Ten tekst “chodzi” za mną już od jakiegoś czasu. Zastanawiałam się natomiast, w jaki sposób się do niego zabrać. W końcu mój syn pewnie kiedyś go przeczyta, a nie chcę, żeby pomyślał, że mama miała go dość. Choć czasem jestem tego bliska 😉
Ulubiony rodzic? TO JA!!!!
Wiem, że w psychologii jest takie zjawisko jak “ulubiony rodzic”. I w naszej rodzinie obecnie jestem nim ja. Dodałabym niestety… Ktoś może pomyśleć, że to przecież super jak dziecko chce być tak blisko mamy. Ale to nie jest do końca tak. Bo ja jestem odrębną jednostką i czasem potrzebuję 2 minut samotności.
Zauważyłam też, że często tym ulubionym jest rodzic, którego dziecko ma mniej, czyli zazwyczaj ten, który wychodzi do pracy. Czyli znowu ja… Bo ja codziennie wychodzę do pracy na etacie, a Młody zostaje z tatą, który pracuje zdalnie z domu. I tu objawiają się dwie twarze dziecka, zupełnie jak naszego psa 😀 (KLIK).
Nie ma mamy w zasięgu wzroku i co wtedy? Dziecko jest kochane, grzeczne, prawie zupełnie nieawanturujące się. Tata jest w stanie wszystko zrobić zawodowo jednocześnie opiekując się Młodym (i nie, nie puszcza mu cały dzień bajek, bajki są maksymalnie pół godziny dziennie, o ile w ogóle).
Wtedy wchodzi mama. Cała na biało
Pojawia się mama… I od razu, jak sobie nawet przypomnę zanim napiszę, co i jak, to muszę wziąć głęboki oddech. Nie zdążę nawet wejść do domu i wita mnie jojczenie. Mama to, mama tamto, mama siamto. Mama nie może umyć rąk, nie może iść do toalety, zjedzenie obiadu potrafi graniczyć z cudem. Bo dzieć chce 100% mojej uwagi od razu, natychmiast i bez przerwy. I tak już aż do pory spania. Próby wymuszania wszystkiego płaczem i awanturą. A że ja do uległych nie należę, a jestem raczej z tych wybuchowych, to domyślcie się jak to się kończy. Albo nie, powiem Wam.
Mój mąż mówi, że my z Młodym się wzajemnie nakręcamy. On zaczyna, ja nie popuszczam i nie ustępuję. Tłumaczę, ale też potrafię podnieść głos. I tak z każdą chwilą robi się coraz weselej. Aż balonik pęka. Młody już wie, ja też już to wiem. Do niczego nas to nie prowadzi i dość szybko oboje się uspokajamy. Czasem tylko na chwilę, bo ja i tak nie chcę ustąpić, więc awantura od nowa gotowa. Zazwyczaj jednak moje twarde stanowisko, że porozmawiamy jak się uspokoimy działa. Nigdy nie uważałam się za matkę idealną, nie wierzę też w miejskie legendy, że takowe istnieją. Każda z nas jest tylko człowiekiem, więc nie mówicie mi, że Wam się nigdy nie zdarza stracić panowania nad sobą 😉 I zaznaczam, że absolutnie nie mówię tu o przemocy domowej, a o zwykłych ludzkich emocjach.
Tylko mama może
Albo inny przykład. Wychodzimy gdzieś, i nikt inny nie może dziecka ubrać tylko mama. Mama ma przynieść bidon, mama ma iść z nim do toalety. Można by mnożyć takie historie, chyba każdy rodzic je zna.
To co to w końcu jest? Mój mąż mówi, że jak są sami to zupełnie nie doświadcza takich sytuacji. Co dziwne, jak ja jestem sama z Młodym też jest OK. Teatrzyk zaczyna się, jak jesteśmy wszyscy w trójkę. Powoli mamy już tego dość. I tak, wiem teoretycznie jak postępować. Wiem też, że to naturalna kolej rzeczy i etap rozwoju. Dziecko szuka swojej tożsamości. Testuje, na ile może sobie pozwolić. Trzylatki tak mają. Ale mój mam wrażenie że jest do mnie przyspawany albo przyklejony na wiadro super glue. I ciągle ćwiczy mnie w cierpliwości. Niedługo przed nami majówkowy wyjazd, chyba trochę się go boję 😀 Ale z drugiej strony jak człowiek wie, czego oczekiwać to przynajmniej może się jakoś przygotować.
Jest też druga strona medalu
Cudowne małe rączki, które się przytulają. Usta, które rozdają buziaki. Co chwilę wypowiadane “kocham tą swoją mamę”. Odpływam wtedy, kocham go najmocniej na świecie. I liczę na to, że z histerii wyrośnie. Ja również mam sporo pracy nad sobą do wykonania. To ja jestem w tym układzie dorosła, to ja wiem jak panować nad emocjami i to ode mnie dziecko ma się tego nauczyć. Przez obserwację, bo tak jest dla niego naturalnie. Trzymajcie kciuki 🙂
Mnie pociesza fakt, że ludzie z naszego otoczenia powtarzają nam zawsze, że nasze dziecko jest bardzo pozytywne. I że dobrze go wychowujemy. I że chcą brać z nas przykład. Więc bardzo to jest dla nas motywujące. Nawet jak coś idzie nie tak, to wiemy, że to chwilowe, bo w naszym domu jest mnóstwo miłości.
Jak przeczytałam to co napisałam, to doszłam do wniosku, że słowa “zawsze”, “ciągle”, “bez przerwy” są jednak niesprawiedliwe. Zamieniłabym je na często. Bo na przykład teraz: ja piszę ten tekst, a moje dziecko jest obok mnie i pięknie jeździ swoimi resorakami po łóżku. Co chwilę o coś pyta, tak sobie rozmawiamy. Daje mi w prezencie swoje autka 🙂 Także jest między nami mnóstwo cudownych chwil. Bo mam cudowne dziecko. I chyba jednak to ani jakaś spektakularna histeria, ani nie do opanowania bunt trzylatka. To NORMALNE DZIECKO 🙂 Które przechodzi kolejne etapy rozwoju, a my, rodzice, jesteśmy jego przewodnikami na tej drodze.
Znam to wszystko z autopsji. Nasza córka też zupełnie inaczej się zachowuje, jak jesteśmy w trójkę…
Chyba dzieci po prostu tak mają 🙂
Uwielbiam mojego dwulatka, ale och, jak odpoczywam, kiedy nie ma go w pobliżu! 🙂 To nie jest bunt, dziecko po prostu stara się mieć swoje własne zdanie i w możliwie największym zakresie decydować o sobie… Jednak zasady i ograniczenia też są mu potrzebne.
Nic dodać, nic ująć. To trudny czas i dla rodzica i dla dziecka. Choć mój jest tak przyklejony do mnie, że już mi brakuje pomysłów, jak go odkleić choć trochę.
Nasza trzylatka na szczescie nie przechodzila buntu
To mieliście szczęście 🙂
U nas takie bunty są w każdym wieku
Mam się bać? 😉
Czasem jak widzę buntujące się, rozwrzeszczane dzieci, to patrzę wymownie na ich rodziców 😀
Hmm, tak sobie myślę, że może warto zaproponować pomoc adekwatną do sytuacji, jak np potrzymanie zakupów czy przypilnowanie przez chwilę psa, zamiast patrzeć wymownie. Histeria dziecka dla nikogo nie jest przyjemna. A dla rodziców bardzo stresująca.
Dwie twarze dziecka – no tak, czasami miewa ich więcej.
Każde dziecka to jedno wielkie indywiduum, które oczywiście podlega jakimś ogólnym zachowaniom związanym z przeskokami rozwojowymi, jednak otoczenie, dzień, jakość snu, wiek to wszystko ma ogromne znaczenie.
Wyobrażam sobie, że to nieco uciążliwe 😉
“Nieco”, dobre stwierdzenie. Jest raczej męczące, ale przetrwamy 🙂
U nas też zdarzają się takie sytuaxje, że tylko mama i koniec. Starszak już nie (6 lat) ale Gwiazdka (3lata) już tak;) bywa męczące, ale co zrobić.uczy mnie to cierpliwości, spokojnego odpowiadania, tłumaczenia, często siedzenia na podłodze. Ale jak nie teraz to kiedy? Potem dziecko będzie dorosłe i tylko od czasu do czasu przyjdzie po radę rodzica (oby chciało!)
Wiesz, mam nadzieję że moje dziecko będzie jednak chciało. Ale tego pewna być nie mogę 😉
Każde dziecko zachowuje się inaczej w każdym otoczeniu, inaczej będzie się zachowywało przy matce, ojcu, babci, czy w przedszkolu, dziecko to istota bardzo inteligentna i wie, gdzie i przy kim może sobie na co i ile pozwolić, dlatego często krzyki i frustracja przy matce będzie dla dziadka złym wychowaniem rodziców, bo dziecko jak jest sam przy dziadku zachowuje się przykładnie.
Dziecko oprócz swojej inteligencji, wciąż się uczy, dlatego to od nas zależy czy postawimy odpowiednio granice, które dziecko spokojnie zrozumie.
Temat buntu 3-latka – takie coś nie istnieje, jest to normalny, zdrowy etap rozwoju u dziecka. Pomyślmy dość logicznie, a my dorośli nie jesteśmy czasami źli, smutni, wkurzeni, czy mamy ochotę czymś rzucić o ścianę ? emocje sa normalne ! Co ważne ! Błąd jaki rodzice robią to kazanie dziecku np. przestać płakac i tłumić uczucia, to ogromny problem, który na przestrzeni lat, potem pojawi się w dorosłym człowieku – małe dziecko, które będzie reagowało źle na dane zachowania innych, bądź na jakąs sytuację smutkiem, złością, czy szczęściem poprzez właśnie te emocje tłumione.
Można by było napisać o tym książkę, bo nie sztuką jest napisać komentarz, ale dzieci są normalne, a wkurza mnie jedynie te otoczenie, które często mówi ,,ale rozpieszczony, ale rozwydrzony, jak on się zachowuje” ! bzdura i wiedzą o tym ludzie, którzy w temacie pedagogiczno-psychologicznym coś tam wiedzą.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Bardzo Ci Aniu dziękuję za merytoryczny komentarz. Też mnie denerwuje szufladkowanie, a nie szersze spojrzenie. Każdy, nawet malutkie dziecko, ma prawo do różnych emocji.
Dzieci można mieć naprawdę serdecznie dość. Wystarczyło pomieszkać w bloku przez 2 lata, gdzie wkoło rodziny z dziećmi… Teraz wyniosłem się na zabitą dechami wieś i mam spokój – nigdy więcej dzieci…
Domyślam się, że nie masz dzieci. I dlatego masz prawo nie chcieć przebywać w ich otoczeniu.
Ja czasami zastanawiam się, czy te wszystkie bunty są normalne – czy raczej my staliśmy się nienormalni i każde przejawy złego zachowania u dzieci argumentujemy jakimś buntem…
W sumie dobre pytanie. Bunty są, to normalne. Ale my rodzicie też musimy nauczyć się, że tak może być…
Przy mnie moje dzieci to takie diably… aaaaj
Ojj Ajj, wiem i rozumiem 😉
Z jednej strony się cieszę, że to przed nami, a z drugiej chciałabym, aby było już po 😉 W życiu dziecka jest wiele momentów, kiedy mama jest najważniejsza, albo wręcz przeciwnie. Nie ma co uznawać tego za bunt 😉
To taka huśtawka, wcześnie jak odpowiadałam na komentarze mieliśmy bardzo złe dni, takie humorzaste. A dziś było super 🙂 Sielsko anielsko wręcz 😉
U nas też miałam taki etap, że nawet do łazienki nie mogłam wejść – bo synek nie chciał zostać na sekundę pod opieką taty, stał pod drzwiami i tłukł w nie pięściami. Teraz już mu trochę przeszło, jako 5-latek potrzebuje też “męskich” zajęć i aytorytetów. A ja mogę odrobinę odetchnąć 😉
Uff, jest nadzieja 🙂 Ale tak poważnie, to każdy wiek ma swoje prawa. Każdy musi przejść przez etapy rozwoju, nie da się tego ominąć. Tyle, że każdy przechodzi przez nie trochę inaczej.
Moja trzylatka zje obiad tylko ode mnie, uśnie tylko ze mną. To tak zwany cycol. Dobre to, że gdy gdzieś z męzem wyjeżdżamy wtedy wyjątkowo dopuszcza do siebie babcię
Mój na całe szczęście zostanie u babci na noc. Choć były takie sytuacje, że on do mamy i musiałam po niego szybko jechać wieczorem…
normalne dziecko. Kiedys nie wierzylam w te bunty, ale patrzac na moja dwojke to naprawde sa powtarzalne zachowania w okreslonym wieku.
Tak mi mówi większość osób. Choć dziś znowu miałam kryzys rano…
U na buntu trzylatka nie było, za to teraz mam buntującego się sześciolatka. To jest dopiero wyzwanie;/
Aż boję się co będzie za jakiś czas. Małe dziecko mały kłopot?…
Najgorsze jest to, że my matki, zamiast się wspierać, trafiamy na maDki… Emocje Dzieci to trudny i złożony zakres. A więc głęboki oddech, wydłubujemy klocek ze stopy i do przodu 😉
Dzięki 🙂 Ja chyba mam fart do ludzie, bo maDki mnie omijają 🙂
Bunty i histerie to normalna rzecz u dzieci. Gorzej tylko jeśli rodzic nie umie nad takim dzieckiem zapanować.. 🙂
Czasem to najpierw musi zapanować nad swoimi emocjami żeby nad dzieckiem zapanować…
Oczywiście, zawsze warto zapanować nad sobą. Ale czasem czas na reakcje jest tak krótki, że tego nie zrobisz ;p
Fakt 🙂
Ehhhh Roxi? Ulżyło Ci troszkę, jak już to z siebie wyrzuciłaś? Bo mnie się wydaje, że to jest potrzebne. Doskonale Cię rozumiem i wiem, co to witanie jojczenie od progu, wiem co to znaczy siusiać w towarzystwie i tłumaczyć przy tym 5 latce, po co mi podpaska. Rozumie całym sercem i każdym atomem mojego ciała, dlatego wiem też, że to co napisałaś, to zapewne dyplomatyczny wierzchołek góry lodowej. Wiem też, że pewnie nie raz chcesz zsotawić Rogera na ścianie, dziecko wystawić na balkon albo komuś przywalić. Wiem, wiem. Rozumiem. Rozumiem. Łączę się w bólu, rozpaczy i wyrzutach sumienia. Powiem tak. Bo łatwo jest tak z boku, a mnie psycholog wyłożyła kawę na ławę. Emocje dziecka to mega trudna sprawa, nie tylko dla Niego, ale dla Nas jeszcze gorsza, bo zrzuca je nam i każe przyjąć na klatę. Widzę po Mai, jak gdy już nie wiem co ma ze sobą zrobić, bo buzuje w niej jak w gejzerze, szuka upustu emocji, czyli scenariusza, który zna. Pokłócę się z Mamą, popłacze i mi ulży, a matka potem sama będzie musiała się z tym uporać. Niestety, ratuje tylko inna niż zawsze reakcja, co przy wybuchowym charakterze (też mam taki i Maja też) jest mega ciężkie. Trzymaj się tam, a jak Ci źle pomyśl o mnie 🙂 Pomyśl, że do tego nie śpie po nocach i będzie Ci ciut lepiej 🙂 Zawsze możesz ze mną pogadać 🙂 w Końcu z jednego miasta jesteśmy, to może wspólne żale przy kawie 🙂
I dziękuję Ci za ten tekst – dziękuję, że nie “srasz” tęczą 😛
Magda, od “srania” tęczą mi zdecydowanie daleko. I masz rację, tekst jest mocno wyważony, mimo że go nie poprawiałam i nie wygładzałam. Nie chciałam, żeby to były tylko gorzkie żale pisane na mocnym poirytowaniu. Bo wiem, że to generalnie jest etap rozwoju. Zaczęłam go pisać po bardzo trudnej nocy i jeszcze trudniejszym poranku. W Młodego wstępuje jakiś “gnomik” jak tylko pojawiam się na horyzoncie. Nie było mnie teraz 3 dni w domu, musiałam wyjechać służbowo. I nie było żadnego jojczenia i biadolenia… A dziś o 10 rano mój mąż mi mówi, że od mojego powrotu jest przez te parę godzin bardziej zmęczony niż przez te wcześniejsze dni i noce… Ja byłam chyba jeszcze bardziej od niego 😀 Niestety nie będzie mi lepiej jak pomyślę, że Ty nie śpisz, bo te atrakcje też mam co noc 😀 Zasypią pięknie, a potem budzi się miliard razy w nocy… Wstaje o 6 rano (miał taki czas, że 4 była świetną godziną) i to ja muszę z nim wstać codziennie, kiedyś chociaż dało radę na zmianę z tatą, teraz no way. Czekam aż minie. A na kawę umówię się bardzo chętnie 🙂
Ten etap już dawno za mną.
Czyli kiedyś mija 😉
Dziecko jest takim buntownikiem tylko przy tych, przy których czuje się mega bezpiecznie. Więc należy się nam, mamom czy tatom, order!
No właśnie wiem, że tak jest. Ale od tego nie jest łatwiej być oazą spokoju 🙂
A kto powiedział, że musimy? Przecież dziecko powinno widzieć rodzica w różnych emocjach, a nie rodzica-robota.
Robota nie, ale nie zawsze całe spektrum emocji dziecko musi widzieć 🙂
Ech, ja mam dwulatkę w domu… Wulkan energii, wulkan emocji, czasami mamy już siebie po dziurki w nosie 😉
Mamy małych dzieci łączcie się 😉 W końcu jedziemy na tym samych wózku 🙂
Wiele dzieci tak ma, potem z tego wyrastają.
Też tak słyszałam, czekam 🙂 Choć pewnie kiedyś zatęsknię za tym jak był mały 😉
Też coś takiego kiedyś przechodziłam. Było to ciężkie. Była córeczka tatusia. Z nim była grzeczna. A jak ja wchodziłam do domu to był istny mały diabeł.
Ale teraz rolę się odwróciły. Mąż wraca do domu i nasz synek rogi dostaje.
Czyli jest szansa że nie zawszę to ja będę ulubionym rodzicem 😉
Coś w tym jest. Gdybyś Ty siedziała z małym w domu to byłoby odwrotnie.
Teraz to takie synek mamuni.
Ale jak z tego wyrośnie to będzie Ci tego brakować.
Właśnie wiem, i mam mętlik w głowie. Bo z jednej strony jestem zmęczona, a z drugiej będę tęsknić za moim malutkim Synkiem 🙂
Każde dziecko tak ma, u mnie podobnie było i jest. Takie badanie granic, sprawdzane ile można…
Oj tak, badanie granic to bardzo dobre określenie.
Nie mam dzieci, jednak obserwując maluchy w mojej rodzinie, wydaje mi się że jest to coś niezwykle płynnego. Moim zdaniem jest to próba sił badanie granic. Maluch mojej siostry jest na takim etapie, jednak oni jako rodzice nie dają mu się sprowokować dużo z nim rozmawiają, a kiedy to nie skutkuje po prostu proszą T by wyszedł z pokoju i przemyślał swoje zachowanie, po czym po kilku czasem kilkunastu minutach T wraca i nie tylko przeprasza, ale mówi również czemu w jego odczuciu źle się zachował.
Też rozmawiamy, ale czasem emocje płyną swoim torem… Uczę się cały czas jak najlepiej nad nimi panować.
starszy nie miał a młodszy się okaże za 2 lata 🙂
Oby też nie miał 🙂
A według mnie nie ma buntu dwulatka, trzylatka czy dziesięciolatka! ;p Tak jak piszesz to etapy rozwoju, fazy poznawcze, nauka swoich emocji… O to i tyle 😉
Doszłam do tego w sumie po napisaniu tekstu 🙂 Bunt to chyba po prostu umowna nazwa, która jest nośna 🙂
Dokładnie tak! I wiesz mam nawet wrażenie, że niektórzy rodzice nadużywają tego określenia “bunt” żeby się w jakiś sposób usprawiedliwić.
Nie mam dzieci, więc ciężko mi powiedzieć, ale wśród tych w rodzinie, które mam jakoś nigdy buntu 3 latka nie było 🙂
To pozazdrościć 🙂 Chociaż obserwuję coś takiego, że “bunt” przy innych osobach niż rodzice rzadziej się objawia 😀
Każdy wiek ma swoje prawa. Każde dziecko próbuje na ile rodzic mu pozwoli. Jest dobrym negocjatorem. To super, że dzieci są niegrzeczne, bo będzie im łatwiej w życiu dorosłym
Coś w tym jest. A dzieci świetnie wyczuwają “słabe ogniwa”.
Myślę, że to normalne zachowanie dziecka, choć przyznam że nie pamiętam czy mój syn miał taki etap buntu – chyba nie. Buntował się trochę później
To jest całkowicie normalne zachowanie, dziecko uczy się siebie. Ale przez to wcale nie jest łatwiejsze dla rodzica 😉
Myślę, że z dziećmi już zawsze tak będzie. I jako mama pewnie zachowywałabym się tak samo 😉
Miło mi to słyszeć 🙂 a w sumie to czytać 🙂
Z jednej strony to fajnie, że jesteś taka ważna dla swojego dziecka, ale z drugiej to faktycznie może być problematyczne.
To jest generalnie świetna sprawa, że dziecko chce do mnie przybiegać z każdym kłopotem i radością. Ale czasem lubię chwilę być sama 😉
Człowiek co rusz przechodzi bunt.
Szczerze, to nie do końca wierzę w ,,bunty”.
“Bunty” to etapy rozwoju, które po prostu tak zostały nazwane.
Jakbym czytała o swojej córce. Czytałam kiedyś wypowiedź psychologa, że często dziecko jest najbardziej niegrzeczne przy mamie, bo czuję się bezpieczne i wie, że może pokazywać wszystkie emocje, a mama i tak przy nim będzie.
Czytałam dokładnie takie same wypowiedzi, i zgadzam się z nimi. Taka jest psychika dziecka. Ale od tego wcale nie jest mi łatwiej 😉
U nas bardzo długo nie było żadnych buntów u dzieci, jak były małe. Bunty za to pojawiają się teraz kiedy dzieci są starsze…
Czyli sporo jeszcze przed nami 😉
Taki etap, takie życie Matki <3 U nas jojczenie nazywam jęczydupstwem 😀
Dobre 🙂 Podoba mi się to słowo 😉
Świetnie napisane!
Tak to już często jest, że mama to jest mama i nikt więcej. Moja Córka zbliża się do roczku już i powiem Ci, że już teraz widzę że przy innych osobach zachowuje się zupełnie inaczej. Jest grzeczna, spokojna, a przy mamusi i tatusiu tak szaleje, tak cuduje, że już czasem ręce nam opadają. Widzimy że ma właśnie w sobie coś takiego, że wie, że przy nas może sobie pozwolić na więcej, bo kochamy ja bezgranicznie. Aż się boje tego buntu dwulatka czy tam trzylatka..to dopiero będzie armagedon!
Wszystko jest do przejścia. Dwulatek jeszcze stosunkowo mało rozumie, ale zdaje sobie sprawę że może być siłą sprawczą i chce to forsować. Trudno mu się tłumaczy. Z trzylatkiem jest łatwiej, bo można się z nim bardziej dogadać, ale mój i tak lubi być na nie. Widzę natomiast, że spokój działa dobrze. Ale ja trudno się opanować jak mały człowiek wrzeszczy, płacze i wymusza.
Jak dla mnie to całkiem normalne zachowania u dziecka. Jako mama 6 i 19 latka nam za sobą chyba wszystkie bunty świata. Bunty były, są i zawsze będą raczej tego nie zmienimy
Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Kiedyś będę się pewnie z tego śmiać 😉
Nie mam dzieci, więc sobie czytam jak powieść 😉 Czasem fajnie spojrzeć na zupełnie inną rzeczywistość, która może nigdy nie będzie moim udziałem.
Ja czasem tęsknię za czasami bez dziecka 😉 Teraz o takim życiu też czytam jak powieść 😉
zapraszam więc do mnie 🙂 Mam nadzieję, że może kiedyś przejdę na drugą stronę mocy 🙂
Znam Twój blog, byłam, czytałam 🙂 Bardzo podoba mi się tekst we współpracy z Madką Roku o dwóch stronach mocy 🙂
Roksi ujęte wszystko w samo sedno, u nas też często jest tzw. mamoza, ale też wychodzę z założenia że to naturalny etap rozwoju, a co najważniejsze to minie. I nadejdzie jeszcze ten moment gdy za nim zatęsknimy, gdy okaże się, że “bunt trzylatka” to był jednak pikuś w porównaniu do “buntu nastolatka”
Pewnie może tak być, Tobie wierzę bo masz większe doświadczenie w tym względzie. Ale czasem jestem po prostu bardzo zmęczona…
Też myślę, że to normalne dziecko, a bunty były, są i będą – tego nie zmienimy 🙂
To prawda, taki etap i trzeba to zaakceptować. Chociaż czasem na prawdę jest trudno… Emocje targają człowiekiem 😉