„Dobrego kierowcę poznaje się tam, gdzie kończy się prosta” – to jedno ze zdań, które zawsze mam w pamięci. Przypomina mi sytuację sprzed kilku lat, gdy narwany kierownik Mercedesa GLC szedł jak przecinak po prostej, by po paru kilometrach zjechać mi z drogi, gdyż miał problem z zakrętami. Tak, lubię zakręty, a od kiedy jeździmy BMW, wręcz jestem ich fanem. Lubię radość z jazdy. Faktycznie, nie jest to puste hasło reklamowe niemieckiej firmy.
Jest kilka rzeczy, na które zawsze zwracam uwagę, gdy widzę jakiegoś kierowcę, który porusza się w sposób dziwny. Czy to nadmiernie szybko, czy po prostu nieostrożnie. Jak trzyma kierownicę. No właśnie, jak Ty trzymasz kierownicę? Bo nie wiem, czy masz świadomość, że to mówi bardzo wiele o tym, kim jesteś. Nie chodzi mi tu o krążące po sieci obrazki ułożenia rąk na kierownicy przypisane do osobowości. Choć trzeba przyznać, coś w nich jest. Tu raczej chodzi, czy jesteś potencjalnym samobójcą i zabójcą, czy jednak nie.
Nie zgrywaj luzaka. Nie bądź szefem
Jak to powinno wyglądać poprawnie? Jeżeli uznamy, że kierownica to tarcza zegara to Twoja lewa dłoń powinna być między cyfrą 9 i 10 a prawa między 2 i 3. To nawet wynika z ergonomii nowych kierownic. Ale nie, wielu woli trzymać od dołu, albo na środku. A wk******ą mnie do białości ci trzymający na górze, jedną ręką, na tego przysłowiowego luzaka.
Jednego z drugim warto zaprosić na tor i pokazać jak to się kończy przy poślizgu lub konieczności wykonania gwałtownego manewru. Podpowiem, w najlepszym wypadku rozbitym autem i połamaną ręką, bo przecież poduszka właśnie ją gruchota.
Jeżeli uważasz lub ktoś z Twojego otoczenia uważa, że auto można bezpiecznie prowadzić z ręką wiszącą na szczycie koła kierownicy to… Bez komentarza! Polecam takiej osobie wybranie się na któreś ze szkoleń na Torze Łódź lub każdym innym. Po co? Cóż… Opowiem Wam.
Bądź „Safe Driver”
Pierwsze dostałem od Roxi. Było to Szkolenie Bezpiecznej Jazdy „Safe Driver”. Sześć godzin pracy. Szybko okazało się kto jakie ma pojęcie, a ćwiczenia były naprawdę proste. Na pewno względem drugiego poziomu, ale o nim za chwilę.
Szybko uświadomiono mi, że moja pozycja za kierownicą jest dość przeciętna. To znaczy o ile ułożenie rąk było OK, o tyle trochę leżałem na fotelu. Od tego czasu to się zmieniło. Roxi jak ma po mnie wsiąść do auta wścieka się, bo nie tylko musi regulować fotel w pozycji przód-tył, ale i góra-dół. Kolega, były reprezentant Polski, stwierdził, że wyglądam jakbym siedział na stołku. Po czym, gdy wyjechała nam pani na czerwonym świetle, a ja ją dość dynamicznie wyminąłem, dodał „ale tak siedź, jeżeli tak masz reagować”. No więc tak sobie siedzę już ponad 1,5 roku.
Aha, nie uparłem się na tą kierownicę. To dzięki dobrej postawie łatwiej jest opanować samochód, zareagować, wyjść z poślizgu. Dajesz sobie możliwości reakcji. Rok temu w ten sposób uratowałem psa idącego z pijanym właścicielem, który wybiegł mi pod koła. Przy okazji nie wjechałem pod autobus nadjeżdżający z naprzeciwka, nie zabrałem znaku ze środka wysepki, a tylko rozerwałem opony o wysoki krawężnik. OK, jeszcze poszła piasta i felga, ale nikomu nic się nie stało, a przecież właśnie po to się człowiek szkoli.
Pozycja pozycją, ale sprawdźmy jak reagujesz. Było ćwiczenie, gdy jedziesz na równoległych pasach z drugim samochodem. Albo Ty jedziesz pierwszy, albo ten drugi. Ten z przodu hamuje, drugi musi od razu się zatrzymać. Na torze nie powinno się nic stać, ale w parze ze mną była dziewczyna, która przy wduszeniu pedału hamulca, na bardzo niskiej prędkości, zebrała pachołki ze środka przebijając się na mój zderzak. Nic się nie stało, ale dało do myślenia, jak bardzo różni są kierowcy i jak często są po prostu słabi. Albo bardzo słabi. Choć myślą o sobie inaczej.
Szybko też się okazało, że w naszej grupie tylko dwie osoby, w tym ja, wiedziały czym jest hamowanie awaryjne. Jedna osoba nagle zorientowała się jak źle jest lekceważyć stan ogumienia. Ford Mondeo w kombi to masywne auto. Ten chłopak na płycie poślizgowej nie mógł za żadne skarby doprowadzić do ominięcia przeszkody. Później przyznał, że zmienił tylko opony na jednej osi zostawiając pozostałe w stanie słabym. A Ty kiedy ostatnio sprawdzałeś/-aś stan ogumienia w swoim aucie? I nie, przy wymianie z zimówek na letnie nie zawsze ktoś Ci powie, że już czas na nowe. Ba, raczej rzadko do tego dochodzi.
Ale to było przedszkole
Wiecie, że mamy BMW. Pomarańczowa to typowy tylnonapędowiec. Okazało się, że Tor Łódź ma szkolenia premium. Wówczas w sumie skupiały się jeszcze na BMW. Miałem iść na poziom drugi i poszedłem, ale właśnie na Szkolenie Bezpiecznej Jazdy Premium – Advanced (Stage 2). To był kapitalny wybór.
Choć pierwsze co, to trochę się zawstydziłem. Jasne, upewniałem się e trzy razy, czy to nie jest tylko dla nowych samochodów, ale nasze ma już trochę na karku. Wyróżnia się kolorem i stanem technicznym. Ale na parkingu pod torem w ten chłodny marcowy poranek zawitała M2 i M4 GTS. Zatem 365 kucy, 500 kucy i… 150. Przynajmniej nie musiałem się stroszyć jak pozostali dwaj kierowcy 😉 Fakty są jednak takie, że ze względu, iż było nas trzech to przez pięć godzin z samochodu wysiadaliśmy tylko na obiad i by przed kolejnymi ćwiczeniami wysłuchać instruktora.
Cały tor był nasz, można było dokładnie poznać napęd RWD, zobaczyć jak reaguje przy włączony systemach, ale i bez nich. Polecam, bo dzięki temu będziesz znać lepiej swój pojazd. Nie zaskoczy Cię, gdy zaczną się problemy. Tu nie było zabaw, a hamowania awaryjne ćwiczyliśmy na dużych prędkościach, uczyliśmy się odpowiednio dociążać i odciążać koła. Płyty poślizgowe, zmienna przyczepność (tak, tak, zraszanie zakrętów było grane).
No i na koniec optymalizacja toru jazdy. Podobno miałem najmniej wpadek i „bączków”. Oczywiście, na pewno wynika to m.in. z mniejszej mocy pojazdu, ale pewnie nie tylko. Tu chciałem pozdrowić pana z M2, który na koniec, przy „open track”, mimo ponad dwukrotnie większej mocy nie mógł mnie wyprzedzić. Tu idealnie pasował cytat z początku. Gdy przychodziły zakręty to oddalał się znacząco, nadrabiał na prostej, ale przewaga była na tyle duża, że nigdy nie zdążył wyprzedzić. Chyba nie trzeba tłumaczyć, że tu głównie chodziło o technikę jazdy.
Tor to nie ulica
Ale co mi to wszystko dało? Doświadczenie. Przetestowanie siebie i samochodu. Nauczenie się mnóstwa nowych rzeczy. Optymalizacja toru jazdy i zaglądanie w zakręty przyda się na co dzień. To samo odpowiednia pozycja za kierownicą. Poznasz samochód, a gdy wpadniesz w tarapaty nie zamkniesz oczu i nie puścisz koła kierownicy, tylko zareagujesz i zrobisz wszystko, by wyprowadzić auto.
Nie jestem wolnym kierowcą. Jeżdżę szybko, choć na autostradzie sporadycznie zdarza mi się pozycja „myśliwiec na lewym pasie”. Nie będę kłamał, opowiadał bajek, że nigdy nikomu nie zajechałem drogi, albo nie wyprzedziłem, tam gdzie tego nie powinienem zrobić. Ale nie robię tego bezmyślnie. W tym roku byliśmy na kilku krętych trasach. Beskidy, Alpy… Doświadczenie, bez strachu, z szacunkiem do drogi. Do innych kierowców. Bez jazdy na szefa czy luzaka. Parę razy wybiegły nam zwierzęta, udało się wyminąć, choć tu też trzeba szczęścia. Mieliśmy też kilka „gorętszych” sytuacji z innymi użytkownikami drogi, ale bez uszczerbku.
Usłyszałem od Roxi w tym roku, że absolutnie nie boi się ze mną jeździć. To dobrze. Ale nie jestem dobrym kierowcą, uczę się, zdobywam doświadczenie i myślę. Ty też nie jesteś dobrym kierowcą. Jeżeli nie wierzysz, idź na tor, na szkolenie, zweryfikuj swoje myślenie.
PS. Na Torze Łódź przede mną jeszcze Stage 3, ale to dopiero przy zmianie samochodu. Na coś trochę mocniejszego. Żeby nie było siary 😉
Pozycja za kierownicą jaką prezentują na tych szkoleniach nie jest zalecana. Jest to pozycja dla kierowcy rajdowego, gdzie czucie auta, szybkie skręty kierownicą są najważniejsze. Amerykański instytut bezpieczeństwa drogowego kierowcom poruszającym się w ruchu ulicznym zaleca pozycję jak najdalej od kierownicy z jak największą przestrzenią nad głową tzw. półleżącą, oczywiście zachowując komfort w trzymaniu kierownicy i widoczności. Jest to najbezpieczniejsza pozycja w przypadku zderzenia.
Wyprowadzanie auta z poślizgu to są lata treningu, a nie 6h kursu. Wniosek jaki powinien wyciągnąć kursant po takim kursie jest taki, że niewiele potrafi za kółkiem i niech lepiej nie kozaczy na drodze.
Chętnie poszłabym na szkolenie dla kierowców. Choć nie robię setek kilometrów, a dziennie pokonuje autem tylko kilka kilometrów, to myślę że jest to potrzebne i powinno być obowiązkowe. Kierowca powinien szkolić się często, by wiedzieć jak reagować na różne sytuacje.
Niestety poziom edukacji kierowców w Polsce stoi na marnym i bardzo niskim poziomie…
Poszlabym na coś takiego. A w codziennym życiu jeżdżę codziennie i robię naprawdę setki kilometrów. Pokory nabrałam dopiero jak pojawiły się na świecie dzieci.
Coś w tym jest. Piotrek robił dwa poziomy szkolenia na naszym aucie. Ja jakiś czas temu robiłam szkolenie na aucie z toru a teraz też chcę jeszcze doszkolić się na prywatnym.
Brałam udział w podobnym szkoleniu kilka lat temu / każdy kierowca powinien takie mieć.
Też tak myślę. Mam takie zdanie, że na kursach na prawo jazdy uczą jak zdać egzamin, a potem jeszcze trzeba nauczyć się jeździć.
Takie szkolenie powinno być elementem kursu na prawo jazdy 🙂
Albo przynajmniej obowiązkowe w pierwszym roku po jego zdobyciu!
Byłam na kursach doszkalających już kilka razy- sama z siebie. Nie mam jeszcze żadnego mandatu i 0 pkt na koncie. Jednak największy komplement jaki usłyszałam, padł z ust mojego Syna: “Mamo lubię z tobą jeździć, bo jesteś najlepsiejszym kierowcą na świecie. Jak będę duży, to też będę takim kierowcą jak ty”.
To faktycznie komplement jakich mało! Mam nadzieję, że też kiedyś taki usłyszę z ust swojego dziecka 🙂
Ale extra wpis, świetnie się czytało…
I masz rację jeździć trzeba się uczyć i doskonalić,
bo czasami od tego może zależeć nasze lub inne życie.
Dziękuję. Jeżdżenie samochodem to taka czynność, w której nigdy nie będzie się perfekcyjnym. Inne opony, inne auto, inne warunki pogodowe. Nie mówiąc o otoczeniu, które daje milion zmiennych w każdej sekundzie. Ale po chwili wyjedzie jakiś gość i powie, że on jest i tak najlepszy 😉
Mimo, że nie jestem kierowcą, to uważam, że każdy kierowca powinien to przeczytać. Może bardziej krytycznie patrzyłby na siebie w niektórych sytuacjach.
Ciężki temat, większość ma mentalność, że wie najlepiej jak jeździć 😉 Każdy jest Kubicą.
Jako kierowca nie jeżdżący od lat uważam że to świetny tekst. Myślę że wielu kierowców powinno być świadomym nie tylko tego jak ruszać kierownicą w prawo i w lewo ale również co niosą za sobą pewne reakcje w mniej sprzyjających okolicznościach. Super tekst!
Dziękuję. Zapominamy, że od kilku ruchów zależy bardzo wiele, co przekłada się na koła, które przecież tylko kilkoma centymetrami stykają się do podłoża. Ruch drogowy to miliony zmiennych, a odpowiednia pozycja za kierownicą po prostu ułatwia funkcjonowanie.
U mnie głównym kierowcą jest mąż, ja za kierownicę wsiadam od święta. Nie czuję się się pewnie jako kierowca
Warto się jednak przełamać, nigdy nie wiesz, czy nie będzie sytuacji awaryjnej i nie będzie trzeba więcej jeździć… Praktyka!
Ja jestem raczej niedzielnym kierowcą, wiec w naszym domu zwykle prowadzi mąż 😉
Co nie zmienia faktu, że warto byłoby dobrze prowadzić auto. Choćby w sytuacji awaryjnej.
Dużo jeżdżę autem i zdecydowanie nie jest to umiejętność raz na zawsze, warto się doszkalać. Wolę jednak rolę pasażera
Ja z kolei jako pasażer… szukam nawet pasów w autobusie lub tramwaju 😉
Nie mam jeszcze prawa jazdy, ale zamierzam to zmienić w najbliższej przyszłości. Na szczęście mój partner jeździ na tyle dobrze, że czuję się z nim bezpiecznie.
To dobrze. Doszkala się?
osobiście boje się szybkiej jazdy, gdy prowadze jestem skupiona . Znajomy jeżdzi na takich torach- fascynuje sie tym:)
Warto spróbować, by nie bać się prędkości, bo to nie ona jest zła. Złe jest nieodpowiednie korzystanie z mocy pojazdu.
Nie jestem i nie będę, bo nigdy nie zrobię prawa jazdy;)
Czemu? 😉