Nie mam w otoczeniu hazardzistów lub nie wiem, że nimi są. Ale mam świadomość, że każdy hazardzista od czegoś kiedyś zaczynał.
    Podobnie jak alkoholik i palacz.
    Może rzeczywiście warto o tym tak pomyśleć?

    1. Napisałaś coś bardzo ważnego. Panuje społeczne przekonanie, że hazardzista/narkoman/alkoholik to musi być osoba z marginesu. Błąd.

  21. grałam w szachy, tysiąca, brydża a nawet pokera – nigdy na pieniądze – nawet dzieci uczyłam grać, bo uważam, że gry strategiczne rozwijają. Gry losowe są głupie

    1. Umówmy się, że ustawa hazardowa w Polsce jest idiotyczna, i nie powinno się jej utożsamiać z definicją hazardu. Zauważ, to jest to o czym pisałem – w grach losowych poddajesz się fartowi, w brydżu, szachach, czy nawet pokerze liczy się myślenie, przewidywanie. Na Facebooku pojawił się komentarz przyrównujący Chińczyka do totka…

  22. Jako dziecko obserwowałam jak rodzice graja w toto lotka, mój dziadek grywał w pokera na pieniądze, ale hazard mnie nie wciągnął. Od czasu do czasu wyślę zdrapkę lub lotto. Kto nie gra ten nie wygra. Dzieciom należy tłumaczyć i uzmysławiać pewne rzeczy. To jest przede wszystkim podstawa do dobrego wychowania.

  23. Wielokrotnie jako mała dziewczynka skreślałam z dorosłymi numery w totka czy dostawałam zdrapki, w dniu dzisiejszym sama czasem puszcze lotto, ale do uzależnienia bardzo mi daleko.

    Myślę, że za moje podejście związane jest z tym, że starsi od początku tłumaczyli mi że to tylko zabawa i nikt w mojej rodzinie nie robił tego nałogowo.

    W tej jak i w każdej tego typu sytuacji za rozwój młodych ludzi w dużej mierze odpowiedzialni są rodzice, ale często nie są oni wstanie zapobiec wszystkiemu, ponieważ kolejnym silnym aspektem wychowawczym jest szkoła, a na to co się w niej dzieje rodzice niestety nie mają już wpływu, nie wiedzą, lub nagle ich dziecko przynosi do domu zachowanie nieodpowiednie.

    1. Pewnie, że wiele zależy od otoczenia, od samego charakteru człowieka itp. Poruszyłaś temat szkoły i tu jest ciekawa kwestia. W szkole mówi się jak złe są narkotyki, papierosy, czy alkohol. A hazard?

  24. Tekst dający do myślenia.
    Ale czy to złe jak dzieci widzą jak rodzice grają w totka albo jak dostają od nich zdrapki?
    Mnie dziadek prosił o podanie numerów, mówiąc, że to na szczęście albo sama skreślałam. Kilka zdrapek też dostałam od rodziców.
    Myślę, że to zależy przede wszystkim od wytłumaczenia tego typu rozrywek dzieciom.
    Od czasu do czasu wątpię, aby im zaszkodziło.

    1. Możemy przyrównać określenie “od czasu do czasu” do wizyty w kasynie. Teoretycznie powinno być to luźne wyjście, nastawione na zabawę. A jednak w bardzo wielu przypadkach zabawa kończy się na dramacie. Rzecz jasna, jeżeli tłumaczysz pewne rzeczy dziecku, ale z drugiej strony, nie widzę sensu propagowania wśród dzieci i młodzieży gier losowych, na które nie masz niemal wpływu.

  25. Gramy w totka z mężem czasem, córki w to nie wciągamy. To są zabawy dla dorosłych. Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem. Dzieci trzeba uświadamiać w pewnym wieku, to dotyczy wszystkich niebezpiecznych aspektów życia, nie tylko hazardu.

  26. Słuszny post, popieram, jak łątwo można wpaść w hazard i stracić wie chyba każdy, ale na szczęście wiekszość społeczeństwa jest silnych charakterem.

  27. Mój mąż gra często w totka. Ostatnio mówię mu, że zamiast płacić podatek od marzeń powinien odkładać tą kasę i zdziwiłby się ile by zebrał.

  28. Powiem szczerze, że jakoś nigdy tak na to nie patrzyłam. Zdrapki i lotto wydają się być takie niewinne… A tu rzeczywiście trzeba przyznać, że przecież nie bez powodu są to rzeczy od pewnego wieku i to nie dziecięcego

  29. jejku nie wiedziałam ze to az taki problem..osobiście nie gram;0 raz w zdrpace wygrałam 150 zł i tyle..nie kupowałam więcej:)

  30. Bardzo ważny tekst. Niestety, ludzie często bagatelizują problemy bądź nie dopuszczają do siebie świadomości, że problem może ich dotyczyć. Warto o tym mówić wprost i uświadamiać wszystkim wokół, że czasem “tylko”, to “aż”…

    1. Jak napisałem, czasem wystarczy po prostu zwrócić uwagę. Wiem, że każdy stara się martwić o siebie, ale to strasznie krótkowzroczne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.