Wymarzona Wenecja. Miasto, które przyciąga jak magnes. Mówi się, że trzeba je zobaczyć choć raz w życiu. A jednocześnie atrakcja dość „problematyczna” pod pewnymi względami. Nie wjedziesz samochodem, jest dużo schodów, oczywiście ogrom kanałów i jeszcze więcej chodzenia. A Wy macie małe dziecko. Co zatem robić? Czekać, aż podrośnie do wieku nastolatka czy próbować jakoś to rozsądnie zorganizować i jechać? My nie lubimy marzeń odkładać na „nie wiadomo kiedy”, bo właśnie nigdy nie wiadomo, co życie przyniesie. Zatem pojechaliśmy.
W tym materiale podpowiemy Wam, jak zorganizować wyjazd do Wenecji z dzieckiem, żeby każdemu się podobało. Będą najważniejsze atrakcje, mniej znane miejsca, praktyczne porady. I uwaga: to nie będzie szybkie zwiedzanie w stylu „Wenecja w jeden dzień”! My lubimy powoli odkrywać, zostać trochę dłużej i nacieszyć się tym, co nas czeka.
Oddajemy Wam bardzo obszerny, dokładny i kompleksowy przewodnik jak zwiedzić Wenecję z dzieckiem. Nie znaleźliśmy czegoś takiego w internecie, dlatego mamy nadzieję, że pomoże Wam zaplanować Waszą wymarzoną podróż.
Kiedy jechać z dziećmi do Wenecji?
My wybraliśmy majówkę, a jak przekonaliśmy się na austriackich autostradach, podobne zdanie co do wyjazdów miało więcej naszych rodaków. Podczas towarzyskich rozmówek na postojach po drodze zgodnie stwierdzaliśmy, że polskich rejestracji widzimy więcej niż austriackich. Ale chyba wszyscy jechali nad Gardę (my też, ale najpierw do Wenecji) albo bardziej na południe Włoch. W Wenecji język polski było słychać, ale na pewno nie na każdym kroku (jak to było nad Gardą 😉 ).
Natomiast początek maja uważamy za dobry termin na wizytę w Wenecji. Nie było jeszcze bardzo gorąco, choć pogoda była zmienna. Trochę deszczu też nam się przytrafiło. Co do tłoku to obecnie chyba niezależnie od miesiąca ludzi jest sporo. Nie wiemy jak latem, ale na początku maja rzeczywiście w najbardziej popularnych miejscach w ciągu dnia były tłumy. Za to rano i wieczorem było dość pusto.
Nocleg – jak wybrać nocleg w Wenecji?
Od początku wiedzieliśmy, że chcemy nocować na lagunie. Nie wchodziły w grę dojazdy z Mestre czy okolicznych kempingów. Chcieliśmy być na miejscu. Doświadczyć tego miasta. Chcieliśmy mieć swobodę poruszania się i możliwość wyjścia, i powrotu o dowolnej porze nawet w ciągu dnia. Ten kto podróżuje z dzieckiem wie, że zmęczone dziecko to nie jest najlepszy kompan. Jedyną opcją dla nas było niezależne mieszkanie z kuchnią. Znaleźliśmy super apartament z widokiem na wenecki kanał, bardzo dobrze zlokalizowany względem transportu wodnego (blisko jednego z dużych węzłów vaporetto, przystanku Fondamenta Nove).
Jeśli planujecie nocleg w starej części Wenecji, weźcie pod uwagę lokalizację. Najlepsze (ale też najdroższe) są te w ścisłym centrum. Tańsze są w dalszych dzielnicach, ale tu przyda się bliskość transportu zbiorowego. My na przystanek szliśmy 3 minuty. Mieszkaliśmy w dzielnicy Cannaregio, gdzie na sznurkach wisiało pranie, a lokalsi rano wyprowadzali psy na spacer.
Dojazd i tani parking w Wenecji
Dojechać samochodem w Wenecji można najdalej do Piazzale Roma. Potem już tylko pieszo albo wodą. Na początku naszym wyborem był parking Tronchetto, popularny, duży, wielopoziomowy i nieźle skomunikowany. Cenowo też wydawało się, że wychodził rozsądnie. Bardzo dużo parkingów widzieliśmy też w Mestre, przed wjazdem na most, zapewne sporo tańszych od Tronchetto.
Zapytaliśmy jednak naszą gospodynię o jej zdanie i poleciła nam parking zupełnie z drugiej strony mostu wiodącego do Wenecji. I to był strzał w 10! W mapach Google możecie wpisać Marive Transport, jest tam też kilka innych parkingów chyba innych firm. Tam gdzie my zostawiliśmy auto, od razu wykupiliśmy transport łodzią do starej części Wenecji. Było to o tyle komfortowe, że na 3 noce potrzebowaliśmy jednak zabrać trochę rzeczy i nie musieliśmy gnieść się z tym wszystkim w vaporetto. A przystanek naszej łodzi to było właśnie wspomniane wcześniej Fondamenta Nove, więc idealnie.
Poza tym bardzo przyjemnie jest zacząć przygodę z Wenecją właśnie w ten sposób, od rejsu łodzią i zobaczenia miasta z poziomu wody. Cenowo też wyszło to bardzo dobrze, za 4 dni parkingu (nie jest liczony na rozpoczęte doby, a na zmianę daty) oraz transport do i z laguny ze wszystkimi bagażami zapłaciliśmy w 2023 roku 48 euro.
Dla porównania parking Tronchetto to 25 euro za dobę, więc wyszłoby nas to x 3 doby= 75 euro plus vaporetto 9,5 euro x 3 osoby x 2 kursy = 57 euro, czyli razem 132 euro. Czyli prawie 3x tyle, szok! I to nie jest reklama, pojechaliśmy za swoje, a Wam podpowiadamy po prostu wskazówkę na tani i rozsądny parking.
Parking miał kamery i był pan w budce na wjeździe, więc wydawało się w miarę bezpiecznie. Z autem po 4 dniach było wszystko OK, nie widzieliśmy też niczego niepokojącego w okolicy. Wcześniej trochę się stresowaliśmy czytając opinie o różnych parkingach w Wenecji. Z minusów to błoto. Parking jest trawiasty i podczas naszego deszczowego powrotu było mokro i błotniście. Ale wyjechać dało się bez problemu. Z parkingu trzeba też przejść około 200 metrów do przystani łodzi drogą asfaltową.
Jak zaplanować zwiedzanie Wenecji z dzieckiem?
Nie podamy Wam gotowej trasy do zwiedzania Wenecji, bo takich materiałów jest mnóstwo. Obiecujemy jednak, że znajdziecie tu bardzo ciekawe miejsca dla całej rodziny. Są punkty, które po prostu trzeba zobaczyć, są takie, które odpuściliśmy albo do których chcemy wrócić.
Jeśli chodzi o praktyczną stronę planowania, to w Wenecji są schody. Dużo schodów. Zatem z wózkiem będzie dość trudno się poruszać. Szczególnie w „godzinach szczytu”, gdzie pieszemu czasem ciężko się przecisnąć w wąskim przejściu. Lepszym wyborem będzie nosidło, albo własne nogi. Nasz 7-latek przeszedł około 40 km w Wenecji na własnych nogach w te kilka dni, ale potem miał nas dość 😉 .
Wiele osób mówi, żeby do Wenecji nie brać walizki, lepiej plecak właśnie ze względu na mostki i schody. Taki mieliśmy plan na początku, nawet już go spakowaliśmy. W ostatniej chwili po zmianie koncepcji parkingowej przepakowaliśmy się jednak w walizkę, która dla nas podczas długich podróży (Wenecja była tylko jednym z etapów tego wyjazdu) jest po prostu wygodniejsza. Ale wiedzieliśmy, że mamy bardzo blisko od przystanku, więc nie powinno być problemów z jej ciągnięciem. Także to w co się spakujecie dopasujcie do sytuacji.
Najlepiej jest zwiedzać bardzo wcześniej rano. I na serio to jest bardzo wcześnie, nawet około 6 rano. Jeśli nie zależy Wam na zakupach czy muzeach, a na powolnym spacerowaniu, to będzie wtedy pusto i dość przyjemnie. Zobaczycie też inną stronę Wenecji. Dzieci na pewno zaciekawią śmieciarki-łódki, łodzie transportowe czy inne pływające pojazdy specjalne, których rano jest bardzo dużo.
Natomiast rano było brudno. Po wieczornym biesiadowaniu na głównym deptaku Strada Nova było mnóstwo śmieci. Dopiero czekały na sprzątanie, ale tak poważnie to w ogóle nie powinny się znaleźć na ulicy, a w koszu…
Drugą dobrą porą jest wieczór, kiedy jednodniowi turyści i grupy pojadą do siebie. Wtedy w malutkich knajpkach zaczyna się życie towarzyskie. Jest naprawdę klimatycznie, bardzo przyjemnie.
W Wenecji jest też jeden McDonald’s. Nie informujemy Was o tym dlatego, że zachęcamy Was do jedzenia tam. Nas jednak jednego dnia uratowały frytki o godzinie 21, które były jedyną motywacją do przejścia przez Młodego na własnych nogach drogi powrotnej przez całą Wenecję (mamy na myśli całą, od stadionu piłkarskiego do Fondamenta Nove) do apartamentu. A że maczek był blisko noclegu, złożyło się idealnie. Kosztowały 4,2 euro, ale dalibyśmy nawet dwa razy tyle 😉 . Mieliśmy wtedy ze stadionu wrócić vaporetto, ale tak się zakręciliśmy, że wróciliśmy na nogach. Także może komuś się ta wiedza przyda 🙂 .
Najważniejsze atrakcje w Wenecji dla całej rodziny, Wenecja dla dzieci
Przejdźmy teraz do konkretnych atrakcji. Pokażemy je Wam pod kątem zwiedzania z dzieckiem i podpowiemy kilka wskazówek, jak takie zwiedzanie sobie ułatwić. Oczywiście w każde miejsce można pójść z dzieckiem, pytanie czy warto i ma to sens? Nie wszystkie dzieci lubią całodzienne rajdy po muzeach czy kościołach. Sami zdecydujcie, a tu macie kilka wskazówek.
Ogrody Królewskie (Giardini Reali di Venezia)
Tuż obok Placu Św. Marka i Pałacu Dożów (do których na pewno pójdziecie, przynajmniej zobaczyć z zewnątrz) znajdziecie małą zieloną enklawę, Ogrody Królewskie. Są otwarte od 8.30 do 19 od środy do niedzieli latem, 9-15 zimą, wejście jest darmowe. Można wejść z psem na smyczy, nie można za to piknikować. Nikt Was nie wygoni za napicie się wody, ale już rozkładanie kocyka i przekąsek nie będzie mile widziane. Są to ogrody historyczne, zapoczątkowane w czasach napoleońskich. Po wielu latach renowacji (gdyż w XX wieku zostały bardzo zaniedbane) oddano je ponownie do użytku publicznego w 2019 roku. Bramę wejściową znajdziecie ukrytą za straganami z wyciągaczami pieniędzy z kieszeni rodziców, choć przyznamy, że udało się nam tam kupić bardzo ładne kartki pocztowe. Niestety, ta wysłana do Polski chyba gdzieś się zgubiła, bo dotarła dopiero po 8 miesiącach. Nie ma tu placu zabaw, ale są ławeczki, na których można usiąść i chwilę odpocząć.
Parco delle Rimembranze
Park z prawdziwego zdarzenia w Wenecji? Tak, to właśnie ten adres. Położony obok znanych ogrodów Giardini della Biennale jest bardzo często miejscem odpoczynku Wenecjan. Znajduje się dość blisko Placu Św. Marka, a jednak na tyle daleko, że nie docierają tam jednodniowi turyści.
Poza tym nie jest to też topowa wenecka atrakcja. Jednak na wyjazd z dziećmi miejsce fantastyczne. Pięknie położona nad wodą promenada, drzewa, cień, ławeczki, miejsce na rozłożenie kocyka, place zabaw, siłownia plenerowa i boiska sportowe. Można tu odpocząć od zgiełku. My dotarliśmy tutaj w drodze na stadion piłkarski.
Stadion Stadio Pierluigi Penzo i mecz domowy drużyny Venezia FC
Dla fanów piłki nożnej, tych małych i tych dużych, to pozycja obowiązkowa. Jak pewnie wielu z Was wie, nasze wyjazdy to często turystyka stadionowo-meczowa 😉 . Nie mogło być inaczej również w Wenecji, szczególnie biorąc pod uwagę położenie stadionu na wyspach laguny. Przedłużyliśmy nawet pobyt o jeden dzień, żeby pójść na mecz. Mają tu trybuny prawie przy linii bocznej boiska, oddzielone tylko przezroczystą szybą. Ma się wrażenie przebywania na boisku w trakcie meczu. Te trybuny są piekielnie drogie (ponad 50 euro za bilet), ale to doświadczenie jednorazowe i warto było zapłacić. Poza tym Piotrek poczuł się jak u siebie – inni agenci, rodziny piłkarzy. Codzienność 😉 .
Oczywiście można kupić kilka razy tańsze bilety na inne trybuny. A oglądnie powrotu kibiców na specjalnie podstawionych dla nich vaporetto było ciekawym doświadczeniem. Eskortowała ich policja (płyną bezpośrednio ze stadionu na Piazzale Roma), a my się zastanawialiśmy, gdzie ci kibice mają uciec, chyba tylko wpław 😉 . Za to głośno śpiewali, wody to niosła i wrażenie było niesamowite. A musicie wiedzieć, że włoskie kibicowanie brzmi inaczej niż polskie. Jest bardziej melodyjne, przyjemne dla ucha.
Vaporetto i Wenecja oglądana z wody
Można popłynąć gondolą, ale to bardzo droga atrakcja. Po zakupie biletów na mecz stwierdziliśmy, że odpuszczamy 30 minutowy rejs za 80 euro (po zmroku nawet 120 euro). Szczególnie, że widzieliśmy ogromne gondolowe korki, co nie sprzyjało przyjemnej rozrywce. Za to kupiliśmy sobie dobowe bilety na vaporetto.
Popłynęliśmy na Murano, które okazało się bardzo przyjemnym miejscem. Wyspa szkła, sklepiki na każdym kroku z pięknymi rzeczami. Kupiliśmy na pamiątkę bombkę na choinkę. Uważajcie, żeby nie dać się nabrać na wyroby prosto z Chin. Murano jest też miejscem przesiadki na vaporetto na Burano.
Burano odpuściliśmy widząc kolejkę do wejścia na tramwaj. Kolejnego dnia z samego rana wsiedliśmy w tramwaj linii 1 na przystanku Piazzale Roma i pomknęliśmy przez Canale Grande. No, może raczej przemieszczaliśmy się tempem żółwia, bo linia nr 1 to najwolniejsza linia w całej lagunie. Ale było pięknie. Polecamy na taki rejs wybrać się jak najwcześniej, np. o 8 rano. Jest wtedy mało ludzi, można usiąść z przodu i cieszyć się Wenecją. Dla dziecka już samo wejście, przystanki bujające się na wodzie i skanowanie biletu to super doświadczenie.
Za dobowe bilety zapłaciliśmy w 2023 roku 25 euro/osoba. Dzieci do lat 6 nie płacą, Młody niestety już się nie załapał na darmową jazdę. W ramach biletu dobowego możecie poruszać się tramwajami wodnymi w Wenecji i na wyspach dowolną ilość razy przez 24 godziny, trzeba tylko za każdym razem przed wejściem zeskanować bilet. I uwaga! Nie ma co ryzykować wejścia bez biletu, bo kontrole są, my też takie mieliśmy. Sieć vaporetto jest doskonale oznakowana, bez problemu się połapiecie. Bilet dobowy można kupić na pewno na każdym większym przystanku, my kupiliśmy na Fondamente Nove.
Najwęższa uliczka w Wenecji
Calle Varisco w dzielnicy Cannaregio to najwęższa wenecka uliczka. Ma tylko 53 cm szerokości i wcale nie tak łatwo ją znaleźć. Błądziliśmy my po okolicy, błądzili też inni. Chyba wszyscy szliśmy z tą samą nawigacją 😉 . Młody bardzo chciał to miejsce zobaczyć, więc nie było wyjścia i trzeba było szukać do skutku. W końcu się udało, i było rzeczywiście bardzo wąsko, nie dało się z nikim minąć, a kończy się zejściem do kanału więc trzeba wrócić tą samą drogą. Nie jest to jakieś wyjątkowo piękne miejsce, ale dla dziecka było bardzo ciekawe.
Taras widokowy na dachu galerii Fondaco dei Tedeschi
To całkowicie darmowy punkt widokowy w Wenecji, który oferuje wspaniały widok na Canale Grande. Jest jednak mały haczyk. Wstęp jest limitowany. Można tam wejść tylko na 15 minut i ponieważ jest wielu chętnych, a jednorazowo wpuszczają 40 osób.
Trzeba zrobić wcześniej rezerwację na stronie galerii Fondaco dei Tedeschi (Roof Terrace Reservation System). Potwierdzenie, które przyjdzie na maila, należy okazać przy wejściu na taras. Nam podobało się bardzo, naszemu siedmiolatkowi też. Mała rada, wybierajcie godziny jak najbliżej zachodu słońca, wtedy jest najładniejsze światło do zdjęć.
Szpital w Wenecji
Co może być ciekawego w oglądaniu szpitala? Zazwyczaj niewiele, a już szczególnie „od środka”. No chyba, że jest to szpital w Wenecji. A dla dziecka (i dla nas też) bardzo ciekawe były weneckie karetki i to, w jaki sposób transportuje się tu pacjentów. Oczywiście łodziami – karetkami, które przypływają do przystani pod szpitalem. W razie pilnych tematów, na dachu szpital ma też lądowisko dla helikoptera.
Oczywiście poza wymienionymi wyżej miejscami dla całych rodzin, nie warto pomijać tych znanych atrakcji. Plac Św. Marka o 8 rano był pusty, o 10 pełen ludzi. Most Westchnień udało nam się dość swobodnie zobaczyć z samego rana. Byliśmy też o poranku na pustym Moście Rialto, a w deszczu w południe na również pustym wtedy Moście Akademii.
Nadal jednak mamy po co wracać. Chcemy zobaczyć słynny targ rybny przy moście Rialto, zwiedzić ogrody Giardini della Biennale, Squero di San Trovaso, czyli zabytkowy warsztat szkutniczy z XVII wieku wytwarzający tradycyjne drewniane gondole (ręcznie robioną figurkę tego warsztatu Młody kupił sobie na pamiątkę), czy Arsenał ze znaną rzeźbą splecionych dłoni, którą widzieliśmy tylko z wody. Nie byliśmy też w muzeach i we wnętrzach kościołów. Na ten wyjazd był po prostu inny plan.
Wenecja powoli i lokalnie – co zjeść w Wenecji?
Nocleg w centrum pozwolił na delektowanie się aprerol spritz i cicchetti w bardzo dużych ilościach. Na wędrówki od baru do baru i chłonięcie klimatu Wenecji. Podobno nie ma nic bardziej lokalnego do jedzenia niż właśnie małe kanapeczki cicchetti popite winem lub aperolem. I rzeczywiście, w takich lokalach spotykaliśmy wielu Włochów.
Cicchetti mogą być z różnymi dodatkami: rybą, salami czy serem. Nie są już jednak tak tanie jak kiedyś, cena z 1 euro urosła do minimum 2 euro za sztukę, a częściej było to 3 euro. Są wielkości kanapeczki z kromki bagietki, więc to całkiem sporo. Zrobiliśmy też sobie zakupy w lokalnym markecie i również w wynajętym apartamencie mogliśmy przez to cieszyć się takimi pysznościami i zajadać je z widokiem na kanał.
Zjedliśmy też makaron w dość znanym turystycznym lokalu, tym w którym bierze się danie na wynos w papierowym opakowaniu. Nazywa się Dal Moros, makaron był smaczny i rozsądny cenowo (8 euro za porcję), może nie eksplozja smaku ale naprawdę OK. W rozsądnych cenach można kupić w wielu miejscach pyszne kanapki i tortille czy choćby pizzę na kawałki. Da się jeść pysznie i bez rujnowania portfela.
Wenecja to też normalne życie mieszkańców. Dzieci nie mają tu trawiastych boisk, więc grają w piłkę po prostu na placach w ogóle nie zawracając uwagi na turystów (ale jak piłka trafiła mi pod nogi i chciałem podryblować to wzrok dzieci chciał mnie zabić – przyp. Piotrek). Cmentarz jest osobną wyspą, do której można dopłynąć vaporetto. Mieszkańcy zamiast samochodów mają łodzie, a stacje benzynowe są przystosowane do ruchu na wodzie.
Wenecja nas zauroczyła. Na tyle, że chcemy wrócić. Klimat małych restauracyjek w bocznych uliczkach, poranki z pustym Placem Św. Marka, piękna promenada nad kanałem i gondole leniwie unoszące się na wodzie, jeszcze zakryte po nocy. Na samo wspomnienie się uśmiechamy. Wenecjo – do zobaczenia wkrótce!
BONUS
Wenecja i agent 007
Wenecja przez lata i różne filmy o Jamesie Bondzie była tłem dla rozgrywanych tam scen. Sklepy, mostki, kanały, gondole, wąskie uliczki są idealne do oddania atmosfery lekkiej grozy i niepokoju. Kilku aktorów grających najsłynniejszego agenta na świecie miało okazję zrobić to również w Wenecji. Najwięcej scen nakręcono do „Casino Royale” z Danielem Craigiem. Jednak żaden budynek w rzeczywistości nie ucierpiał, a ten który się zawalił wklejono komputerowo w studio. W „Moonraker” można za to zobaczyć gondolę pędzącą na kołach przez Plac Św. Marka. Takie rzeczy tylko u Bonda 😉 .